Dueholm: Brazylijska kapibara. Waluta alternatywna

REKLAMA

Kiedy ludzie przestają ufać obecnym walutom, rośnie popularność złota. Oczywiście wśród tych, których stać na jego zakup. A ci, których na niewiele stać, zaczynają korzystać z nowo powstałych „walut”. W taki oto sposób pojawiły się na rynku na przykład brazylijskie kapibary. Może i bankrutująca Grecja skorzysta z tego pomysłu?

Tak naprawdę trudno kapibarę nazwać walutą bez cudzysłowu, gdyż nie jest używana w całym kraju, nie mówiąc już o wymienialności międzynarodowej. Aby nie drażnić walutowych normalizatorów, przyjmijmy więc, że jest to po prostu waluta alternatywna. Jej nazwa pochodzi od żyjącego w Brazylii i w większości krajów Ameryki Południowej największego na świecie gryzonia o nazwie kapibara, którego waga może dochodzić aż do 65 kilogramów. Dla Latynosów jest to ważne zwierzę łowne ze względu na jego skórę i mięso. Jak czytamy na stronie internetowej ogrodu zoologicznego w San Diego, z uwagi na fakt, że stworzenie to dużo czasu przebywa w wodzie, w XVI wieku bullą papieską zostało zakwalifikowane do kategorii ryb. Dzięki temu lokalni katolicy mogą więc spożywać mięso kapibary w okresie postu. Kapibary są mocne, lubią tarzać się w błocie i świetnie pływają. Być może już to wróży im niezłą karierę na rynku walutowym. Patrząc na zdjęcie tego zwierzęcia, można odkryć intencje pomysłodawcy banknotów. Od razu nasuwa się bowiem pytanie, czy te siekacze będą w stanie wygryźć brazylijskiego reala. Pewnie nie, przede wszystkim dlatego, że są z nim związane, ale może uda im się choć wgryźć w brazylijski rynek pieniężny. Nie ma przecież powodu, dla którego musiałby istnieć w Brazylii tylko jeden system walutowy. Początki alternatywnych walut oczywiście do łatwych nie należą, co nie znaczy, że trudności są nie do przezwyciężenia. Jak pokazuje doświadczenie kapibar, taka waluta nie musi być zawsze tępiona jak szkodnik przez dany Bank Centralny. Może być przez niego nawet wspierana.

REKLAMA

Kapibara wygryza reala?

Przy tworzeniu alternatywnej waluty można mieć dużo zabawy. Kto wie, takie banknoty mogą się stać dziełami sztuki, a może nawet z czasem osiągnąć dużą wartość kolekcjonerską. W przypadku kapibary jej nazwa została wybrana w drodze głosowania przez mieszkańców rolniczej miejscowości Silva Jardim w Brazylii, znajdującej się około 100 km od Rio. To oni zatrudnili również artystę do zaprojektowania wyglądu banknotu – czytamy w „Wall Street Journal”. Oprócz wizerunku zwierzęcia, na banknocie znajdują się różnego typu zabezpieczenia, takie jak numer seryjny, znaki wodne czy hologram. Wszystko wygląda tak jak na typowych banknotach pieniężnych. Obecnie kapibar nie ma w obiegu zbyt wiele, więc aby móc się nimi posługiwać, należy je nabyć w specjalnie do tego celu utworzonym Banku Kapibar. Jak dotąd wyemitowano ich 50 tysięcy. Jako zabezpieczenie Bank trzyma ich równowartość w 50 tys. reali w tradycyjnym banku. Wartość jednej kapibary równa jest bowiem jednemu brazylijskiemu realowi. Kapibary zdają się jednak mieć czasem wyższość nad realami, gdyż przy transakcjach przy użyciu tych pierwszych można spodziewać się specjalnych zniżek. Intencją pomysłodawców było bowiem zachęcenie 23 tys. mieszkańców Silva Jardim do wydawania pieniędzy we własnej społeczności i pobudzenie lokalnego handlu. Jak czytamy w „Wall Street Journal”, ludzie płacą kapibarami za różne usługi, np. wizytę u fryzjera, dania w restauracji, a nawet wrzucają je na tacę w kościele. Wydają je również w supermarkecie, a nawet płacą swoim pracownikom. Aby jeszcze bardziej rozszerzyć użycie tej lokalnej waluty, mer miasta, Marcello Zelão, zaplanował nawet otwarcie Megasklepu Kapibary, gdzie lokalni wytwórcy mogliby sprzedawać swoje produkty tylko za kapibary. Jak tłumaczył, mieszkańcy Silva Jardim pracują zwykle w bogatszych miastach i tam właśnie wydają swoje pieniądze. Kapibary z lokalnymi zniżkami mają właśnie temu zapobiec. Aby tak się stało, są celowo drukowane tylko w małych nominałach, aby ułatwiać ich wydawanie, a nie gromadzenie.

Skąd wzięły się kapibary?

