Tajemnicze słowa prof. Guta: „Szybkość, z jaką ogłoszono dziwne właściwości tego wariantu, jest dla mnie co najmniej zdumiewająca”

Prof. Włodzimierz Gut/Fot. PAP
Prof. Włodzimierz Gut/Fot. PAP
REKLAMA
Omikronu obawiam się, ale tak samo, jak każdego innego wariantu koronawirusa – powiedział w rozmowie z PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Jego zdaniem zaraźliwość wirusa zależy przede wszystkich od naszych zachowań i od tego, czy się szczepimy.

PAP: Obawia się pan nowego wariantu Omikron? Rozprzestrzenia się błyskawicznie, dopiero co został wykryty w Afryce, a jest już w wielu innych krajach świata, w Australii, Hongkongu i w Europie. Pewnie za chwilę będzie także w Polsce, albo nawet już jest tylko tego jeszcze nie wiemy?

Prof. Włodzimierz Gut: Obawiam się, ale tak samo, jak każdego innego wariantu. Z punktu widzenia wiedzy to bardzo ciekawy wariant, ponieważ przybliża nas do rozpracowania tzw. obszarów krytycznych, czyli tych, które w nim nie mogą już ulec zmianie. Z kolei z punktu widzenia nauki trzeba przyznać, że bardzo szybko określono coś, co zwykle ustala się długo, gdyż po raz pierwszy został wykryty niedawno, 11 listopada 2021 r. w Botswanie.

REKLAMA

PAP: Ten wariant nagromadził jednak wyjątkowo dużo mutacji.

Prof. W.G.: Tak, ale wszystkie warianty mają jakieś mutacje. I Omikron ma dużo mutacji, w związku z tym łatwiej jest interpolować dotyczące go wyniki do naszej wiedzy o strukturach i kształtach koronawirusa. Jednak szybkość, z jaką ogłoszono dziwne właściwości tego wariantu, jest dla mnie co najmniej zdumiewająca. Być może dlatego, że Delta „poniosła klęskę”. Pamiętajmy, że Delta w Japonii zniknęła.

PAP: I to jest właśnie zdumiewające. Jak to było możliwe?

Prof. W.G.: Z dwóch powodów. Jeden z nich to zdyscyplinowanie społeczeństwa (w przestrzeganiu zasad sanitarnych – PAP), a drugi to oczywiście szczepienia. Żartując można powiedzieć, że Delta w Japonii popełniła seppuku.

PAP: Z zasad ewolucji wynika, że wirusy wciąż się zmieniają, przystosowują się do nowych warunków.

Prof. W.G.: W nowym wariancie powstało ponad 50 mutacji, z tego ponad 30 w białku S, a reszta w innych białkach. Co ciekawe fragment decydujący o tzw. burzy cytokinowej nie został naruszony.

PAP: Co to oznacza?

Prof. W.G.: Że działanie wirusa będzie identyczne, takie jak w przypadku Delty czy innego wariantu koronawirusa.

PAP: Nie mamy się czego obawiać? Omikron nie jest bardziej zaraźliwy?

Prof. W.G.: Zaraźliwość wirusa to jest pojęcie, które zostało stworzone chyba dla celów politycznych. Wirus poza organizmem jest cząsteczką martwą i nie ma żadnych takich zdolności, to ludzie mu je nadają.

PAP: Delta nie jest bardziej zakaźna w porównaniu do innych wariantów, bardziej się nie rozprzestrzenia?

Prof. W.G.: Nie, to ludzie łatwiej ją rozprzestrzeniają. Jak pokazała Japonia przy właściwych zachowaniach Delta po prostu znika. A zniknięcie ma swoje uzasadnienie. Każdy wariant przenoszony jest z człowieka na człowieka i gdy we właściwym momencie zostanie rozpoznany i odizolowany, to dalej się nie przenosi.

PAP: Czyli wszystko zależy od naszych zachowań i od tego, czy się szczepimy.

Prof. W.G.: Dokładnie. Szczepienie powoduje, że jesteśmy przygotowani na zakażenie, a więc skraca się okres wydalenia wirusa, przez co zmniejsza się jego zdolność szerzenia się, nawet jak jeszcze nie wiemy, że jesteśmy zakażeni. Z kolei nasze zachowania decydują o samym szczerzeniu się wirusa.

PAP: Delta jest groźniejsza, bo wywołuje cięższe objawy COVID-19? Czy to też może być związane z naszymi zachowaniami, na przykład ze zbyt późnym zgłaszaniem się do lekarza?

