Czas zapomnieć o NATO?

REKLAMA

Czy wiedzą Państwo, za co minister obrony Bogdan Klich ma dostać pokojową Nagrodę Nobla? Otóż – jak mówi najnowszy dowcip – za ostateczne rozbrojenie Polski. Niestety dużo jest w tym prawdy, choć oczywiście nie cała odpowiedzialność spada na Klicha. Nasz minister odpowiada przede wszystkim za to, że zamiast do powstania „silnej zawodowej armii”, doprowadził do zaistnienia armii urzędników w mundurach, czekających na przyspieszone emerytury i nie posiadających oczywiście żadnej zdolności bojowej. W taki bowiem twór przeistoczyło się podczas rządów PO polskie wojsko.

Jednak prawdziwym problemem w ostatnich miesiącach stało się NATO. Oficjalna doktryna Sojuszu Północnoatlantyckiego została podana w wątpliwość czy może raczej przeformułowana. Jak stwierdził w jednym z wywiadów szef sojuszu, Anders Rasmussen, NATO przestało być sojuszem obronnym przeciwko tradycyjnym zagrożeniom militarnym, co wyrazi najnowsza doktryna obronna paktu, która zostanie przyjęta w najbliższych dniach. Jego zdaniem, zagrożeniem dla Zachodu jest dziś np. terroryzm. Nie jest nim Rosja, z którą NATO winno współpracować, budując wspólny system obrony antyrakietowej i współdziałając przeciwko rozpowszechnianiu broni jądrowej. O ile to jest prawda i Rasmussen mówi to, co naprawdę myśli, nie powinniśmy być zdziwieni, gdy pewnego pięknego ranka przeczytamy w wiadomościach, że budowanie przez Amerykanów systemu obrony rakietowej w Polsce z przyczyn ekonomicznych jest bezsensowne i lepiej, by zbudowali ten system Rosjanie. Oni też powinni „chronić” Polskę parasolem atomowym. Dla naszego bezpieczeństwa powinniśmy więc ponownie otworzyć bazę np. w Legnicy, tyle że już nie dla żołnierzy sowieckich, tylko rosyjskich. Czy ktoś może takiemu rozumowaniu zarzucić brak logiki?

REKLAMA

Można oczywiście łudzić się, że ta metamorfoza Sojuszu Północnoatlantyckiego jest tylko formułą dyplomatyczną skonstruowaną, by uśpić czujność Rosji. Jednak fakty polityczne na to nie wskazują. Wręcz przeciwnie – coraz częściej widać, że NATO znalazło się na rozdrożu i jego istnienie powoli traci sens wskutek rozmycia fundamentów. Co więc trzeba robić, by nasz kraj w chwili kryzysu nie pozostał całkowicie rozbrojony i przez to bezbronny? Trzeba zwiększyć siłę własnej armii oraz rozpocząć mozolne konstruowanie dwustronnych sojuszów obronnych.

REKLAMA