Na pomysł tworzenia alternatywnych walut wpadł Joaquim Melo, młody aktywista społeczny, dziś prezes Palmas Bank Institute of Solidarity Development and Socioeconomics. Przejęty losem bliźnich Melo w trakcie studiów teologicznych pracował w biednych dzielnicach różnych miast Brazylii. Choć po latach zrezygnował ze stanu kapłańskiego, nadal zajmował się działalnością społeczną jako osoba świecka. Pomysł tworzenia nowej waluty miał być for-mą pomocy dla lokalnej ludności. Do dziś widać, że alternatywne pieniądze pojawiają się właśnie tam, gdzie ludzie praktycznie nie mają czym płacić z powodu kryzysu gospodarczego. Pierwszą lokalną walutą Brazylii stały się wymyślone przez niego palmy, którymi płacono w 30-tysięcznej miejscowości Conjunto Palmeiras. W 1998 roku rozwiązanie to spotkało się niestety z negatywną, a nawet agresywną odpowiedzią władz, które wysłały policję w celu konfiskaty jeszcze niewydrukowanych banknotów. Melo zdołał jednak przekonać władzę, że palmy nie stanowią żadnego zagrożenia dla reala, gdyż przecież funkcjonują razem z nim, a właściwie są nie tyle formą pieniędzy, co kuponów. W 2005 roku władza zaprzestała walki z palmami, a nawet pomogła Melo utworzyć lokalne filie tych społecznych banków. I tak sprawa kręci się do dziś. Podobne formy płatności w papierowej formie pojawiają się w różnych miastach i dzielnicach, szczególnie biednych. Oprócz kapibary w Brazylii funkcjonują 62 formy pieniądza nazywane sympatycznie na cześć słońca, kaktusa, brazylijskiego orzecha lub skrótowcem od nazwy miasta, w którym są używane (np. Cidade de Deus – CDD). Rozwiązania Melo, pioniera alternatywnych walut społecznych, zostały uznane za zupełnie wyjątkowy system na świecie. I rzeczywiście stają się popularne i pojawiają tam, gdzie przychodzi kryzys.

Alternatywne waluty na świecie

Według japońskiego eksperta międzynarodowych systemów walutowych, Miguela Yasuyuki Hiroty, który zajmuje się ich badaniem i propagowaniem na świecie, istnieje około 5 tysięcy rozmaitych systemów barterowych. Nie wszystkie oczywiście oparte są na alternatywnych walutach, w wielu można po prostu wymieniać dobra lub/i usługi. Jednym z najbardziej popularnych przykładów tej drugiej kategorii są banki wymiany czasu, gdzie ludzie wymieniają się swoją wiedzą czy umiejętnościami. Inne funkcjonują bardziej na zasadzie wymienialnych kuponów, przypominających z wyglądu banknoty pieniężne. Kapibary należą do tych najbardziej zbliżonych do prawdziwych walut. W artykule „Social Currency Systems Emerge to Supplement Money in Argentina” Global Press Institute czytamy za to, że różne formy barteru czy walut funkcjonują w całej Ameryce Południowej, a nawet są regulowane i promowane nie tylko w Brazylii, ale także w Wenezueli i Ekwadorze. Pojawiają się również poważne walutowe eksperymenty w Peru i Kolumbii, a Boliwia i Urugwaj też mają zamiar z nich skorzystać. Wygląda na to, że władza nie widzi sensu z nimi walczyć. Adela Plasencia, autorka książki „Social Currency and Supportive Markets”, uważa, że takie społeczne systemy walutowe nie zastępują, ale mogą uzupełniać te konwencjonalne. Do tego wspomagają rozwój lokalny, a przez to również mają wpływ na ograniczenie bezrobocia. Bezrobocie w Brazylii wynosiło kiedyś ponad 20%, dziś jest rekordowo niskie – na poziomie 6%. Co na to powie Grecja, borykająca się z 15-procentowym bezrobociem, a wśród młodych (15-24-letnich) aż 25-procentowym, które zapewne jeszcze wzrośnie?

Dobra rada dla Grecji?

Być może Grecy powinni posłuchać eksperta The New Economics Foundation, według którego szczególnie doświadczenie Brazylii może być odpowiedzią na skutki kryzysu. David Boyle z tego brytyjskiego think tanku przypomina, że lekcji walutowych powinniśmy szukać w czasach średniowiecza, kiedy oprócz monet srebrnych i złotych w obiegu znajdowały się również monety cynowe, pozornie nic nie warte, dzięki którym ludzie mogli dokonywać wszelakich transakcji. W swoim artykule „What Greece can learn from Brazil” Boyle pisze, że argentyńskie doświadczenie z bankructwem oraz eksperymenty z alternatywnymi walutami w Brazylii i Urugwaju mogą przydać się zrujnowanemu społeczeństwu Grecji. Kiedy nie będzie tradycyjnych pieniędzy, trzeba będzie wymyślić lokalne formy wymiany – pisze ekspert brytyjskiej fundacji. Latynosi coś o nich wiedzą. Boyle wyjaśnia, że argentyński eksperyment był nawet całkiem udany, gdyż aż 2 miliony ludzi posługiwało się kuponami aż do momentu, kiedy zaczęto je masowo podrabiać. Przyczyną upadku tego systemu był również zapewne fakt, że z Globalnymi Klubami Barterowymi walczył Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Centralny. Taka sytuacja powtarzała się w innych krajach Ameryki Południowej, gdzie banki centralne – tak jak wszędzie – roszczą sobie prawo do utrzymania monopolu na pieniądze. Jak wiemy, w Brazylii aż tak źle już nie jest. Jak pisze Boyle, jest tam około 51 banków lokalnych waluty społecznej, które nie tylko emitują banknoty, ale również przyznają nisko oprocentowane kredyty. Na rok 2012 przewiduje się w Brazylii otwarcie 300 nowych placówek tego typu. Może więc kapibary jednak zadomowią się w Brazylii na stałe?

(źródło: NCZ! 2011; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują ostre, często kontrowersyjne lub po prostu ciekawe poglądy autorów tygodnika)

REKLAMA