Bądź pierwsza!

REKLAMA

Nasze prababki i dalsze antenatki były bardzo chytre: przecież to Mężczyźni, silniejsi i bardziej inteligentni, rządzili światem. A one spokojniutko, cichutko, pomalutku, pracując całymi pokoleniami, oswoiły Mężczyzn tak, że to Oni pracowali dla nas. Jeśli jest się szczęśliwą właścicielką słonia, to trzeba go bardzo starannie wytresować, bo tak ogromne bydlę może nam zrobić dużo szkody. I nasze przodkinie tak właśnie wytresowały Mężczyzn – do niedawna jedli nam z ręki.

Wymaga to jednak nieustannej tresury. Chłopiec od maleńkości musi być uczony, że dziewczynce trzeba ustąpić, dziewczynka ma prawo kaprysić (i trzeba jej kaprysy spełniać!), starszy chłopiec musi dziewczynek rycersko bronić, potem nosić na rekach. Potem musi je kochać. Jak wiadomo, zakochana kobieta pozwala zakochanemu w niej Mężczyźnie robić z nią wszystko, na co ona ma ochotę – i tak to powinno pozostać. Oni mają odgadywać nasze pragnienia. I w miarę możliwości je spełniać.

REKLAMA

Tresura wymaga jednak utrwalenia. Dlatego musimy na każdym kroku wymagać, by Mężczyźni uznawali nasze pierwszeństwo. To my mamy pierwsze być obsługiwane, pierwsze słodzić herbatę, pierwsze przechodzić przez drzwi… Co jest ważne dla ogólnej organizacji towarzyskiej – nie traci się czasu na wahanie, kto ma pierwszy przejść przez drzwi i kto pierwszy słodzi.
Musisz to robić sama! Na każdym kroku. Gdy Mężczyzna nie ustąpi ci przy wejściu do windy -cofnij się, a na zapraszający gest powiedz z ujmującym uśmiechem: „jak Panu się tak śpieszy, nie będę zawadzać!”. Zrozumie i zapamięta.

Każda z nas musi to robić – w naszym wspólnym interesie. I w interesie społeczeństwa, które traci kulturę, gdy inteligencja i siła Mężczyzn nie są temperowane przez wypracowane latami obyczaje. Musimy walczyć z agentkami Mężczyzn – „feministkami”. Mężczyźni, którzy chcieli zrzucić „jarzmo kultury” narzucone im przez nasze antenatki, wymyślili bowiem „feministki” – domagające się „równych praw”. Czyli: by nie otwierano przed nami drzwi, nie podawano nam płaszczy, byśmy musiały służyć w wojsku… Okropność!

I oczywiście byśmy na każdą propozycję miłosną odpowiadały jak (wytresowany przez nasze prababki) włoski grenadier: „Zawsze do usług!”. Niedoczekanie!

REKLAMA