Norwegia: 80 zł za godzinę pracy

REKLAMA

Średnia płaca w norweskim budownictwie wynosi 170 koron, czyli ok. 80 zł. Tak wysokich zarobków nie ma w żadnym innym europejskim kraju. Dlatego Polacy coraz częściej – zamiast na zachód – jadą na północ.

Według szacunkowych danych, w 2007 r. zezwolenie na pracę dostało 50-55 tys. Polaków. To o kilkanaście tysięcy więcej niż rok wcześniej. Wiele wskazuje na to, że w tym roku polska migracja do tego skandynawskiego kraju będzie jeszcze wyższa. Choćby ze względu na istotne ułatwienia przy wydawaniu zezwoleń na pracę. Po drugie – norweski wskaźnik bezrobocia utrzymuje się na rekordowo niskim, bo dwuprocentowym poziomie.

REKLAMA

Do tej pory o zezwolenia nie było trudno, ale formalności trwały do kilku tygodni, a bez stosownego dokumentu podjęcie legalnej pracy było zabronione. Od początku br. Polacy mogą od razu udać się do wybranej firmy i zacząć pracować, a zezwolenia (stosowny wniosek składa się na policji), które stały się zwykłą formalnością, wydawane są w ciągu kilku dni. Tak więc nie ma już potrzeby załatwiania kontraktów i zezwoleń jeszcze przed wyjazdem z kraju. Obecnie wszystko można załatwić po przyjeździe na miejsce. Najważniejsze, aby znaleźć pracodawcę.

Praca w Norwegii leży niemal na ulicy. Rąk do pracy brakuje niemal w każdej branży. Największe zapotrzebowanie jest na budowlańców, operatorów maszyn, spawaczy, personel sprzątający, opiekunów, a także pracowników sezonowych w rolnictwie.

7000 zł netto – to minimalna pensja na jaką może liczyć zatrudniony legalnie w Norwegii Polak. Zarobki są zróżnicowane zależnie od branży. W budownictwie pracownik niewykwalifikowany bez doświadczenia – musi dostać co najmniej 118 koron brutto za godzinę. Murarze z doświadczeniem zarabiają 132 korony. To są ustawowe stawki. W praktyce zarobki są wyższe. W budownictwie wynoszą średnio 170 koron. Tym wyższe, im dalej na północ. Już za kołem podbiegunowym kilkuset Polaków pracuje przy budowie nowej fabryki w Hammerfest. Nie dość, że świetnie zarabiają, to po dwóch tygodniach pracy mają trzy wolnego, które mogą spędzić z rodziną w Polsce.

Łukasz z Poznania, który kilka lat spędził w Londynie pracuje obecnie w Oslo, w pubie. Zaczyna wieczorem, a kończy nad ranem. Za nalewanie do kufli piwa i mieszanie drinków dostaje 1600 koron, codziennie.

Beata z Kielc pracuje jako sprzątaczka. Jak wiele jej koleżanek świadczy te usługi nielegalnie. Za ośmiogodzinny dzień pracy dostaje na rękę ok. 650 koron. Jej znajoma zarejestrowała działalność i sprząta tylko w biurach. W jej przypadku dniówka to już jakieś 1500 koron, ale z tego musi pokryć ubezpieczenie i podatki.

Wg sondażu przeprowadzonego przez norweską gazetę internetową NA24, 49 proc. Polaków pracuje w Norwegii bez zezwolenia, czyli na czarno. Nie są zarejestrowani, ani zameldowani, nie płacą podatków, nie mają prawa do wyższej zapłaty (o 50 do 100 proc.) za nadgodziny oraz do świadczeń urlopowych (czyli dodatkowej pensji). Nasi rodacy pracujący na czarno zwykle mało zarabiają, połowa z badanych poniżej 70 koron za godzinę.

Od tego roku wszyscy pracownicy branży budowlanej są zobowiązani do posiadania i noszenia na widocznym miejscy specjalnej legitymacji. Rząd norweski chce w ten sposób walczyć ze zjawiskiem pracy na czarno. Legitymacje muszą mieć wszyscy, nawet właściciele jednoosobowych firm. Ocenia się, że zostanie wydanych 360 tys. legitymacji. Nie jest wyjaśniona kwestia czy do ich noszenia będą zobowiązani także Polacy zatrudnieni w Norwegii przez polskie firmy świadczące w tym kraju usługi.

Wielu Polakom Norwegia ciągle kojarzy się z bajecznymi zarobkami na platformach wydobywczych na Morzu Północnym. To prawda, że zarabia się na nich nawet kilkaset euro dziennie, ale jest to praca wyłącznie dla wybranych. Trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje i znać języki obce.

(źródło)

REKLAMA