Czy białych czeka zagłada. Wirus feminizmu

REKLAMA

Katastrofa demograficzna przyspiesza i ogarnia cały świat. Wszystkie statystyki pokazują, że wbrew mitom, już 80% ludzi na tej planecie ma mniej niż dwójkę potomstwa, a więc wymiera. Najjaskrawiej widać to na przykładzie rasy białej i wschodnioazjatyckiej, które stoją wobec niebezpieczeństwa zagłady. Rozmnaża się tylko Czarna Afryka i część społeczeństw muzułmańskich. W Afryce każdego roku przychodzi na świat już 90% wszystkich ziemskich noworodków.

Nigdzie na globie nie ma miejsca, gdzie wykształcone kobiety i ludzie zsekularyzowani mieliby więcej niż średnio dwójkę dzieci, a więc przedłużaliby gatunek. Wszystkie lewicowe społeczeństwa, czyli te, które wspierają aborcję, antykoncepcję i homoseksualizm, wymierają. Dość dzieci, aby przetrwać, mają jedynie ludzie religijni, a dokładnie: żyjący stylem życia, nakazanym przez Starożytne Religie. Nie ma na planecie nawet najmniejszej populacji czy prowincji, gdzie byłoby inaczej. Czemu tak jest? Jakie są przyczyny tego złego zjawiska? Jak mu zaradzić oraz jak gwałtownie zmienia się obecnie ewolucja człowieka?

REKLAMA

Jaka jest przyczyna katastrofy?

Po pierwsze – problem ten nie ma prawie nic wspólnego z ekonomią, lecz jest to problem biologiczny i ideologiczny. Otóż gdy organizmowi człowieka brakuje pokarmu, to czuje głód; gdy brakuje mu wody, to czuje pragnienie; a gdy ma wyprodukować dzieci, aby przedłużyć gatunek i podtrzymać życie własnych genów, to odczuwa popęd seksualny. Tak jak u innych istot żywych rozmnażających się płciowo, większość ludzi potrzebuje nie dzieci, ale seksu. Dzieci są słodkie, śliczne i kochane, ale dopiero gdy się urodzą. Do tej pory większość dzieci poczynało się przez przypadek. Tylko mniejszość była zaplanowana.

ZJAWISKO, ŻE WIĘKSZOŚĆ DZIECI BYŁA PRZYPADKOWA, POTWIERDZAJĄ STATYSTYKI URODZEŃ. WOLNA WOLA DECYDUJE DOPIERO TERAZ – GDY ISTNIEJE ANTYKONCEPCJA. WCZEŚNIEJ DECYDOWAŁ PRZYPADEK!

Fakt, że przed XIX wiekiem większość noworodków umierała, zanim osiągnęły okres rozrodczy, powodował, że choć z jednej strony kobieta była w ciąży przez większość swojego krótkiego życia, to mimo tego liczba dzieci w rodzinie nie była wielka – jedynie dwoje lub troje dożywało dorosłości, ale wystarczało to do powolnego rozwoju populacji. Natura przez seks nawoływała ludzi: „Uprawiajcie miłość, aby tych dzieci było jak najwięcej, bo może część z nich przeżyje i znów będzie mieć dzieci!”.

Dziś, gdy człowiek wymyślił antykoncepcję i na dodatek czasem stosuje aborcję, okazało się, że większość ludzi poza seksem nie ma w mózgu innego naturalnego mechanizmu zapobiegającego wyginięciu gatunku, a więc zmuszającego do rodzenia średnio ponad dwojga dzieci na kobietę. Kiedyś zarówno ludzie, którzy kochali uczucie bycia matką czy ojcem wielodzietnej rodziny, jak i ci, którzy kochali wyłącznie seks, mieli liczne potomstwo – i nie można było tych grup rozróżnić. Dziś okazuje się, że tylko niewielka grupa ludzi jest wyposażona w umyśle w niezależne od seksu pożądanie posiadania licznego potomstwa lub jeszcze sprytniejsze zabezpieczenie w postaci rodzenia bliźniaków czy trojaczków.

Preferowane przez ewolucję

Statystyki wskazują że u większości potrzeba posiadania dzieci zaspokajana jest tylko jednym dzieckiem, a w Tokio, Seulu, Pekinie, Tajpej, Singapurze czy Hongkongu około 35% kobiet nie urodzi nawet jednego noworodka, mimo iż standardy życia i bogactwo należą tam do najwyższych na świecie. Widać zatem, że problem nie tkwi w ekonomii, tylko w stylu życia. Odkąd człowiek potrafi skutecznie regulować poczęcia, większość ludzi nie ma w mózgu naturalnie wbudowanego zabezpieczenia (typu: głód, pragnienie, pożądanie), które zmuszałoby ich do rozmnożenia. Człowiek jest jak procesor, który trzeba ZAPROGRAMOWAĆ dopiero na właściwą liczbę potomstwa przy pomocy wychowania, propagandy i religii czy też ideologii o mocy religii.

