Analiza: Panika i kryzys

REKLAMA

I am having a very good crisis („U mnie jest bardzo dobry kryzys”) – powiedział niedawno George Soros, zapewne zacierając ręce. Wokół pali się i wali, ludzie panikują, a Soros na tym wygrywa. To z kolei przypomina nam stare powiedzenie, że „the problem with socialism is socialism. The problem with capitalism is some capitalists”, czyli „problemem socjalizmu jest socjalizm, a problemem kapitalizmu są niektórzy kapitaliści”.

[nice_alert]Myślałem sobie o tym niedawno z kilku powodów. Po pierwsze – atmosfera w Imperium jest dość panikarska i pełna podejrzliwości. A jak wiadomo, wolny rynek opiera się na zaufaniu. W ogóle sprawy gospodarcze w dużym stopniu zależne są od naszego indywidualnego nastawienia do rzeczywistości. Człowiek optymistyczny, radosny jest zwykle przebojowy na polu ekonomicznym, pewną stopą kroczy po ścieżkach gospodarki. I odwrotnie – spanikowany pesymista zwykle nie jest ani dobrym producentem, ani konsumentem, ani wynalazcą, ani inwestorem.[/nice_alert]

REKLAMA

Sprawą pesymizmu zajmują się ostatnie numery czasopism mojego funduszu inwestycyjnego „T. Rowe Price Report” (nr 103, wiosna 2009) i „T. Rowe Price Investor” (marzec 2009). Tytuł wstępniaka w tym pierwszym to „Bessa dołującego rynku” („Bessa to bear market”). Druga publikacja zawiera między innymi artykuł „Psychologia inwestowania. Rozumienie i ujarzmienie ludzkich tendencji”. Chodzi o to, że emocje negatywnie wpływają na nasze decyzje inwestycyjne. Inna część mózgu wysyła impulsy pod wpływem strachu, a inna gdy jesteśmy spokojni.

[nice_info]W momentach kryzysu większość ludzi panikuje i podejmuje nierozsądne decyzje. Na przykład w tej chwili pod wpływem paniki wiele osób chce sprzedawać akcje i inne aktywa inwestycyjne. „T. Rowe Price Investor” doradza odczekanie, a nawet kupowanie akcji po obniżonych cenach. Rynek w końcu pójdzie w górę. Nie można poddawać się panice.[/nice_info]

To jest logiczne. Ale jak tu nie poddawać się panice, gdy w polityce taki kocioł. Rząd Obamy rozpoczął urzędowanie od rozpaczliwych jęków na temat gospodarki, potem uderzył w optymistyczne tony, ale w tej chwili wypowiedzi jego przedstawicieli brzmią bardziej minorowo. A co najważniejsze – z czeluści biurokratycznego potwora w Waszyngtonie wydobywają się gejzery nowych ustaw i regulacji. Obamaniacy stale odgrażają się kapitalistom, finansistom, bankierom i innym „odpowiedzialnym za kryzys”.

Wszędzie warczą bębny walki klas. Nikt nie wie, co się dzieje i co z tego wszystkiego wyjdzie. W tym kontekście większość naszych krewnych, przyjaciół i znajomych ma raczej ostrożne nastawienie do rzeczywistości, co nie sprzyja dynamicznej działalności gospodarczej.

[nice_info]Oto garść przykładów. Jak wspominałem wielokrotnie, nasza uczelnia nie przyjmuje pieniędzy podatnika. W związku z tym żebrzemy. Ale filantropia obecnie przeżywa bardzo poważny kryzys. W styczniu mieliśmy dostać datek w wysokości 1,5 miliona dolarów, lecz fundacja, która nas wspiera corocznie od wielu lat, tym razem przysłała nam list, że przykro jej, ale pieniądze zostały ukradzione. Zresztą razem z pieniędzmi rodzinnymi. Po prostu nieuczciwy zarządca finansowy – ale nie Bernie Madoff.[/nice_info]

Chociaż ten ostatni też nas kosztował – przez niego i jemu podobnych nasi dobroczyńcy nie mogą wywiązać się z wcześniej danych nam obietnic. Podczas naszej wyprawy na Florydę w lutym dowiedzieliśmy się, że w jednym tylko ekskluzywnym miasteczku West Palm Beach inwestorzy stracili 40 miliardów dolarów. A tam mieszka wielu naszych dobroczyńców. Bardzo bogaci zbiednieli o 50% i więcej. Dotyczy to zarówno ich fundacji charytatywnych, jak i zasobów własnych. Ludzie średnio zamożni potracili oszczędności całego życia. Ci, co mają pieniądze, siedzą na nich, a reszta stara się odbić od dna. W filantropii jest zastój. W bankowości do pewnego stopnia też.

