Spurek pogroziła palcem mięsożercom: Wegetarianizm to półśrodek. Ludzie będą się wstydzić jedzenia nabiału

TVP/Dr Sylwia Spurek. Foto: Facebook
"Doktora" Sylwia Spurek to główna promotorka weganizmu w Polsce. Foto: Facebook
REKLAMA
Zielona europoseł „doktora” Sylwia Spurek nie daje za wygraną. W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” oświadczyła, że wegetarianizm to tylko „półśrodek”. Twierdziła, że „ludzie będą się kiedyś wstydzić jedzenia nabiału”.

W rozmowie z „Wyborczą” dla feministek Spurek chwaliła się, że jest weganką od sześciu lat. Wyznała również, że wstyd jej, że dała się nabrać na „propagandę”, myśląc, że sam wegetarianizm wystarczy.

– No nie wystarczy, bo wegetarianizm to tylko półśrodek, ponieważ spożywanie nabiału i jaj jest czymś, czego ludzie po prostu będą się kiedyś wstydzić – stwierdziła.

REKLAMA

Odniosła się też do pytania, czy zakazuje współpracownikom jedzenia mięsa i jaj. „Newsweek” donosił bowiem, że Spurek miała zakazywać swoim pracownikom jedzenia, np. kanapek z jajkiem.

– Największym problemem Sylwii są jej relacje ze współpracownikami. Przez biuro Spurek przewinęło się wiele osób. Średnio wytrzymują pół roku. Odchodzą znerwicowani – mówiła „Newsweekowi” osoba, która pracuje w biurze jednego z polskich europosłów.

– Jako pracodawczyni nie mam prawa pytać o to, czy ktoś je zwierzęta. Natomiast jeśli ktoś umawia się ze mną na kolację i pyta, czy nie będzie mi przeszkadzało, gdy zamówi steka, to odpowiadam, że owszem, będzie. Nie mogę dawać takiej osobie komfortu, że zadawanie cierpienia zwierzętom dla własnych zachcianek jest ok – mówiła wówczas Spurek.

Spurek zaglądała pracownikom do talerza. Tego zabroniła im jeść

Również w rozmowie z „Wysokimi Obcasami” twierdziła, że „nie zakazuje”. – Jako pracodawczyni nie mam prawa pytać, czy ktoś je zwierzęta i korzysta z ich eksploatacji i korzysta z ich eksploatacji. Na osiem osób, z którymi obecnie pracuję, trzy osoby to weganki, same o tym mówią, a z pozostałymi o tym nie rozmawiałam – zapewniała.

Spurek przyznała też, że na początku jej kadencji w Parlamencie Europejskim spisała z pracownikami „najważniejsze zasady”. Co się wśród nich znalazło? Same utarte lewackie slogany: „że stoimy po stronie ofiar, kierujemy się szacunkiem dla każdego i każdej, trzymamy stronę kobiet, że biura są dostępne – bez barier i ograniczeń – oraz, że szanujemy środowisko naturalne”.

– Napisaliśmy też, że biura są wolne od przemocy wobec zwierząt oraz ich wykorzystywania, że promujemy weganizm i pełny szacunek dla praw zwierząt, wszystkich bez względu na gatunek – dodała.

Zapytano też, co sprawiło, że prawnik stała się „obrończynią zwierząt pozaludzkich”. – Wierzę w to, że świat może funkcjonować bez przemocy. Od ponad 20 lat zajmuję się prawami człowieka, zwłaszcza kobiet, kwestią przemocy wobec kobiet w każdym aspekcie, działam przeciw dyskryminacji i przemocy ze względu na płeć, wiek, orientację seksualną, pochodzenie narodowe i etniczne (…) I to działanie przeciwko przemocy ze względu na gatunek było naturalną konsekwencją mojej dotychczasowej drogi. Do grup, które wspierałam, w sposób naturalny doszły zwierzęta pozaludzkie – stwierdziła.

Ponadto Spurek ubolewała, że w dyskusjach dotyczących praw zwierząt obserwuje „bardzo mocne koncentrowanie się na człowieku”. – Na tym, że to my mamy władzę i kontrolę nad zwierzętami – dodała.

– Zjadamy je, oczywiście, ale przecież nie chodzi wyłącznie o jedzenie mięsa. Także o picie mleka, jedzenie serów, jajek, wykorzystywanie zwierząt dla rozrywki ludzkiej, do testów – wyliczała obrończyni krów.

– Dlatego mówię o zwierzętach pozaludzkich, bo oczywiste jest dla mnie, że i ludzie, i zwierzęta dzikie oraz tzw. hodowlane zasługują na szacunek i mają swoje prawa. I może dlatego dla wielu osób brzmi to kontrowersyjnie, bo jak można w ogóle zestawiać ludzi ze zwierzętami – stwierdziła.

Źródło: wysokieobcasy.pl

REKLAMA