Tymczasem w Azji i w naszej części świata obowiązującą doktryną jest feminizm, który wmawia kobietom, że celem ich życia nie jest przedłużenie gatunku poprzez rodzenie – co przecież jest najwyższym nakazem Matki Natury – ale „wyzwolenie od męskiego ucisku” poprzez karierę i ewentualnie skrobankę, która ma usunąć „intruza” przeszkadzającego w tej karierze. Feminizm to ideologia o sile religii, radykalnie wpływająca na styl życia, tylko że to jest siła prowadząca do nieprzedłużania gatunku, czyli do śmierci.

NIE ISTNIEJE NA TEJ PLANECIE ANI JEDNO SPOŁECZEŃSTWO PRAKTYKUJĄCE SEKULARYZM I FEMINIZM, KTÓRE PRZEDŁUŻAŁOBY GATUNEK.

Rozrodczość osiąga w takich społeczeństwach maksymalnie 1,5 dziecka na kobietę. Zatem podsumowując: przyczyną kryzysu jest zaburzenie i oszukiwanie zwykłego i podstawowego biologicznego mechanizmu rozmnażania, czyli seksu, przez technologię antykoncepcji, a sprawę dobija doktryna feministyczna, przy czym DUŻO WAŻNIEJSZA jest tu szkodliwość feminizmu, bo to on programuje kobiety do nierodzenia więcej niż jednego (a często i żadnego) dziecka.

Widać to po statystykach. W krajach gdzie tę propagandę zlikwidowano lub silnie ograniczono – włącznie z zakazem reklamy aborcji – choćby w Rosji i na Białorusi, liczba urodzeń (poza największymi miastami) rośnie i już osiągnęła poziom ponad 1,75 dziecka na kobietę, mimo iż startowali z poziomu dużo niższego niż obecnie w Polsce. W Polsce i Niemczech białe kobiety rodzą dziś ciągle 1,3 dziecka, a na Tajwanie czy w Korei Południowej – 0,9. Oczywiście warto też dodać, że właśnie ze względów demograficznych zarówno Putin, jak i Łukaszenka bardzo promują tradycyjną rodzinę i religię jako narzędzie zmuszające ludzi stylem życia do rozmnażania.

Samobójcza ideologia

Ludzie w ewolucji nigdy nie decydowali o liczbie dzieci, lecz poprzez wymuszenie seksu decydowała za nich sama Natura. Mózgi większości nie są przystosowane do takiego działania. Wciąż Natura za nas decyduje, gdy mam bliźnięta czy trojaczki. Antykoncepcja to tak jakbyśmy przeszli z odżywiania przez usta na odżywianie dożylnie, by uniknąć konsekwencji chodzenia do toalety. Mózg mówi nam poprzez głód, ile mamy zjeść, ale gdy używamy kroplówki, to dawka musi być określona, tak byśmy przeżyli. Tylko mniejszość ludzi ma mechanizm wymuszający w mózgu potrzebę posiadania wielu dzieci. Większość zadowala się jednym, a potrzebuje więcej seksu, a nie dzieci. Dawniej ktoś, kto kochał seks, i ktoś, kto chciał mieć wiele dzieci, był nierozróżnialny z punktu widzenia ilości potomstwa. Teraz przetrwa ten, co CHCE mieć wiele dzieci, a ten, co kocha jedynie seks, wyginie
– i przez to potrzeby seksualne społeczeństwa się obniżą. Dlatego ludziom trzeba wychowaniem wpoić, ile mają mieć dzieci, albo wyginą.

Problemem w nakłonieniu kobiet wykształconych do rodzenia jest fakt, że kobieta wykształcona ma kilka razy mniejsze szanse na znalezienie męża i jest to prawo biologii. 50% profesorek i dyrektorek w USA i Europie, a 65% w Chinach, nie ma ani jednego dziecka. Aby przetrwać, średnio musi być ich 2,5. A więc każde ich pokolenie jest pięć-sześć razy za małe. Jest tak, bo kobiecy gust odziedziczony z ewolucji powoduje, że w większości kobiety szukają lepszego, wyższego i bogatszego od siebie, bo tylko z takimi ich dzieci przeżywały przez tysiące lat ewolucji w ciężkich warunkach środowiska i głodu. O pożywienie było skrajnie trudno i tylko starszy, bogatszy i inteligentniejszy samiec umiał je zapewnić dzieciom. Te, które wolały młodszych i biedniejszych, wyginęły razem ze swoim gustem. A że większość studentek to kobiety, to powoduje że nie ma kandydatów, a ciała się starzeją przez okres studiów. Na Tajwanie wykształceni faceci wolą młodsze i niewykształcone Filipinki i Tajki – i 25% dzieci rodzi się z zagranicznych matek, a 50% wykształconych miejscowych kobiet nie ma męża. Jest tak, ponieważ faceci w ewolucji szukali kobiet młodszych i bardziej opiekuńczych, bo gdy mężczyzna wracał z polowania czy wojny, to oczekiwał opieki, a nie wykładu.

