Oblicza postępu. Farmerzy zmieniają profesję

Protesty rolników w Nowej Zelandii Źródło: YouTube
Protesty rolników w Nowej Zelandii Źródło: YouTube
REKLAMA

W Nowej Zelandii liczba owiec spadła do najniższego od 170 lat poziomu. Wielki eksporter jagnięciny znacznie ograniczył produkcję. Jeszcze 40 lat temu na każdego Nowozelandczyka przypadały 22 zwierzęta, dziś – poniżej pięciu.

Tylko w ubiegłym roku stada owiec skurczyły się o 400 tys. zwierząt. Taniego udźca o dobrej jakości z Nowej Zelandii, z czasem zabraknie. Powodów jest kilka. Od 10 lat na światowym rynku m.in. spada cena owczej wełny.

REKLAMA

Między 2013 a 2021 cena eksportowej wełny nowozelandzkiej spadła o niemal połowę, z 6,74 dolara do 3,77 USD za kilogram. Podczas pandemii koronowirusa hodowcy uzyskiwali ceny, które pokrywały zaledwie koszty strzyżenia zwierząt.

W efekcie nowozelandzcy farmerzy rezygnują z hodowli owiec, przerzucając się na… sadzenie drzew. To pomysł „klimatystów”. Lasy, które mają pochłaniać dwutlenek węgla pozwolą farmerom na… sprzedawanie uprawnień do emisji CO2 i uzyskiwanie poważnych zysków. Jeszcze jeden dowód na to, że rolnictwo i gospodarka stawiane są przez zwolenników teorii globalnego ocieplenia do góry nogami. Następne pokolenia rzeczywiście będą biedne, ale nie koniecznie z powodu globalnego wzrostu temperatury…

Od 2017 do 2021 roku aż 175 tys. hektarów nowozelandzkich pastwisk przekwalifikowano pod uprawę lasu. Jak twierdzi cytowana przez portal organizacja branżowa hodowców owiec, możliwość wejścia na lukratywny rynek emisji jest główną przyczyną wyzbywania się pastwisk przez hodowców.

Nie trzeba dodawać, że obecny premier kraju John Hipkins to polityk i lider Partii Pracy. Pełni urząd od 25 stycznia 2023 roku. Przed niml „panowała” jeszcze bardziej „postępowa” koleżanka z tej partii Jacinda Ardern.

REKLAMA