Standardy polskie i niemieckie

REKLAMA

Niemiecki prezydent podał się do dymisji. Dlaczego? Bo wypłynęły jego naciski na prasę, w banalnej zresztą sprawie. A być może dodatkowo jego żona zbyt tanio kupiła samochód? A nieco na wschód od Niemiec leży Polska. Polacy też mają prezydenta. Czy wywiera on jakieś naciski na prasę? Nie żartujmy, on po prostu ma w telewizji swoich komisarzy. Prócz tego zamieszany jest w tzw. aferę marszałkowską, w której zaczyna słać się trup. Co więcej – ten prezydent sam kiedyś powiedział, że zrezygnuje z udziału w życiu publicznym, jeśli sprawa jego byłego podwładnego, wiceministra obrony narodowej Romualda Szeremietiewa, zakończy się prawomocnym uniewinnieniem. Zakończyła się, a prezydent się nie wycofał. W tej sytuacji powstaje pytanie, czy może się w ogóle coś takiego zdarzyć, co zmusi polskiego polityka pokroju Bronisława Komorowskiego do powiedzenia sobie i publiczności: tak, dałem ciała, przyznaję się i odchodzę. Wydaje się, że takie zdarzenie w przyrodzie nie istnieje.

Nie jest to zresztą wyłączna domena dzisiejszych czasów. Przecież bardzo podobnie było w II Rzeczypospolitej, o czym regularnie przypomina Krzysztof M. Mazur. Nawet w obliczu wrześniowej katastrofy w 1939 roku dość ciężko było odkleić niektóre persony od stołków, które zresztą zdążyły wywieźć w bezpieczne miejsce za granicę. Choć trzeba przyznać, że zdarzały się wyjątki – choćby Walery Sławek, w którym obudziło się sumienie, o ile jego samobójczej śmierci nie wyjaśniają lepiej teorie spiskowe. Może właśnie przypadek tej prezydenckiej dymisji – drugiej w bardzo krótkim czasie – wyjaśnia, dlaczego Niemcy to państwo poważne, a Polska w dzisiejszym kształcie, wbrew propagandzie reżimowych dziennikarzy, to coś w rodzaju drugiej Białorusi z podobnymi standardami niemal na wszystkich poziomach.

REKLAMA
REKLAMA