W Chinach jest 100 mln mężczyzn bez żony na wsi i 80 mln wykształconych kobiet bez męża, które pochodzą ze wsi, ale nie chcą na nią wracać i poślubiać tamtejszych facetów.

Kultura wcześniej dostosowywała się do biologii i genetyki – i dlatego trwała tysiące lat, bo we wszystkich cywilizacjach relacje małżeńskie są podobne. Teraz to rozerwano – identycznie jak komunizm rozerwał zależność między wysiłkiem w pracy a samoochroną (egoizmem) własnego programu genetycznego i dlatego upadł. Upadł, bo kazał pracować na cudze geny. Tego ludzki mózg nie akceptował. Jeśli nie rozwiążemy tego problemu, to te wartościowsze geny kobiet albo ich inicjujące je rozwiązania chemiczne w typowo kobiecej części komórki i genomu wyginą – i pozostaną jedynie kobiety mniej inteligentne, bo tak się teraz dzieje, patrząc po ultratragicznej dzietności wykształconych i zsekularyzowanych kobiet.

Feminizm jest samobójczym programem w mózgu, równoważnym w skutkach z religią, która całkiem zakazywałaby seksu. W islamie, chrześcijaństwie i buddyzmie było wiele takich sekt, ale pomimo chwilowego sukcesu w nawracaniu, wszystkie wyginęły. Planując demografię, trzeba myśleć na 120 lat do przodu i pamiętać o dziedziczeniu cech. Nie można uciec od wyroków i praw Natury, bo ona sama wytępi buntowników, jeśli się zbuntują.

Dziś rozmnażają się tylko czarni i arabscy fanatycy religijni, którzy widzą tylko Koran i nienawidzą nauki, no i następuje klasyczny proces uodpornienia się na antykoncepcję, aborcję i sekularyzm, bo przeżywają jedynie ci, którzy je odrzucają, najczęściej z powodów religijnych, i ci się rozmnażają, przekazując te uodpornione cechy dzieciom – zarówno odporność genetyczną, jak i kulturową.

Jest źle, bo fanatyzm religijny okazuje się postępem ewolucji. Tak niestety się dzieje. W Chinach jednak jest nadzieja, bo tam to rząd decyduje od tysięcy lat o moralności i propagandzie – i tu tkwi sedno różnic cywilizacyjnych między nami a nimi.

Edukacja i propaganda

Czy feminizm zaniknie w taki sposób, że jego wyznawcy po prostu wymrą, bo są ślepą ścieżką ewolucji? Nie muszą wymrzeć całkiem. Chociaż nie rodzą dzieci, to feminizm, jako zakaźna ewolucyjna choroba mózgu, może zabijać co pewien czas grupy czy jednostki urodzone w zdrowym społeczeństwie, ale takie, które się nim zarażą. Dżuma atakuje wstępnie zdrowe osoby i doprowadza je do śmierci podobnie jak feminizm, który przez katastrofę demograficzną zabija tych, którzy mu ufają. Wszyscy ci, którzy przyjmują feministyczny tryb życia, według wszelkich statystyk (nie ma nie tylko kraju, ale nawet prowincji czy miasta na świecie, gdzie by tak nie było) nie przedłużają gatunku.

Zatem nawet jeśli w wyniku ewolucji znikną rządy propagujące feminizm – bo to jest raczej pewne – to i tak przetrwają pojedyncze jednostki, które będą wymierać bezpotomnie. To po prostu działa jak zwykła choroba zakaźna przenoszona przez indoktrynację wzrokowo-słuchową. Cały czas mogą tlić się ogniska tej choroby, a od czasu do czasu może dochodzić do światowej epidemii – tak jak ma to miejsce dzisiaj. Niestety zanim Natura poprzez Ewolucję unicestwi to zjawisko i nastąpi odrodzenie, wcześniej z powierzchni Ziemi zniknie wiele państw i narodów! Zagrożenie to jest już dziś realnie widoczne.

darwin-marks-nczasPOLECAMY: Peter Lee jest współautorem książki wydanej przez „Najwyższy Czas!” pt. „Darwin kontra Marks. Dlaczego lewica skazana jest na wymarcie?”. We współczesnym świecie lewica przystąpiła do rewolucji kulturowej, obyczajowej i gospodarczej mającej zniszczyć podstawy cywilizacji chrześcijańskiej, konfucjańskiej i islamskiej, tak aby stworzyć nowe, wymyślone przez lewackich ideologów społeczeństwo równości i hedonizmu. Publikacja jest buntem przeciwko takiemu kłamliwemu spojrzeniu na Teorię Ewolucji i silnym głosem w walce o prawdę. Książkę można nabyć w wersji papierowej (tutaj) oraz jako e-wydanie (pdf – tutaj)

REKLAMA