Instynkt samozachowawczy razwiedki

REKLAMA

Nie jest dobrze. Jak powiadają gitowcy – bo oni powiadają nie tylko, że „wszystko gra i koliduje”, ale również inne rzeczy – na przykład, że pani premierzyca podobna jest do Penelopy. A ta cała Penelopa co? „W dzień szyje, a w nocy się pruje” – powiadają gitowcy, nawiązując w ten sposób do „Odysei”, tyle że po swojemu. W „Odysei” Homer twierdził, że Penelopa, nie chcąc spierać się z natrętnymi zalotnikami, w dzień tkała szatę, rzekomo na zaślubiny z którymś z nich, a w nocy ją pruła. Kto wie, czy i pani premierzyca nie próbuje w ten sposób grać na czas, przedłużając nie tylko agonię swego rządu, ale i agonię Platformy Obywatelskiej, która smrodem swego rozkładu zaczyna drażnić nawet delikatne nozdrza proroka mniejszego, jakim jest pan red. Jacek Żakowski.

Widać, że i Salon zaczyna być tą całą Platformą zdegustowany, tym bardziej że przygotowana przez razwiedkę tratwa ratunkowa w postaci „Nowoczesnej.pl” pana Ryszarda Petru chyba w ogóle nie wypłynie. Najwyraźniej coraz mniej w Polsce frajerów, którzy jeszcze raz daliby nabrać się na pana prof. Balcerowicza, a zwłaszcza na „legendarnego” pana Frasyniuka. Inna rzecz, że skoro razwiedka próbuje w charakterze jasnego idola zaprezentować opinii publicznej taki park jurajski, to znaczy, że i u tajniaków mortus kadrowy. Nie tylko zresztą u tajniaków; właśnie „Gazeta Wyborcza” utyskuje na temat poziomu festiwalu piosenki w Opolu – że „smutne i żenujące”. Ale jakże ma być inaczej, skoro system podziału łupów doprowadził w przemyśle rozrywkowym do masowego wysypu przeraźliwych grafomanów i ich kopulantek, lansowanych („a potem lansował mnie przez dwie godziny”) w charakterze gwiazd? Co tu dużo gadać: gołym okiem widać degrengoladę i schyłek, z czego wnioski musi też wyciągnąć razwiedka. Rzecz w tym, że jak tak dalej pójdzie, to już niedługo zostanie postawiona w obliczu alternatywy: albo powystrzelać młodych Polaków w ulicznych rozruchach, a resztę wygonić za granicę na emigrację, albo odblokować narodowy potencjał ekonomiczny, choćby w postaci NEP-u, urządzonego w swoim czasie przez ministra Mieczysława Wilczka.

REKLAMA

Od razu trzeba przy tym zwrócić uwagę, że wystrzelanie i emigracja nie jest z punktu widzenia naszych bezpieczniackich okupantów w gruncie rzeczy żadnym wyjściem. Kto bowiem w takim razie będzie tu pracował, umożliwiając bezpieczniackim watahom ciągniecie korzyści z okupacji Polski? A jeśli nie będzie miał kto tu pracować, to znaczy, że razwiedka zostanie z milionami emerytów, z których przecież już niczego wycisnąć się nie da. Przeciwnie – to im trzeba będzie dawać, podobnie jak wyhodowanemu w międzyczasie politycznemu zapleczu systemu – no a z czego, pytam się ja was?

Tak właśnie przemawiała do swoich generałów Caryca Leonida: „Nam nużno kuszat’, nużno brat’, no sprasziwaju was – od kogo?” Dlatego nadchodzi czas, gdy apelując do instynktu samozachowawczego razwiedki, można będzie podjąć próbę przekonania jej do odblokowania narodowego potencjału gospodarczego, zablokowanego w następstwie nieustannych nowelizacji ustawy Wilczka i przechwytywania coraz większego zakresu władzy nad wytwarzanym przez ludzi bogactwem.

Bo jeśli ludzi zabraknie, to i władza na nic się nie przyda. Zauważył to w „Małym Księciu” Król zamieszkujący planetę. Wyjaśnił Małemu Księciu, że panuje nad starym szczurem, którego wprawdzie co pewien czas skazuje na śmierć, ale zaraz musi go ułaskawiać, bo w przeciwnym razie nie miałby już nad kim panować. Miejmy tedy nadzieję, że razwiedczykowie, podobnie jak cały RAZWIEDUPR, nie okażą się głupsi od premierzycy, która przypomniała sobie, że jak trwoga – to do Franciszka, któremu zawiozła prezent w postaci odroczenia głosowania nad zapładnianiem w szklance. Wyobrażam sobie, jaki klangor wybuchnie wśród wyzwolonych dam w Salonie, ale klangor klangorem, a w demokracji liczy się ilość.

Tymczasem kiedy tylko wróciłem z Ameryki, zadzwonił do mnie pan poseł Dziedziczak, rozgoryczony mymi publikacjami, jakoby zgodził się na tworzenie w Sejmie proizraelskiego lobby. Pan poseł tłumaczył mi, że popiera Izrael w Palestynie, bo jak w Palestynie pójdzie coś nie tak, to Izrael zwali się nam na głowę tutaj. W obliczu takiej alternatywy lepiej kochać go na odległość. Jest w tym pozór logiki, bo na jakiej właściwie zasadzie Polska miałaby być wobec Izraela zobowiązana? Nich sobie w razie czego idzie choćby i do diabła, ale dlaczego akurat tutaj?

Nie ma żadnego powodu, poza pragnieniem obrabowania Polski z tamtej strony i zepchnięcia w ten sposób naszego narodu do drugiej kategorii we własnym kraju. Być może RAZWIEDUPR wiąże z tym nadzieje, że Izrael powierzy mu misję trzymania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego, podobnie jak w swoim czasie Stalin – ale w takim razie razwiedka rzeczywiście zasługiwałaby na to, żeby ją pozabijać. Zwróciłem ponadto panu posłowi uwagę, że izraelski prezydent Riwlin, w przeddzień swego przyjazdu do Warszawy na uroczystość otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich, udzielił wypowiedzi dla PAP, w której między innymi stwierdził, że „pamięta” zarówno o sprawie roszczeń, jak i o „złożonych obietnicach i podpisanych umowach”. Trochę zdziwiony zapytałem pana posła, dlaczegóż to nikt nie zainterpelował ministra spraw zagranicznych, kto, komu i jakiej treści obietnice w tej sprawie złożył, kto, z kim i jakiej treści umowy podpisał oraz czy i jakie z tego tytułu Polska przyjęła zobowiązania. Nie uzyskałem jasnej odpowiedzi, ale mam nadzieję, że choćby gwoli skonfundowania pana ministra Schetyny taka interpelacja powinna się przed wyborami pojawić – żebyśmy i my mieli lepsze rozeznanie, kto czym dyszyt, a przy okazji autorzy takiej interpelacji mogliby przypiąć sobie parę listków do wieńca sławy…

REKLAMA