Chodakiewicz: Kontrwywiadowcze zabawy

REKLAMA

Niedawno w Polsce miała miejsce awantura. Jak doniosła pewna wysokonakładowa, lewicowa
gazeta, „harcerze” z kontrwywiadu – od Antoniego Macierewicza –skompromitowali siebie i służbę, umieszczając swoje zdjęcia z Afganistanu w internecie.

Potem okazało się, że to nie „harcerze”, ale zweryfikowani żandarmi. Nastąpiła też refleksja nad tym, jak najlepiej zabezpieczać działania kontrwywiadowcze. Po pierwsze – jak powinni zachowywać się kontrwywiadowcy na misji? Po drugie – kto zidentyfikował żołnierzy jako kontrwywiadowców? Wygląda na to, że zidentyfikowali ich inni kontrwywiadowcy, najpewniej ci nie zweryfikowani funkcjonariusze Wojskowych Służb Informacyjnych.

REKLAMA

To oni wyłuskali ich spomiędzy milionów zdjęć na portalu nasza-klasa.pl i wskazali usłużnym specjalistom od dziennikarskich linczów. Ale w jaki sposób zabezpieczać działania kontrwywiadowców w obecnych czasach? Naturalnie kretów należy pozbyć się czym prędzej. Powinny być regulaminy (i są) regulujące takie sprawy. Ale obecnie istniejące regulaminy powinny też uwzględnić zmiany w kulturze. W bazie nie ma wiele roboty i w
czasie wolnym od służby (a nawet na służbie) żołnierze obsesyjnie pstrykają sobie zdjęcia i kręcą filmy.

Zwykle służba w kontrwywiadzie pozostaje tajemnicą. Sukces oparty jest na tym, że inni żołnierze nie wiedzą o kontrwywiadowczym przydziale kolegi. Dlatego kontrwywiadowca powinien zachowywać się
w sposób uniemożliwiający identyfikację. Oznacza to, że powinien pozornie postępować tak jak inni. Ubierać się tak samo, mieć podobne zajęcia, fotografować czy pozwalać się fotografować.

Trudno bowiem stale unikać grupowych zdjęć, a zwłaszcza nie pozowanych. Unikanie tego powoduje natychmiast podejrzenia czy nawet pretensje. Dlaczego dany żołnierz unika pamiątkowych zdjęć? To jakiś dziwak czy może nie jest tym, za kogo się podaje? Tym samym następuje dekonspiracja. Gdy normalnością jest brak anonimowości, dla kontrwywiadowcy powinno to stać się narzędziem kamuflarzu. Naturalnie
trzeba te sprawy opracować, pamiętając, że jest to bolączka, która dotyka właściwie wszystkie tajne służby na świecie. Wyjątkiem jest chyba tylko totalitarna Korea Północna, bo już nie ultraprofesjonalny Izrael.

Na przykład, jak podał „Haaretz” (23 kwietnia 2008 r.), żołnierz z oddziału „8200”, wchodzącego w skład elitarnego Korpusu Wywiadowczego, pstrykał zdjęcia sobie i kolegom w ultratajnej bazie, a następnie wpuszczał je w internet na Facebook.com. Skazano go na 19 dni paki. Jest to na razie pierwszy i jedyny przykład ukarania izraelskiego wojskowego za takie przewinienie. Nie rozwiązuje to jednak problemu.

Izraelczycy nagminnie dokumentują w internecie przebieg swojej służby i utrzymują portale z rozmaitymi zdjęciami. Na razie tyko dowództwo lotnictwa Izraela wydało rozkaz, aby żołnierze służący w tajnych jednostkach zdjęli zdjęcia ze swoich portali. Izraelskie siły zbrojne po prostu nie wiedzą, co z tym fantem
zrobić. Zdjęcia często ukazują żołnierzy nie tylko w tajnych bazach, ale również obsługujących tajne systemy broni – stojących przy kolegach, którzy nie powinni istnieć w sferze publicznej. Na razie izraelskie wojsko ma zamiar wprowadzić szkolenia, aby uświadomić żołnierzom niebezpieczeństwa cywilnej kultury internetowej. O ile Izrael ma pewne kłopoty, o tyle Stany Zjednoczone po prostu w nich toną.

