Znany lekarz i propagator szczepień nie żyje. Zmarł krótko po przyjęciu drugiej dawki Pfizera

Dr Witold Rogiewicz nie żyje.
Dr Witold Rogiewicz nie żyje. (Fot. Oviklinika)
REKLAMA

Nie żyje dr Witold Rogiewicz. Kilka dni przed śmiercią ginekolog przyjął drugą dawkę szczepionki przeciw COVID-19. Córka lekarza podkreśla, że szczepionka nie miała wpływu na jego śmierć.

Oficjalnie dr Rogiewicz zmarł przez nagłe zatrzymanie krążenia.

Pojawiają się jednak pytania, czy szczepionka nie przyczyniła się do zatrzymania krążenia. Ginekolog przyjął drugą dawkę preparatu Pfizera pod koniec stycznia, a zmarł w pierwszej połowie lutego.

REKLAMA

Córka Małgorzata Rogiewicz w rozmowie z „Newsweekiem” zapewnia, że szczepionka nie przyczyniła się do śmierci.

Tata przez wiele lat miał problemy z sercem i zmarł przez nagłe zatrzymanie krążenia. Jego śmierć nie ma nic wspólnego z przyjęciem drugiej dawki szczepionki – oświadczyła.

W rozmowie z natemat.pl dodała: – Tata od bardzo dawna chorował na serce. Około 15 lat temu miał zawał, miał też inne choroby: cukrzycę, nadciśnienie. Od pewnego czasu gorzej się czuł. Miał też migotanie przedsionków. W poniedziałek tata miał prawdopodobnie drugi zawał. Miał też obrzęk płuc i niewydolność serca. W akcie zgonu zapisano: nagłe zatrzymanie krążenia.

Dr Rogiewicz często kpił z tzw. „antyszczepionkowców”. Publikował filmy na YouTube, w których zachęcał do przyjmowania szczepionki przeciw koronawirusowi i zapewniał, że jest bezpieczna. Transmitował także przyjęcie drugiej dawki preparatu Pfizera.

„W nocy odszedł nagle nasz Przyjaciel i Współpracownik – dr Witold Rogiewicz. Jesteśmy zdruzgotani tą wiadomością. Przesyłamy wyrazy ogromnego współczucia Rodzinie, którą bardzo kochał. Przez ostatnie miesiące Jego współpracy z OVIkliniką bardzo zżyliśmy się z dr Rogiewiczem, był dla nas częścią zespołu – ze swoją wiedzą, profesjonalizmem i poczuciem humoru, które uwielbialiśmy” – napisano na stronie kliniki, w której pracował dr Rogiewicz.

REKLAMA