Cukiernik: Tusk i Pawlak dobijają małe firmy

REKLAMA

Podstawą polskiej gospodarki są małe i średnie firmy, które wytwarzają około 2/3 polskiego PKB i zatrudniają 2/3 pracowników. Do ich kieszeni coraz bardziej dobija się ZUS. Od początku tego roku już trzy razy podnoszono minimalne obciążenia społeczne małych firm. Najpierw w styczniu wzrosły wskaźniki przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto oraz średniego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw za czwarty kwartał 2011 roku, na podstawie których ustala się podstawę wymiaru składek na przedsiębiorców. Od lutego podniesiono z 6 proc. do 8 proc. (czyli o ponad 33 proc.!) podstawy wymiaru składkę rentową w części opłacanej przez pracodawców. Wreszcie od maja wzrosła z 1,67 proc. do 1,93 proc. podstawy wymiaru (czyli o ponad 15,5 proc.!) składka wypadkowa.

10 procent w rok

REKLAMA

Oznacza to, że koszty obowiązkowych ubezpieczeń społecznych dla przedsiębiorców zwiększyły się w porównaniu do grudnia 2011 roku z 890,14 zł do 981,26 zł (o 91,12 zł), czyli aż o ponad 10,2 procent! Toż to rozbój w biały dzień pomarańczowo zielonej koalicji. Mało tego, od momentu objęcia rządów przez premiera Donalda Tuska we wrześniu 2007 roku, łączne obowiązkowe składki na ZUS wzrosły aż o 28,7 proc. (z 762,45 zł). Na dodatek w lutym br. rząd Donalda Tuska mówił też o planowanym podniesieniu składki na ubezpieczenie społeczne dla przedsiębiorców tak, aby wahała się w zależności od ich rzeczywistego dochodu od 400 zł do 2400 zł miesięcznie, co dla niektórych oznaczałoby nawet czterokrotny wzrost!

Największym haraczem w ramach przymusowych ubezpieczeń jest oczywiście składka emerytalna na ZUS, która aktualnie wynosi 19,52 proc. ciągle podnoszonej podstawy (obecnie 2115,6 zł). Składka emerytalna dla przedsiębiorców, która we wrześniu 2007 roku wynosiła 309,7 zł, w 2012 roku zwiększyła się do 412,97 zł, czyli aż o ponad 33,3 procent! Dla porównania: według informacji ministra Rostowskiego, średnia emerytura w 2011 roku wynosiła 1795 zł, jednak minimalna emerytura w tym roku wyniesie zaledwie 799,18 zł, a taka właśnie czeka w przyszłości przedsiębiorców, którzy teraz płacą wymienione powyżej sumy.

