Dariusz Kos: Totalitaryzm gospodarczy Tuska

REKLAMA

Jeśli tak ma wyglądać liberalizm Platformy, to ja krzyczę: – Komuno, wróć!” – napisał w jednym z zeszłotygodniowych tekstów na swym blogu Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

To komentarz do ostatnich posunięć rządu PO-PSL i samego premiera Donalda Tuska. I trudno zakrzyczeć inaczej niż szef wolnościowej organizacji, jeśli przyjrzeć się faktom. W jednym tygodniu bowiem szef rządu Donald Tusk publicznie ogłasza się najbardziej liberalnym premierem naszego kraju, by w następnym tygodniu w kolejnych działaniach swojego rządu i długoweekendowym orędziu pożegnać się z liberalizmem gospodarczym.

REKLAMA

Powrót do „kołodkowych” pomysłów spowiadania się przed urzędami skarbowymi z własnego majątku poprzez deklaracje majątkowe, udostępnienie prokuratorom wglądu we wszelkie operacje na koncie bankowym przedsiębiorców i osób fizycznych, pomysł wybudowania na terenach specsłużb centrum z danymi każdego podatnika czy choćby rzucenie pomysłu rozszerzenia opodatkowania rolników podatkiem dochodowym – to działania rządu Tuska w ostatnim tygodniu. Do tego dochodzi orędzie premiera, w którym nic nie było o wolności gospodarczej, za to dużo o socjalnych pomysłach rządzącej koalicji. Na dodatek wiceminister finansów zasugerowała „poważne” zmiany w podatku od spadków i darowizn, co może
oznaczać likwidację ulg wprowadzonych za poprzedniego rządu.

Kołodko wiecznie żywy Media „głównego nurtu”, nawet te gospodarcze, zupełnie nie zauważyły powrotu
rządu Platformy Obywatelskiej do pomysłów socjalistycznego ministra finansów Grzegorza Kołodki. Ministerstwo finansów miesiąc temu opublikowało na swych stronach internetowych projekt nowelizacji
ordynacji podatkowej. Pamiętacie państwo, jak minister i wicepremier Kołodko w rządzie SLD za czasów premiera Leszka Millera chciał wprowadzić deklaracje majątkowe? Każdy przedsiębiorca, a nawet zwykły
podatnik miał wyspowiadać się przed fiskusem z posiadanych nieruchomości i wszelkich ruchomości. To był kij, a marchewką miała być abolicja podatkowa, czyli po dokładnym zeznaniu, co się posiada, urząd skarbowy nie nakładałby zaległego podatku. Jednak od tej pory trzeba by było płacić już tyle, ile się należy, bowiem fiskus wiedziałby już, jaki ma się majątek, a poza tym deklaracje majątkowe trzeba by było co roku aktualizować. Ów plan Kołodki nie wszedł w końcu w życie, choć zdominowany przez SLD parlament przegłosował odpowiednie ustawy.

W ostatnim momencie zawetował je prezydent Kwaśniewski, ale nie dlatego, że był liberałem gospodarczym. Nie chciał po prostu, by jego koledzy musieli np. informować fiskus o kontach zakładanych przez Petera Vogla. Teraz ów „plan Kołodki” chce zrealizować minister Jan Vincent-Rostowski – również przy pomocy kija i marchewki. Tą ostatnią ma być nierealizowanie orzeczeń urzędów skarbowych o zaległościach podatkowych. Obecnie jeśli fiskus stwierdzi, iż trzeba dopłacić do jakiegokolwiek podatku, od razu ściąga należną sumę z konta, a jeśli jej tam nie ma, to blokuje konto i cały majątek przedsiębiorcy lub firmy.

