Dla Zachodu oddanie Krymu warte jest bazy pod Moskwą!

REKLAMA

W internecie krąży grafika porównująca potencjały militarne NATO i Rosji. Wynika z niej jedno: gdyby NATO tylko chciało, to by rosyjskie wojsko po prostu… zadeptało.

Dość powiedzieć, że w sumie państwa NATO wydają na zbrojenia prawie 20 razy tyle co Rosja. W tym kontekście dość śmieszne wydają się tezy o powrocie do wyścigu zbrojeń i zimnej wojny. Bo prawda jest taka, że NATO nie tyle prześcignęło Rosję, co ją wielokrotnie zdublowało. Pewna równowaga panuje w zakresie tzw. aktywnych głowic jądrowych, choć też przeważa tu NATO. To porównanie nie jest zresztą wymierne, bo skądinąd wiadomo, że Rosja nie dysponuje systemem przenoszenia głowic zbliżonym do amerykańskiego. W praktyce – choć to oczywiście jest tajne przez poufne – w przypadku konfliktu może się okazać, że Moskwa po prostu nie jest w stanie nic sensownie wystrzelić w powietrze, tak jak było to z Saddamem Husajnem i jego rosyjskimi rakietami typu Scud.

REKLAMA

Nie ma też sensu porównywanie naszej obecnej sytuacji z tą sprzed 1 września 1939 roku. Wtedy Rosja i Niemcy porozumiały się ponad naszymi głowami, a potencjał naszych sojuszników wprawdzie dorównywał niemieckiemu, ale praktycznie rzecz biorąc, nie istniała możliwość przerzutu ich wojsk do Polski. Jedyną szansą dla Polski był wtedy atak Francji na niemiecką granicę zachodnią, na który z różnych – i co ciekawe, w zasadzie nie wyjaśnionych do dzisiaj powodów – nasi „gwaranci” się nie zdecydowali. Teraz sytuacja jest zupełnie inna.

NATO posiada zdecydowaną przewagę w powietrzu i zachodnia Rosja jest jak najbardziej w zasięgu paktu. Najprawdopodobniej NATO jest w stanie tylko przy pomocy samolotów zatrzymać każdy rosyjski atak w kierunku zachodnim. Rosjanie w zasadzie zdają sobie z tego sprawę, i to od wielu lat, stąd szalona sowiecka taktyka ataku jądrowego, który miał sterroryzować Europę Zachodnią i doprowadzić ją do wewnętrznego rozbicia. Wygląda więc na to, że Rosji bać się nie trzeba.

Jaka jest więc prawdziwa przyczyna względnej spolegliwości Ameryki, a szerzej: Zachodu wobec Putina?

Wydaje się, że chodzi o obawę przed naruszeniem tzw. architektury powiązań międzynarodowych. Amerykanie widzą, co stało się z Irakiem i Afganistanem po ich interwencji, i boją się, że w przypadku rozpadu Rosji doszłoby do niestabilności na niespotykaną skalę. I dla uniknięcia tych kłopotów poświęcą Krym, którego ukraińskość nie jest przecież w polityce światowej kwestią pierwszej wagi. Zwłaszcza że w zamian dostaną możliwość stacjonowania na „majdanowskiej” Ukrainie, czyli praktycznie w linii prostej 450 km od Moskwy. Krym wart jest bazy pod Moskwą.

Na koniec zapraszam wszystkich Państwa na Kongres Prawicy, który odbędzie się 23 marca w Sali Kongresowej warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. Będą prawdziwe sensacje, a oprócz tego będzie po prostu ciekawie. I proszę nie zapomnieć dowodów osobistych – będzie możliwe podpisanie się na listach poparcia dla KNP, a koniec okresu zbiórki podpisów już za 20 dni. Tak więc do zobaczenia w niedzielę!

REKLAMA