Emerytury w dół

Mimo to ZUS-owi ciągle brakuje pieniędzy i ostatnio po przeforsowaniu podniesienia wieku emerytalnego mężczyzn z 65 do 67 lat i kobiet z 60 do 67 lat, co w praktyce oznacza ich ilościowe zmniejszenie, pojawiają się coraz ciekawsze pomysły ratowania tego niewydolnego systemu. NSZZ „Solidarność” złożył w Sejmie projekt ustawy, której celem jest obciążenie stron umowy o dzieło obowiązkowymi składkami na ZUS. Zdaniem Andrzeja Arendarskiego, prezesa Krajowej Izby Gospodarczej, będzie to miało negatywny wpływ na finanse firm, na samych pracowników i poszerzy szarą strefę. – W sensie elastyczności zatrudniania jest to krok wstecz – powiedział Arendarski w TV Biznes. – Zawsze tego typu restrykcyjne posunięcia generują zwiększenie się szarej strefy, zatrudniania nielegalnego. Jak zaznacz Arendarski, w takiej sytuacji zmniejsza się efektywność i konkurencyjność firm, a to może mieć wpływ na samo zatrudnienie pracowników, czyli rozpoczną się zwolnienia. – Związki [zawodowe – T.C.] nie widzą prostej zależności, że sztywny kodeks pracy powoduje zwiększenie bezrobocia i zwiększenie szarej strefy – mówi Arendarski. No, ale przecież związkom zawodowym nie zależy na zmniejszeniu bezrobocia, bo one nie reprezentują bezrobotnych, tylko pracujących. Zresztą o perfidii i destrukcyjnej działalności związków zawodowych w USA wypowiedziała się niedawno waszyngtońska Fundacja Heritage. Jak wynika z raportu tej Fundacji, związki zawodowe walczą o zrzeszenie wszystkich zatrudnionych, ponieważ chcą w ten sposób chronić leniwych pracowników. „Władze związków chcą zapewnić wszystkim takie same podwyżki i awanse, niezależnie od indywidualnych wyników pracy. Jeśli związek wynegocjuje podwyżki tylko dla zrzeszonych pracowników, to ci lepiej pracujący mogą odmówić wstąpienia do niego. Ci pracownicy wynegocjowaliby sobie oddzielne umowy z podwyżkami uzależnionymi od ich wyników. Najlepsi pracownicy parliby do przodu szybciej, pozostawiając mniej pieniędzy i etatów do awansów dla ludzi zrzeszonych w związkach. Dlatego związkowcy chcą każdego w swoich szeregach” – napisano w raporcie. Z kolei w Australii doszło do wielkiego skandalu związanego z nadużyciami związkowców służby zdrowia. Wydaje się, że w Polsce nie jest inaczej.

Pomysły Palikota

Innym pomysłem lewicowych polityków na ratowanie systemu emerytalnego jest… obniżenie składki na ZUS o 30 proc., co zaproponował Janusz Palikot, który jednocześnie chce likwidacji tzw. umów śmieciowych lub obłożenia ich niższą składką na ZUS, co zrekompensuje mniejsze wpływy do kasy FUS po obniżeniu składki. Z kolei PiS proponuje obniżenie o połowę składki na ZUS dla absolwentów podejmujących pierwszą pracę przez pierwsze dwa lata. Przeciwko podnoszeniu składek opowiadają się także przedsiębiorcy. „Równoważenie systemu emerytalnego powinno być realizowane poprzez likwidację przywilejów i zmniejszanie wydatków, a nie zwiększanie składek. Nie można zwiększać obciążeń przedsiębiorców i poszukiwać oszczędności w ich kieszeniach w celu finansowania nieusprawiedliwionych przywilejów dla innych grup” – uważają przedsiębiorcy z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Tymczasem ZUS nie tylko pobiera wysokie składki, ale także błędnie informuje podatników o możliwości niepłacenia składek (w przypadku zawieszenia działalności gospodarczej), a potem żąda tych składek wraz z odsetkami (warto dodać, że właśnie teraz w wyniku decyzji Rady Polityki Pieniężnej stopa procentowa odsetek od zaległości ZUS-u wzrośnie z 14 do 14,5 procent)!

