Iluzjonizm podatkowy. Państwo jest gorsze niż Amber Gold!

REKLAMA

Iluzjonizm podatkowy to taka metoda wprowadzania podatków, by jak najmniej, a najlepiej w ogóle nie było ich widać. Klasycznym przykładem iluzjonizmu jest inflacja, czyli psucie pieniądza prowadzące do utraty jego wartości. W zamierzchłych czasach inflację wprowadzano poprzez bicie monety z coraz mniejszą ilością złota w złocie czy srebra w srebrze, później po prostu uruchamiano maszyny drukarskie, a teraz to już w ogóle załatwia się te sprawy w sposób niewidzialny, bo elektroniczny. Tylko skutek jest zawsze taki sam.

Pieniądz ma mniejszą wartość, więc państwo, płacąc nominalnie tyle samo, w rzeczywistości płaci znacznie mniej. Wynikła z deprecjacji różnica to dodatkowy podatek, który nie jest zapisany w żadnej ustawie – ot, po prostu trzeba było kasę jakoś wygenerować, żeby nikt nie robił zbyt dużych kłopotów, to się ją „wyinflacjonowało”.

REKLAMA

Innym przykładem iluzjonizmu podatkowego jest produkcja deficytu budżetowego, który jest po prostu podatkiem przesuniętym w czasie. Pozornie nie nakładając nowego podatku, przy pomocy deficytu w rzeczywistości się go nakłada, a odsetki, które trzeba płacić od kumulującego się długu, są oczywiście świetnym pretekstem do… nakładania kolejnych podatków. Gdyby ktoś chciał lepiej poznać istotę zjawiska, to odsyłam do mojej książki „Czy można usprawiedliwić podatki”, która jest dostępna w naszej księgarni (sklep-niezalezna.pl) w formie e-booka, a być może jeszcze w tym roku pojawi się jej trzecie, uzupełnione wydanie.

Dlaczego to wszystko przypominam? Otóż dlatego, że jak wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych, Polacy w ogóle nie orientują się, jakie podatki tak naprawdę płacą. Żeby ich oszukać i oskubać, nie trzeba wcale żadnego iluzjonizmu – który być może dlatego jest stosowany bez żadnego opamiętania – wystarczy podatki skomplikować i zagmatwać, by naszym rodakom wydawało się, że czas na ich zrozumienie jest zbyt wielkim kosztem, lepiej więc płakać i płacić bez zastanowienia.

Taki system stworzyli ludzie, którzy przy pomocy miliona urzędów „chronią” nas przed rozmaitymi czyhającymi zewsząd „ambergoldami”, „zabezpieczają” nasze depozyty, chronią nas przed „lichwiarzami”, jednocześnie obciążając nas kosztami tych wszystkich działań z naszej własnej kieszeni przy pomocy tysiąca, a może nawet miliona niezrozumiałych dla większości sztuczek i kruczków. Mając w dodatku do ich wdrożenia zapewnioną brutalną siłę państwa. To zdumiewająca hipokryzja: głosić wszem i wobec, że się kogoś chroni, tylko po to, by kraść z jego kieszeni. Zastanawiające jest, że ci wszyscy ludzie, którzy wymyślają te podatkowe krętactwa, nie mają żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego procederu. Co więcej, zaprzęgają nawet Kościół do przekonywania, że nieuleganie ich przekrętom to… grzech!

Siadając do tego tekstu, zatytułowałem go „Państwo to Amber Gold”. Jednak pisząc go, uświadomiłem sobie, że Państwo jest znacznie gorsze niż Amber Gold. I sam się dziwię, że tak rzadko wykorzystujemy te brutalne, ale powszechne fakty do zawstydzania ludzi, którzy budują ten krętacki system rabunku, mając o sobie jak najlepsze mniemanie. Przecież ich trzeba regularnie pytać: ludzie, gdzie wasze sumienie?!

PS. Nasza Wielka Konferencja i Targi Książki Prawicowej już za dwa tygodnie! Serdecznie zapraszamy. Proszę też pamiętać o nas przy płaceniu 1 procenta (tutaj). Przypominam, że odwdzięczamy się dwoma e-bookami.

REKLAMA