Oczywiście od decyzji można się odwołać, ale nie wstrzymuje to przepływu majątku do urzędu skarbowego.
Platforma zapowiadała zlikwidowanie takiego obrotu pieniędzy, a więc fiskus ściągałby pieniądze dopiero po
uprawomocnieniu się decyzji, czyli po jej potwierdzeniu przez sąd i zamknięciu drogi do odwołania. To samo chciał przeprowadzić w poprzednim rządzie PiS wiceminister finansów Mirosław Barszcz, jednak poległ w konfl ikcie z ministerialnymi urzędnikami.

Mafia urzędnicza Teraz ci sami urzędnicy resortu finansów zmienili taktykę i zgodzili się na propozycję, by decyzje podatkowe były wykonywane dopiero po ich zatwierdzeniu przez sąd, jednak zaproponowali, by było
tak tylko w stosunku do tych podatników, którzy złożą urzędnikom skarbowym deklarację majątkową – taką samą jaką proponował słodko. Jeśli podatnik odmówi złożenia takiej deklaracji, do czego będzie miał prawo, to decyzje fiskusa o ściągnięciu pieniędzy i zablokowaniu konta będą realizowane natychmiast.

Odpowiednie przepisy znalazły się w opracowanym właśnie projekcie nowelizacji ordynacji podatkowej. Projekt zakłada, iż spowiedź przed fiskusem ma być dość szczegółowai dotyczyć wszystkich ruchomości i nieruchomości, których wartość przekracza 10,6 tys. złotych.

Na dodatek klauzulę o wykonalności decyzji fiskusa dopiero po ich uprawomocnieniu urzędnicy resortu finansów obwarowali licznymi wyjątkami. „Jeżeli strona [czyli podatnik, wobec którego wydano
decyzję o dopłacie do podatku – przyp. red.] nie posiada majątku o wartości odpowiadającej wysokości zaległości podatkowej wraz z odsetkami za zwłokę, na którym można ustanowić hipotekę przymusową
lub zastaw skarbowy, korzystając z pierwszeństwa zaspokojenia, lub zobowiązanie podatkowe może ulec przedawnieniu przed zakończeniem postępowania decyzją ostateczną” – czytamy w projekcie zmian ordynacji podatkowej – to wtedy fiskus natychmiast przelewa pieniądze z firmy do urzędu skarbowego, nie czekając na ostateczny wyrok.

W sumie takich wyjątków jest sześć. Wścibski prokurator Tusk To na razie projekt ministerstwa finansów.
Może się on jeszcze zmienić, zanim trafi pod obrady rządu. Może też trafić do kosza. Jednak bym na to nie liczył po tym, co rząd i premier Donald Tusk zrobili z tego typu projektem innej ustawy.

Szef rządu, który sam określa się jako gospodarczy liberał i krytykował poprzedni rząd PiS za zbyt duże uprawnienia nadawane prokuratorom, teraz sam postanowił przyjąć projekt ustawy opracowany przez poprzednią ekipę rządową. Oto rząd PO-PSL skierował do Sejmu projekt umożliwiający prokuratorom wgląd
w konta osób prowadzących działalność gospodarczą, kiedy tylko prokuratorów najdzie na to ochota. Prokuratura nie musi nawet postawić zarzutów osobie, której konto chce przeglądać, a pytaniem o zgodę sądu nie będzie sobie zawracała głowy. Wystarczy, że nazwisko Kowalskiego przewinie się w śledztwie, które prowadzi.

Wystarczy choćby, że Kowalski, mający zakład usługowy czy prowadzący osiedlowy sklepik, będzie świadkiem w postępowaniu dotyczącym zupełnie kogoś innego – np. osoby, która prowadzi swój biznes po sąsiedzku. To wystarczająca podstawa prawna, według „liberalnego” premiera Tuska, by prokurator
mógł przejrzeć konto Kowalskiego. Jeśli coś go w nim zainteresuje i dopatrzy się znamion przestępstwa, to nie może tego zataić i musi wszcząć osobne postępowanie wyjaśniające bądź poinformować urząd skarbowy. I w ten sposób świadek-sąsiad może być zmuszony do spowiadania się ze swojej działalności
gospodarczej. Tak właśnie planuje premier Tusk, który publicznie przyznał, iż w projekcie takiego prawa nie widzi nic niestosownego.

