Czynownicy pazerni, car zły, a ojczyzna dojna

REKLAMA

Czy nasze największe partie są sprawne i profesjonalne? Sądząc po wpadce PiS związanej z podwyżkami dla urzędników, trzeba odpowiedzieć na to pytanie negatywnie. PiS przy okazji tego skoku na kasę popełniło wszelkie możliwe błędy.

Po pierwsze – próbowało działać „po wielkiemu cichu” w środku wakacji, by podatnik nie zauważył. Efekt: zauważył, że ho, ho.
Po drugie – wprowadziło mechanizm indeksacji tak idiotyczny, że aż żal pytać o jego autora (urzędnicy mieli dostać gigantyczną podwyżkę, a dopiero potem… efekty ich pracy miały być związane ze wzrostem PKB). Efekt: kupa śmiechu i uzasadnionego szyderstwa.
Po trzecie wreszcie – miał zadbać o wszystkie „matki, żony, kochanki”, czego Polacy – słusznie zresztą – wyjątkowo nie lubią, a co dałoby dodatkową rentę Marcie Kaczyńskiej i emeryturę wdowie Jaruzelskiej. Efekt: kompletna żenada. Co więcej – przy okazji ujawniło się w modelowy sposób ręczne sterowanie posłami PiS przez przekaz dnia z Nowogrodzkiej. Póki myśleli oni, że ustawa jest „klepnięta”, stali za nią murem, by pół godziny później, po zmianie decyzji, wyrażać wobec niej święte oburzenie. Kilku spośród tych dygnitarzy przy okazji zrobiło z siebie całkowitych debili, bo „zaprzyjaźnione” stacje telewizyjne z rozkoszą zestawiły ze sobą ich stanowiska sprzed i po zmianie przekazu. A na koniec jeszcze jeden z portali przypomniał wypowiedzi prezydenta, premier i naczelnika o „ojczyźnie dojnej”…

REKLAMA

Wszystko to, w sytuacji dużego wyczulenia Polaków na apanaże urzędników, doprowadziło do sondażowego spadku partii rządzącej aż o 5 punktów procentowych. Nie dziwię się więc, że uczestnicy tej farsy, w tym posłowie opozycji, którzy z jednej strony aż ślinili się do większej kasy, ale na użytek mediów pryncypialnie ją potępiali, chcieliby o sprawie jak najszybciej zapomnieć. Zapomnieć chciałby o niej zapewne także autor próby rozładowania afery kliszą „dobry car, źli dworzanie”.

Pojawiła się bowiem pogłoska, że Jarosław Kaczyński o sprawie nie wiedział i to pazerni czynownicy robili skok na własną rękę. Niestety zaraz się okazało, że JK głosował za przesłaniem ustawy do kolejnego etapu prac legislacyjnych. Psia mać! Że też teraz tak łatwo wszystko sprawdzić, no nie? Dawniej to było fajnie. Skłamało się, a jak prawda wyszła na jaw – to już dawno było po sprawie.

Oczywiście nad problemami PiS wywołanymi tym groteskowym skokiem na kasę nie ma co specjalnie płakać, zwłaszcza że chyba dla nikogo ta próba nie jest niespodzianką. Warto jednak pamiętać w tym kontekście o sobie.

Ruch wolnościowy, który w kolejnej serii wyborów znów będzie startował z pozycji antysystemowej i jest tym razem skazany na sukces, dostanie dodatkową premię za całkowitą transparentność, walkę z kumoterstwem, nepotyzmem i zwykłą pazernością. Jeśli jednak takimi cechami się nie wykaże, a co więcej – sam w tym wymiarze zgrzeszy, to pogrzebie długoletnią pracę i skaże się na niebyt. Tak więc krytykujmy te zjawiska u innych, a u siebie wypalajmy rozpalonym do białości żelazem!

REKLAMA