Komputerowcy i wywiadowcy wiedzą doskonale jak odczytać adres IP, jak zlokalizować sieć, na której operuje dany komputer, jak interpretować zdjęcia w internecie, jak odczytywać rozmaite dane na portalu czy blogu. Np. wystarczy podczepić na blogu rodzin wojskowych modlitwę za męża, którego właśnie odkomenderowano na pole bitwy, aby wywiadowca mógł wywnioskować, w jakim oddziale służy.

Płk Andy Pears z Air University przeprowadził eksperyment. Podał się na jednym z portali za sierżanta, wsadził fałszywe zdjęcie i inne fałszywe dane. Stworzył swój profil, co pozwoliło mu bez problemów wejść na portale innych członków tego wojskowego klubu internetowego (military social networking site). „Dzięki
kilku pstryknięciom myszką płk Pears odnalazł opowieści o walkach i operacjach, zdjęcia z miejsc rozlokowania wojska, opisy i obowiązki wypełniane w tych miejscowościach oraz szczegóły o
odznaczeniach wojskowych użytkowników” – jak podała Ashley M. Wright w „Air Force Print News Today” (1 kwietnia 2008 r.). Większość tych informacji powinna pozostawać utajniona albo przynajmniej powinna być traktowana dyskretnie. Tak nie jest.

Po prostu wojskowi amerykańscy z zasady podchodzą z życzliwością do kolegów, którzy pytają o ich doświadczenia czy wspólnie wspominają przeżycia wojenne. Jest to świetny sposób na wyciąganie tajemnic wojskowych. Niedawno stwierdzono, że Al-Qaida uzyskuje 80% swoich informacji wywiadowczych z internetu. Brytyjczycy znaleźli nawet setki fałszywych kont założonych przez terrorystów w sieci.

Proszono, aby żołnierze zwinęli swoje profile z portali społecznościowych, przynajmniej tych cywilnych. Między innymi dlatego w kwietniu 2007 roku Departament Obrony USA nałożył restrykcje na żołnierskie blogi. W maju zakazał używania YouTube i MySpace. Ograniczono dostęp do radia internetowego. Wojskowi już nie mogą umieszczać w internecie swoich filmów wideo ani zdjęć, ani tekstów dotyczących ich osobistych spraw. Ale nie dotyczy to komputerów domowych, czyli żołnierze nie mogą bawić się w pracy, ale mogą to samo robić po służbie. Zabezpieczenia kontrwywiadowcze są raczej pro forma. Siły Powietrzne USA wymagają od lotników i personelu naziemnego uzyskanie pozwolenia na publikowanie rozmaitych materiałów w internecie. Naturalnie takie instrukcje pozwalają ukarać żołnierzy po fakcie. Bardzo wielu po prostu albo o nich nie wie, albo je lekceważy i dalej szaleje w internecie. Z drugiej strony – jak podał David Talbot w „Technology Review” (marzeckwiecień 2008 r.) – w Iraku wojsko używa internetowych portali społecznościowych z mapami, zdjęciami i szczegółami, aby pomóc sobie w prowadzeniu walki przeciw partyzantom.

Internet to broń obosieczna.

Artykuł pochodzi z bieżącego ewydania „Najwyższego Czasu!”. Zachęcamy do wykupienia e-prenumeraty.

W sklepie nczas.com pojawiło się 15-ście książek zaliczanych do absolutnej klasyki. Polecamy również pakiety publikacji Janusz Korwin Mikkego, Stanisława Michalkiewicza, zbiór książek o Żydach itd.:

———————————————————————————————–
koniec
———————————————————————————————–

UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części) z działu „numer bieżący” oraz „ważne”, jest możliwy jedynie:

a) za podaniem klikalnego źródła
b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu (aż do napisu „koniec”) np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie itp.

REKLAMA