Prof. W.G.: Tak, opóźniamy pójście do lekarza. Niektórzy zwlekają tak długo, że trafiają prosto pod respirator. A pod respiratorem umiera co trzeci pacjent, niezależnie od tego, jaki wariant wywołał zakażenie.

PAP: Dlaczego teraz więcej osób opóźnia zgłaszanie się do lekarza? Bo częściej chorują ludzie młodzi, sądzą, że sami pokonają chorobę?

Prof. W.G.: Przede wszystkim nie chcą przyjąć do wiadomości, że to COVID-19. Po drugie obawiają, że ich najbliższe otoczenie pójdzie na kwarantannę. Często nie zgłaszają nawet wszystkich osób, z którymi mieli kontakt.

PAP: W jakim momencie zakażenia należy zgłosić się do lekarza i zrobić test na COVID-19?

Prof. W.G: Kiedy tylko odczuwamy jakiekolwiek dolegliwości, bo COVID-19 wywołuje bardzo zróżnicowane objawy. U jednych to będzie tylko podniesiona temperatura ciała, a zakażamy innych już dzień wcześniej nim wystąpiły objawy.

PAP: Nie musimy się zatem obawiać nowych wariantów, wystarczy przede wszystkim się szczepić?

Prof. W.G.: Trzeba tylko pamiętać, że szczepienie nie chroni przed zakażeniem. Bo zakażenie to jest kontakt z wirusem, a szczepionka nie jest siatką wyłapująca wirusa, tylko przygotowuje na takie zdarzenie. Gdy wirus trafia do organizmu zaszczepionego, to wtedy trafia na organizm przygotowany i nie jest w stanie wywołać choroby albo wywoła ją w znacznie łagodniejszej postaci, zależy to od organizmu. Szczepienie zmniejsza obciążenie szpitali i respiratorów.

PAP: Koronawirus atakując nasz organizm musi najpierw wniknąć do górnych dróg oddechowych.

Prof. W.G.: I dopiero jak wniknie to trafia na przygotowany organizm. Przed samym wniknięciem wirusa mogą chronić jedynie bariery fizyczne.

PAP: Kiedy wirusa po wniknięciu do organizmu mogą zaatakować przeciwciała?

Prof. W.G.: Wirus najpierw musi trafić do komórki. Dopiero, gdy się z niej wydostaje, jest hamowany przez przeciwciała. I przeciwciała decydują o przebiegu zakażenia, decyduje pamięć immunologiczna i odpowiedź komórkowa. Potrafimy mierzyć przeciwciała i można to robić masowo, ale z odpowiedzią komórkową są już problemy. Na razie nie da się tego zrobić masowo.

PAP: Jaka może być dalsza ewolucja wirusa SARS-CoV-2?

Prof. W.G.: Został mu jeszcze pewien potencjał zmian. Ten wirus ma jedną zmianę w każdym przepisaniu na tysiąc nukleotydów. Ma ich 30 tys., więc dwie powstałe cząsteczki różnią się w 30 miejscach. Większość zmian jest eliminowana. Najpierw przez to, że powstała cząsteczka nie jest zdolna do życia, bo jedna na dwieście lub trzysta jest zdolna do dalszego zakażania. A po drugie z powodu właściwości kodu genetycznego, który jest tak skonstruowany, że pojedyncza tylko zmiana nie modyfikuje powstałego aminokwasu albo zmienia na podobny.

PAP: Czy to prawda, jak twierdzą niektórzy specjaliści, że w Afryce jest mało zakażeń i zgonów z powodu COVID-19, choć tam prawie nie ma szczepień?

Prof. W.G.: Wcale nie jest tak mało. Weźmy pod uwagę, jak często wykonuje się tam testowanie. Szczepienia są pewnym odpowiednikiem jakości służby zdrowia. W niektórych krajach przeciwko COVID-19 zaszczepiony jest tylko 1 proc. populacji i można podejrzewać, że wykrywane są w nich tylko nieliczne zakażenia ze wszystkich jakie się zdarzają. Poza tym na to nakłada się polityka.

PAP: O jakiej polityce mówimy?

Prof. W.G.: Weźmy przykład Szwecji, gdzie zgłaszane są jedynie zgony wynikające wyłącznie z powodu COVID-19. Jak porównujemy dane z Szwecji i Polski, to trzeba wziąć pod uwagę jedynie te „czysto covidowe”. Bo gdy uwzględnimy również dane „obciążone” (dotyczące zmarłych z chorobami współistniejącymi – PAP), to się porównuje dwie całkowicie różne grupy.

Rozmawiał: Zbigniew Wojtasiński

Źródło: PAP

REKLAMA