Ponadto szacuje się, że nawet 100 tysięcy osób w ostatnich la-tach, z powodu zmiany interpretacji przepisów i związanej z tym egzekucji rzekomych długów, ukryło się w szarej strefie lub za granicą. Z kolei inicjatywa „STOP bezprawiu ZUS” sprzeciwia się żądaniom Zakładu, w których ten domaga się zapłacenia przez przedsiębiorców składek za okres sprzed wejścia w życie ustawy, która na nich taki obowiązek nakłada. Sprawa naliczania przez ZUS składek wstecz wraz z odsetkami z tzw. tytułu zbiegów ubezpieczeń rozpoczęła się w 2009 roku, kiedy to nagle ZUS – wbrew wcześniejszym zapewnieniom i opiniom – zmienił interpretację przepisów i zaczął kwestionować legalność opłacania składek. Konsekwencją tej zmiany stanowiska jest naliczanie przez ZUS składek na ubezpieczenia społeczne od działalności gospodarczej za okres nawet do 10 lat wstecz wraz z horrendalnymi odsetkami, co daje kwoty sięgające nawet 30-100 tysięcy złotych. Szacuje się, że sprawa może dotknąć nawet pół miliona osób, a w wyniku działań Zakładu może zbankrutować 35 tysięcy przedsiębiorców. W związku z tym, dzięki działaniom Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, do laski marszałkowskiej wpłynął „Poselski projekt ustawy o umorzeniu należności powstałych z tytułu niezapłaconych składek na ubezpieczenia społeczne osób prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą”. Zgodnie z projektem, z umorzenia będzie mógł skorzystać każdy przedsiębiorca, który ma jakiekolwiek zaległości z tytułu opłacania składek z własnej działalności gospodarczej w latach 1999-2009. A o tym, jak bezzasadne są często decyzje biurokratów z ZUS-u, świadczy choćby fakt, że – jak podaje „Metro” – w co drugim odwołaniu dotyczącym wysokości składek na ZUS sąd przyznaje rację przedsiębiorcy.

„Ubezpieczeni” uciekają za granicę

W dużej mierze z powodu represyjnego systemu obowiązkowych ubezpieczeń społecznych wiele firm bankrutuje albo ucieka za granicę. To nadmierną zachłanność ZUS-u można obwiniać za to, że w ostatnich miesiącach wzrosła liczba niezapłaconych faktur w obrocie biznesowym – o 34 proc., a większa liczba zatorów płatniczych to pierwszy krok do bankructwa.. To samo mówią dane sądów gospodarczych, z których wynika, że w ciągu roku w Polsce liczba bankrutujących firm wzrosła o 18,5 proc., a w związku z tym, że wysokość składek rośnie, należy przypuszczać, że będzie jeszcze gorzej. Nie ma się więc co dziwić, że ludzie uciekają przed płaceniem haraczu na ZUS nawet za granicę. Jak podała „Rzeczpospolita”, już około 20 tysięcy polskich firm zdecydowało się płacić składki emerytalne w Wielkiej Brytanii, na Słowacji czy na Litwie. Katastrofalne skutki podniesienia składki rentowej o dwa punkty procentowe już są widoczne. W ciągu dwóch miesięcy od podniesienia składki oficjalna liczba bezrobotnych w Polsce zwiększyła się o 140 tysięcy. Z pewnością znaczna część tych ludzi przeszła do szarej strefy. Ponadto, choć wyższą składką rentową obciążono pracodawców, to i tak ostatecznie płacą ją pracownicy. Jeśli w ogóle są podwyżki wynagrodzeń, to są one niższe, niż mogłyby być, a firmy często odbierają pracownikom różne bonusy, które do tej pory otrzymywali. Z badania „Pulsu Biznesu” wynika, że tylko 9 proc. przedsiębiorców zamierza pokryć wyższą składkę z własnych pieniędzy, podczas gdy reszta firm odbije sobie ten koszt na pracownikach, klientach i kontrahentach. Podobna sytuacja z pewnością wystąpi w przypadku majowej podwyżki i wszystkich kolejnych. Mimo że dla osób, które otwierają działalność gospodarczą, przez dwa lata obowiązuje preferencyjna składka na ZUS w wysokości 398,11 zł (wzrost z 366,63 zł w porównaniu z zeszłym rokiem), to i tak istnieją związane z taką wysokością haraczu poważne obawy. – Ciągle przesuwam otwarcie gabinetu kosmetycznego ze względu na konieczność płacenia składek na ZUS – mówi „Najwyższemu CZASOWI!” 27-letnia Ewelina z Katowic, która szuka swoich sił w biznesie i chce pozostać anonimowa. – O wiele by mi było łatwiej, gdyby nie ten ZUS, to duże obciążenie – dodaje.

REKLAMA