Ziemkiewicz przeprasza za Endecję i zaprasza do nowego projektu politycznego

Rafał Ziemkiewicz. Foto: nczas.com
Rafał Ziemkiewicz. Foto: nczas.com
REKLAMA

Na swoim facebookowym profilu Rafał Ziemkiewicz postanowił ostatecznie zakończyć swoją przygodę z Endecją. Pisze, że jest mu wstyd i przeprasza wszystkich, których zawiódł. Poniżej pełna treść wpisu RAZa.

Projekt „Endecja” okazał się fiaskiem.

REKLAMA

Jednych to martwi, innych może cieszy – dla mnie jest powodem do wstydu. Zaangażowałem się w budowę stowarzyszenia, widząc szansę na powstanie siły społecznej na prawo od PiS, i wierząc, że taka siła jest w stanie wyciągnąć nas wreszcie z błędnego koła polityki plemiennej wojny tożsamościowej, wprowadzając na ścieżkę wiodącą ku Polsce republikańskiej, wolnorynkowej, dostatniej i silnej. Stowarzyszenie Endecja miało działać na rzecz powstania takiej siły i wzmacniać ją.

A w każdym razie, nie chciałem mieć do siebie pretensji, że kiedy taka szansa się pojawiła, nic nie robiłem, ograniczając się do komentowania.

Teraz mam za to do siebie pretensje o co innego: o to, że zrobiłem za mało. Nie wgłębiłem się w porę w statut stowarzyszenia, które postanowiłem firmować własną twarzą i nie poddałem go stres-testowi, co będzie, jeśli sprawy pójdą źle.

A niestety poszły źle.

PIWONIA (sojusz prawicy wolnościowej, narodowej i antysystemowej) nadal wydaje mi się najlepszym, co mogłoby Polskę spotkać. Ale porozumienie Pawła Kukiza z Januszem Korwin Mikke z różnych powodów okazuje się niewyobrażalne, a organizacje narodowe są na etapie wzajemnego udowadniania sobie, która jest prawdziwa. Paweł Kukiz zrezygnował z marzenia o ruchu społecznym, opartym na różnych środowiskach, i buduje po prostu jeszcze jedną partię polityczną, samemu coraz bardziej wchodząc w rolę jeszcze jednego polityka. A dwóch posłów, którzy współuczestniczyli w tworzeniu stowarzyszenia, w tym jego przewodniczący, uznało, że im z Kukizem nie po drodze i postanowiło de facto wstąpić do PiS.

Stworzyło to sytuację kuriozalną, bo PiS z ideą endecką nie ma nic wspólnego, a sam Jarosław Kaczyński tradycji tej wręcz nienawidzi i gardzi nią nie mniej niż opiniotwórcze salony lewicy.

Ponieważ akces do stowarzyszenia zgłosiło w pierwszych miesiącach jego działania niemal dwa tysiące osób, uznałem, że ich entuzjazmu nie można marnować i zaproponowałem, że stanę na czele stowarzyszenia pod warunkiem zmiany jego formuły – przede wszystkim wyraźnego oddzielenia od bieżącej, partyjnej polityki i wycofania się z prac organizacji czynnych polityków. Ten pomysł, mam wrażenie, spodobał się większości zaangażowanych w projekt, ale, jak dziś widzę, zupełnie rozminął się z planami i zamierzeniami grupy organizatorów. Po mojej deklaracji zastosowali oni długotrwałą obstrukcję, nie zwołując posiedzenia zarządu. Dopiero wtedy wczytałem się w statut i uświadomiłem sobie, że w wypadku tego rodzaju konfliktu stowarzyszenie jest strukturą całkowicie niesterowną, ciała statutowe trudno jest zebrać, a jeśli się to uda, ich decyzje mogą być łatwo na wniosek mniejszościowej grupy zakwestionowane przez sąd rejestrowy.

Uznałem też z różnych względów, także osobistych, że nie przystoi mi wdawać się w tak gówniarskie przepychanki, jakie się szykowały. Stąd, gdy przez obstrukcję prezesa, nie zwołującego posiedzenia zarządu, kuriozalna sytuacja była przeciągana miesiącami, podczas których zdecydowana większość członków zniechęciła się i de facto porzuciła stowarzyszenie, wycofałem swoją deklarację. Wtedy dopiero zarząd zebrał się, by wybrać nowego prezesa – tak samo jak poprzedni zaangażowanego w ruch Kornela Morawieckiego i partię rządzącą, jedno i drugie, powtórzę, z jakkolwiek rozumianą endecją nie mające niczego wspólnego.

Przepraszam wszystkich, których zawiodłem. Obiecuję wyciągnąć wnioski z lekcji, której udzieliła mi rzeczywistość.

Pracuję nad projektem zinstytucjonalizowania swej pozaliterackiej działalność, który, mam nadzieję, będzie w stanie skuteczniej działać na rzecz lepszej Polski, i z góry do udziału w tym projekcie, gdy już dojrzeje, wszystkich zapraszam – poza tymi, którzy chcieliby w nim szukać odskoczni do działalności politycznej.

Amerykanie mówią „shit happened” i idą dalej. Nie jestem Amerykaninem, więc raz jeszcze przepraszając za sprawiony zawód, odwołam się do słów modnego w czasach mej młodości poety:

„Zaprawdę, godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z-padłych-wstawać
Dobra wasza, gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba”

REKLAMA