Wybory 10 maja? „Na 99 proc. się nie odbędą”. WP ujawnia powód

Jarosław Kaczyński. Foto: PAP
Jarosław Kaczyński/Foto: PAP
REKLAMA

„Wirtualna Polska” uważa, że wybory 10 maja „na 99 proc.” się nie odbędą. Przeciąganie ogłoszenia innego terminu ma zaś jeden, konkretny cel polityczny.

Na 10 maja wciąż planowane są wybory prezydenckie. Choć nie ogłoszono tego formalnie, w praktyce wprowadzono w Polsce stan wyjątkowy. Wolności obywatelskie są ograniczone, niedawno też przegłosowano tzw. „tarczę antykryzysową”, która jest pomocą dla wielkich ponadnarodowych banków.

Tymczasem termin wyborów nie uległ zmianie. Politycy PiS powtarzają szaloną teorię, jakoby „nie było przesłanek” do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego który m.in. zmieniłby datę wyborów.

REKLAMA

„Wirtualna Polska” przekonuje jednak, że prawie na pewno termin zostanie przesunięty i ogłoszenie tego jest tylko kwestią czasu.

Z przesunięciem wyborów prezydenckich jest tak, jak było z oczekiwaniem na „pacjenta zero” w Polsce. Wiadomo było, że to w końcu się stanie. Pytanie tylko, po co władza trzyma wciąż Polaków w tym nerwowym oczekiwaniu? – pisze Piotr Mieśnik.

Zwraca uwagę, że jest kilka powodów, dla których prawie na pewno przesunie się wybory. Pierwszym jest to, że „byłoby to ekstremalnie groźne dla zdrowia wszystkich tych Polaków, którzy zdecydowaliby się iść oddać głos”. Drugim zaś jest fakt, że „te wybory są praktycznie niemożliwe do zorganizowania”.

Skąd wziąć chętnych na członków komisji wyborczych, skoro od dłuższego czasu wkładamy wszystkim do głów, że powinni zostać w domach? Wybory elektroniczne zaś to mrzonka, nie do udźwignięcia dla naszego państwa – czytamy.

Polityczny zmysł każe wierzyć, że „naczelnik państwa” zwleka z ogłoszeniem tej decyzji w sposób zimny i wyrachowany. Gdy kandydaci opozycji zaczynają tracić nerwy i coraz bardziej emocjonalnie reagować w sprawie wyborów – obóz rządzący skupia się na walce z zagrożeniem koronawirusa. Żadnego w tym heroizmu, bo od tego są władze, żeby radzić sobie z takimi wyzwaniami, ale przekaz jest jasny: gdy dorośli załatwiają problemy, dzieci kłócą się o polityczne zabawki w piaskownicy – wyjaśnia Meśnik.

Dodaje, że właśnie dlatego „jeszcze chwilkę poczekamy, aby podział: my – poważni, oni – dzieciarnia – jeszcze trochę wybrzmiał”.

Jeśli Kaczyński jednak nie nakaże przesunięcia terminów, „sam wtedy potwierdziłby najgorsze i najcięższe zarzuty, jakie od lat wysuwają pod jego adresem polityczni oponenci”.

Źródło: wp.pl

REKLAMA