– Przyjęcie takiego prawa oznaczałoby wprowadzenie elementu państwa policyjnego. Państwo miałoby dostęp do najintymniejszych informacji o obywatelu. Informacje o majątku są i powinny być chronione – komentuje działania obecnego rządu Roman Kluska, były szef Optimusa, i przestrzega: – Znając polską prokuraturę, nie pozwoliłbym jej na dostęp do kont bankowych. Już sprawa Olewnika pokazała, jak działa
polski system sprawiedliwości. Prokuratura często nie stoi po stronie prawa, widać to też po moich doświadczeniach. Po wybuchu całej afery związanej z moją firmą prokuratura została skazana przed
sądem karnym „za niewątpliwie niesłuszne zatrzymanie” mnie.

Co prawda odszkodowanie, które musiała zapłacić, było śmieszne – 5 tys. zł – ale sprawa pokazała, że prokuratura z pełną świadomością może prawo łamać. Warto przy tym dodać, iż projekt zmian przygotował rząd PiS, a wprowadza je pod obrady parlamentu rząd PO. To pokazuje, jak wyglądałyby rządy PO-PiS
i obnaża brak różnic w podejściu do wolności gospodarczych między oboma ugrupowaniami.

Ministerstwo podglądaczy

To jeszcze nie koniec inwigilacji. Ministerstwo Finansów chce wybudować potężne centrum obliczeniowe i rozrachunkowe, gdzie przetwarzane mają być wszelkie informacje dotyczące podatków i osób je płacących. Jeśli przejdą deklaracje majątkowe, to także wiedza o majątkach Polaków byłaby tam przechowywana.

Owo centrum ma powstać w Radomiu. Jednak, jak poinformował „Puls Biznesu”, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła propozycję „nie do odrzucenia”, by ten zbiór danych powstał na terenie tej specsłużby w Elmerowie pod Warszawą. Szefostwo resortu fi nansów zastanawia się nad propozycją ABW.

Jeśli się zgodzi, to w ten sposób tajne specsłużby będą mogły mieć dostęp do niezwykle cennych informacji
o obywatelach RP. Co prawda teraz też mogą je zdobywać, ale wymaga to od nich trudu, i to dużego.

Wybudowanie bazy danych na ich terenie to po prostu podanie im tych informacji na tacy. I o to właśnie chodzi w powyższej propozycji. Co prawda Agencja zastrzega się, że zawsze działa i będzie działać zgodnie
z prawem, ale właśnie po to jest tajną specsłużbą, by nikt nie wiedział, kiedy działa i jak działa.

Jeśli wszystkie powyższe plany wejdą w życie, premier Donald Tusk będzie mógł ogłosić się najbardziej totalitarnym premierem od 1989 roku i nie będzie zbytniej różnicy między rządami komuny a „liberałów” z PO. Historia zatoczy koło i Robert Gwiazdowski z CAS będzie mógł na swym blogu dokonać wpisu
pod tytułem: „Komuna mnie posłuchała – wróciła”.

Artykuł pochodzi z bieżącego ewydania „Najwyższego Czasu!”. Zachęcamy do wykupienia e-prenumeraty.

W sklepie nczas.com pojawiło się 15-ście książek zaliczanych do absolutnej klasyki. Polecamy również pakiety publikacji Janusz Korwin Mikkego, Stanisława Michalkiewicza, zbiór książek o Żydach itd.:

———————————————————————————————–
koniec
———————————————————————————————–

UWAGA: Przedruk artykułów z działu „numer bieżący”, jest możliwy jedynie:

a) za podaniem klikalnego źródła
b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu (aż do napisu „koniec”) np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie itp.

REKLAMA