Ziemkiewicz: wolny handel jest potrzebny słabym

REKLAMA

Podobno – wiadomość ta jakoś mi umknęła i dotarła okrężną drogą z opóźnieniem – prezydent Bush swego czasu podpisał tzw. farm bill; ustawę, która zwiększa o prawie osiemdziesiąt procent dopłaty dla amerykańskich farmerów ze strony rządu federalnego. Jest to oczywiście fakt dla konserwatywnego liberała bardzo smutny. Dopłacanie z pieniędzy podatników do produkcji rolnej to zły pomysł. Uleganie lobbingowi jakiejś grupy, której interesy stoją w sprzeczności z interesem ogółu, źle świadczy o administracji Busha, a stosowanie protekcjonizmu wobec własnej gospodarki przy jednoczesnym agitowaniu na forum międzynarodowym na rzecz światowego wolnego handlu na pewno spowoduje, zrozumiałe w tej sytuacji, oskarżenia Amerykanów o obłudę.

Dlaczego USA odstępują po raz kolejny od zasad, które niosą światu? Myślę, że głównie dlatego, że w ich skali sprawa ta, podobnie jak dopłaty do stali, mają marginalne znaczenie – dla budżetu federalnego to grosze, a za te grosze kupuje się poparcie liczącej się grupy wyborców. Tak niestety jest w demokracji. Słuszne zasady ulegają erozji pod codziennym naciskiem drobnych nacisków i małych interesików.

REKLAMA

Myli się jednak okrutnie, kto chce godnego pożałowania podpisu Busha używać jako argumentu przeciwko wolnemu handlowi. Na jego decyzji stracą farmerzy z Brazylii i paru innych krajów, którzy dotąd eksportowali na amerykański rynek. Na decyzji o ochronie celnej dla amerykańskiej stali straciła Europa. I co w związku z tym może Brazylia i Europa Ameryce zrobić? Nasuwałoby się powiedzieć, jak w znanym kabaretowym skeczu: „mogą jej skoczyć”. Ale jest to prawda tylko w 90 proc. Te 10 proc. to możliwość arbitrażu przed trybunałem WTO, który głównie dlatego istnieje, że właśnie Amerykanie, ci bardziej ideowi od obecnej administracji, doprowadzili do jego powstania. USA bowiem, jakkolwiek by to brzmiało, są jedynym światowym mocarstwem, któremu zdarza się nie kierować w polityce swoimi egoistycznymi interesami. Amerykanie nie mieli żadnego interesu w niepodległości Polski w 1918 r. ani w obronie przed komunizmem Wietnamu. Nie mają go też w wolnym handlu.

To znaczy – mają, ale interes długofalowy, którego polityk wybierany na kilkuletnią kadencję może nie zauważyć albo po prostu go zignorować. Lewacy twierdzą, jakoby wolny handel działał na rzecz bogatych. Jak wszystko, co twierdzą, jest to bzdura. Wolnego handlu potrzebują właśnie kraje słabe. Jeśli świat nadal polegałby na wojnach celnych i monopolach, to na pewno nie Ameryka by w tych wojnach przegrywała.

REKLAMA