[nice_info]Nasz rodzinny bank w Kalifornii jest solidny. Żadnych strat. Jako unia kredytowa należy do konsorcjum instytucji finansowych, gdzie wkłady gwarantuje rząd federalny. Jednym z wymogów członkostwa jest utrzymywanie depozytu gotówkowego rzędu kilku milionów dolarów w regionalnym oddziale banku centralnego. Ale ten bank (kredytowa unia-matka) rozłożył się. Rząd federalny zarządził, że depozyty gotówkowe banków lokalnych w związku z tym przepadają. Czyli banki zdrowe mają zapłacić za błędy banków prowadzonych kiepsko. Wpływa to negatywnie na całą gamę usług bankowych.[/nice_info]

Bankierzy są bardzo ostrożni. Ograniczają transakcje do minimum. Na przykład wielu wycofało się z pożyczek studenckich. Jest to katastrofa dla niektórych naszych studentów, szczególnie wywodzących się z niezamożnych domów. Dwa miesiące temu, aby im pomóc, otrzymaliśmy datek od dobroczyńcy na bezprocentowe pożyczki studenckie. Biurwa dystryktowa zabroniła nam jednak ich udzielić, bo nie mamy odpowiedniego pozwolenia. Zwróciliśmy się do lokalnego banku o obsługę tej transakcji. Normalnie byłaby to formalność.

[nice_info]Studenci podpisaliby odpowiednie papierki, a bank wypłaciłby fundusze, mając jako gwarancję nasze oszczędności. Niestety wszystkie banki, do których się zwróciliśmy, odmówiły. Zasłaniały się brakiem odpowiednich regulacji rządowych. Nigdy nic takiego nas nie spotkało, a chodziło przecież o mniej niż 100 tys. dolarów. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy banki nie mają ochoty zarobić na transakcji, gdyż boją się rządu. Toż to komuna![/nice_info]

Zresztą – w ramach istniejących regulacji – wiele banków pozwala sobie na szarże antykonsumenckie. Na przykład niespodziewanie podnoszą stopę oprocentowania na kartach kredytowych. Oto mamy kartę wydaną 10 lat temu z gwarancją, że na zawsze zostanie 4,99%. Ale, powiedzmy, bank splajtował i nowe kierownictwo firmy kredytowej zmienia wstecz warunki i podwyższa oprocentowanie karty do 15%. Gdyby chodziło o nowe zakupy, to jego prawo.

My takiej karty nie musimy używać. Ale oni zwykle wtedy stosują wstecz nowe oprocentowanie do starych długów – zgromadzonych na mały procent, według poprzedniego kontraktu. Mamy wyjście – możemy zamknąć kartę i utrzymać stary kontrakt. Wtedy płacimy 4,99% aż do zlikwidowania długu. Ale zamknięcie karty powoduje natychmiastowy spadek naszej wiarygodności kredytowej (creditworthiness). Czyli tracimy i tak, i tak. Na taką żarłoczność banków nóż się w kieszeni otwiera.

[nice_info]A oto sytuacja ekstremalna. Nasza koleżanka, profesorka historii sztuki, wpadła w poważne tarapaty finansowe za sprawą kart, których używała jako doktorantka. Wszystko szło jako tako aż do załamania się giełdy. Wtedy banki zweryfikowały jej zdolność kredytową i arbitralnie obniżyły poziom dostępnego kredytu poniżej kwoty, którą już wyczerpała. To znaczy nagle na kartach miała nabite więcej długu niż było dozwolone. Powiedzmy, w lipcu jej kredyt na karcie wynosił 10 tys. dolarów, a miała długu 9100 dolarów, a w listopadzie bank obniżył jej limit do 2 tys. dolarów, podczas gdy dług wynosił 8900 dolarów (bo wszystko spłacała na czas).[/nice_info]

Czyli bank zaczął od listopada karać ją, ściągając od niej dodatkowe, specjalne opłaty za przekroczenie limitu. A przecież to bank zmienił limit! Dodatkową karą była zmiana oprocentowania z 10% na 25% – związana z ryzykiem kredytowym. Natychmiast w podobny sposób zareagowały inne banki, u których nasza profesorka miała karty kredytowe. Zaczęła mieć nagle kłopoty ze spłacaniem kredytu, a długi rosły w postępie geometrycznym.

W marcu profesorka zwróciła się do mojej siostry o pomoc. Siostra dokonała jednorazowej wpłaty elektronicznej na jedną z jej kart. W maju bank będący właścicielem karty profesorki, używając elektronicznego adresu banku mojej siostry, bez pozwolenia właścicielki – posługując się starą, jednorazową autoryzacją transferu z marca – elektronicznie ściągnął 12 tys. dolarów z jej konta, tym sposobem spłacając w całości dług jej koleżanki na jednej z kart. Bank mojej siostry poniewczasie usiłował zablokować transakcję. Bank kredytodawca profesorki odmówił zwrócenia pieniędzy. Zrobiła się wielka awantura, sprawa jest niebywała. Szemrane towarzystwo spekulantów rżnie głupa. Chyba właśnie to miał na myśli Soros, gdy pisał: „u mnie jest bardzo dobry kryzys”.

[nice_download]Inne teksty Autora:[/nice_download]

REKLAMA