Dlaczego Orbán ponownie wygrał?

REKLAMA

Po miażdżącym zwycięstwie Viktora Orbána i jego ugrupowania Fidesz wielu politologów i socjologów zastanawia się, co spowodowało fakt, że wciąż cieszy się on nadal wysokim poparciem społecznym. Eksperci wymieniają zazwyczaj wiele przyczyn. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że jednym z ważnych powodów popularności ugrupowania Orbána jest jego stosunek do Węgrów mieszkających za granicą.

Ekipa Viktora Orbána jako pierwsza w historii Węgier tak zdecydowanie zaangażowała się w sprawy rodaków żyjących za granicą i ogłosiła, że nie są to Węgrzy drugiej kategorii, ale bracia, którym trzeba ułatwić do maksimum kontakty z Macierzą. Nie znaczy to bynajmniej, że poprzednicy Orbána nie wspierali swych rodaków za granicą.

REKLAMA

Rozmawiając z Węgrami mieszkającymi na Słowacji, Zakarpaciu czy Rumunii, można się dowiedzieć, że tak nie było. Budapeszt, niezależnie od tego, kto w nim rządził, zawsze upominał się o swoich ziomków. Nawet w najgorszych sowieckich czasach, gdy na Węgrzech rządził János Kádár, Budapeszt starał się – w odróżnieniu od Warszawy – coś dla nich zrobić. Polscy komuniści przechodzili do porządku dziennego nad losami polskiej diaspory, a węgierscy nie. Dzięki nim m.in. Węgrzy przetrwali na Zakarpaciu, czyli w dzisiejszym obwodzie zakarpackim Ukrainy, pomimo że wcześniej byli skazani na zniszczenie.

Podejmowane przez dotychczasowe węgierskie gabinety działania były jednak tylko półśrodkami. Orbán zaś podjął działania mające w znacznej mierze przekreślić skutki traktatu z Trianon, robiąc wstęp do realizacji marzeń Węgrów sformułowanych w 1920 roku. Mało kto wie, że od października 1920 roku w węgierskich szkołach zarówno przed, jak i po zajęciach obowiązkowo odmawiano modlitwę narodową o następującej treści:

„Wierzę w Boga, w Ojczyznę, w wiecznej prawdy trwanie, że sprawiedliwości zadość się stanie, wierzę w dawnych Węgier świetne zmartwychwstanie”.

W wyniku traktatu z Trianon Węgry zostały bardzo poważnie okrojone. Z historycznego Królestwa św. Stefana Węgrom zostało 33 proc. terytorium i 42 proc. ludności. Rumunia zabrała 102.787 km2, Czechosłowacja – 62.937 km2, Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców – 63.088 km2. Z utratą tych ziem Węgrzy nigdy się nie pogodzili. W czasie II wojny światowej odzyskali część z nich, by je następnie pod presją siły oddać. Ponowną utratę „ziem zabranych” Węgrzy odczuli bardzo boleśnie. Po 1956 roku i stłumieniu węgierskiej rewolucji Kádár, szukając dróg rozładowania napięcia w kraju, wymógł na Chruszczowie złagodzenie kursu wobec Węgrów na Zakarpaciu.

Po rozpadzie bloku wschodniego Budapeszt jeszcze większą niż dotąd opieką otoczył Węgrów mieszkających na dawnych ziemiach węgierskich. Wspierał ich moralnie, finansowo i politycznie. Zawsze i każdej sytuacji był po ich stronie, nie zważając na reperkusje międzynarodowe. Rodakami za wschodnim kordonem nie przejmowała się zaś Warszawa, która zawsze składała swych ziomków na ołtarzu dobrych stosunków ze wschodnimi sąsiadami. Gdy do władzy doszedł Fidesz, zaangażowanie Budapesztu w problemy węgierskiej diaspory jeszcze bardziej wzrosło. Rząd Orbána zaczął w swoim programie akcentować jedność narodu węgierskiego i potrzebę budowania „solidarności narodowej ponad granicami państwa”.

Jednym z pierwszych działań rządu było przyjęcie ustawy wprowadzającej uproszczoną procedurę ubiegania się przez Węgrów mieszkających za granicą o węgierski paszport, czyli po prostu o przywrócenie obywatelstwa. W nowej konstytucji, którą przeforsował Fidesz, wzmocniono przepis o odpowiedzialności państwa za los Węgrów mieszkających za granicą , a także zapisano że rząd wyraża poparcie dla ich dążeń autonomicznych. Wzmocniło to znaczącą popularność Fideszu w węgierskim społeczeństwie i konsolidacji prawicowego elektoratu wokół tego ugrupowania. Dla niego bowiem solidarność z rodakami poza granicami kraju była zawsze bardzo ważna.

Paszport dla każdego

W styczniu 2011 r. węgierskie placówki dyplomatyczne za granicą zaczęły wydawać paszporty swym dawnym obywatelom i ich potomkom. Ich posiadacze automatycznie uzyskiwali wszystkie prawa obywateli Węgier, łącznie z prawem wyborczym. Pod tym kątem została m.in. zmieniona ordynacja wyborcza. Podkreślić też trzeba, że wydawaniu paszportów nie towarzyszą biurokratyczne utrudnienia, występujące nagminnie przy przyznawaniu Karty Polaka, nie dającej w porównaniu z węgierskim paszportem praktycznie żadnych praw. By go uzyskać, Węgier musi tylko wejść do konsulatu, powiedzieć „dzień dobry” po węgiersku i złożyć wniosek. Od urzędnika dostaje w zamian karteczkę, kiedy ma się zgłosić po paszport. Odrzuconych wniosków praktycznie nie ma. Tuż przed wyborami premier Orbán wręczył pięćset tysięcznej osobie węgierski paszport. Członkostwo w UE Rumunii i Słowacji nie ma na niego wpływu. Węgrzy nie przyjmują paszportów swojej Macierzy ze względów ekonomicznych, by mogli pracować w Unii. Około połowy Węgrów, którzy otrzymali paszporty, zamieszkuje właśnie Rumunię.

W ostatnich wyborach Węgrzy mieszkający za granicą po raz pierwszy poszli do urn. Mogli wprawdzie głosować tylko na listy krajowe, ale każdy z nich mógł powiedzieć, że dzięki Orbánowi w stosunku do ich osób sprawiedliwości chociaż częściowo stało się zadość. Większość z nich wierzy zapewne dawnych Węgier zmartwychwstanie. Na pewno zaś w Boga i Ojczyznę. Orbán z Fideszem potwierdza, że mają do tego prawo.

REKLAMA