Możliwość ataku Rosji na Ukrainę jednak na poważnie? Rozbudowali zaplecze logistyczne dla sił frontowych

Ukraińskie wojsko - zdjęcie ilustracyjne. / foto: YouTube
Ukraińskie wojsko - zdjęcie ilustracyjne. / foto: YouTube
REKLAMA
Rosja oskarża NATO o loty szpiegowskie w okolicach Morza Czarnego, tymczasem jest co szpiegować, bo obserwuje się ruchy ruchy wojsk rosyjskich na obrzeżach Ukrainy. Podobnie było w kwietniu, ale wówczas Naczelny Dowódca Sił Sprzymierzonych w Europie, amerykański generał Tod Wolters oceniał ryzyko ataku od „niskiego do średniego”.

W kwietniu wskazywano, że Rosjanie nie zbudowali linii zaopatrzeniowych, od transportu paliwa, części zamiennych, po żywność. Nie było też szpitali polowych dla ewentualnego wsparcia ofensywy na Ukrainie. Dlatego można było uznać to za rodzaj gry.

Zmobilizowane wówczas oddziały z 58. Armii Południowego Okręgu Wojskowego, 41. Armii Centralnego Okręgu Wojskowego oraz 7., 76., i 98 Dywizje Powietrznodesantowe powróciły w maju do „swoich stałych punktów rozmieszczenia”.

REKLAMA

W tym czasie rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu tłumaczył, że ta działalność w zachodniej Rosji miała na celu reagowanie na „zagrażające” działania NATO.

Jednak od zakończenia zakrojonych na szeroką skalę ćwiczeń „Zapad 21”, organizowanych na Białorusi, ponownie obserwuje się znaczne ruchy wojsk rosyjskich w okolicach Ukrainy. Pojawiły się czołgi T-80, systemy artyleryjskie, pociski balistyczne Iskander, siły powietrzne i środki walki elektronicznej. Tym razem Moskwa niczego nie wyjaśnia, a na plan pierwszy wysunęła się możliwość działań zbrojnych przeciwko Ukrainie.

Tym razem sprawa jest poważna, bo Rosja, w przeciwieństwie do wiosny, wyraźnie wzmacniania swoją logistykę i system polowych szpitali i odwodów. Rozpoczęcie ofensywy na Ukrainę tym razem byłoby możliwe, co potwierdza amerykański wywiad, przynajmniej według CNN i Washington Post.

Na chwilę obecną szacuje się rosyjską siłę militarną na 70 tys. żołnierzy (Ukraina ma ich 94 tys.). Rosja może jednak zmobilizować szybko w tych okolicach do stu batalionów (175 000 żołnierzy). Ofensywa na Ukrainę może zostać rozpoczęta już w 2022 roku.

Źródła CNN mówią, że „obecna ilość sprzętu ściągniętego do tej okolicy może zapewnić zaopatrzenie siłom frontowym przez siedem do dziesięciu dni, a jednostkom wsparcia nawet przez miesiąc”.

Jednocześnie Moskwa zaostrza ton wobec Kijowa. Zgodnie ze swoją „tradycyjną” logiką oskarża Ukrainę, że się… zbroi. W szczególności oskarża armię ukraińską o znaczne umocnienie swoich sił w pobliżu Donbasu. Krytykuje też jako „zaczepne” deklaracje o odzyskania Krymu.

Perspektywa przystąpienia Ukrainy do NATO może być dla Moskwy „casus belli”. Takie warunki określił jak o”czerwoną linię” m.in. sam prezydent Rosji Władimir Putin. To samo miał mówić Ławrow podczas spotkania z szefem amerykańskiej dyplomacji Antonim Blinkenem.

NATO i Stany Zjednoczone jedynie intensyfikują ostrzeżenia przeciwko Rosji, że jeśli ta „zaatakuje” Ukrainę, będzie musiała „ponieść konsekwencje”. 3 grudnia prezydent USA Joe Biden powiedział, że przygotowuje… „zestaw inicjatyw”, które mają „bardzo, ale to bardzo” utrudnić Putinowi jego robotę.

Kiedy przyszło do określenia tego „zestawu narzędzi”, rzecznik Białego Domu Jen Psaki jak zwykle mówiła o tym, że „opcją są sankcje gospodarcze”. Jednym ze środków mogłoby być odcięcie Rosji od sieci SWIFT, która umożliwia przetwarzanie międzynarodowych transakcji bankowych. Unia Europejska proponowała już taką sankcję w kwietniu ubiegłego roku, ale także w 2014 i 2015 roku. Wtedy ówczesny premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zareagował na taką ewentualność, ostrzegając, że „reakcja Rosji nieograniczona”.

Przypomnijmy, że 7 grudnia prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent USA Joe Biden odbędą wideokonferencję i jej głównym tematem będzie właśnie zagrożenie Ukrainy.

Źródło: Zone Militaire

REKLAMA