Islam już za bramą

REKLAMA

W wielu podręcznikach historii Czytelnicy znajdą informację, że w 732 roku pod Poitiers armia frankijska, dowodzona przez majordomusa Karola Młota, zatrzymała liczącą ok. 50 tys. ludzi armię islamską, która przekroczyła Pireneje i szła na podbój Europy.

Wróciłem właśnie z Paryża. Między innymi odwiedziłem powtórnie, po ok. 15 latach, podparyskie Saint-Denis, gdzie znajduje się słynna bazylika-nekropolia zawierająca szczątki 42 królów Francji, licznych królowych, a także zasłużonych wielkich mężów stanu, w tym Karola Młota – tego samego, który pod Poitiers rozgromił muzułmańskie hordy. Niestety, w drodze do bazyliki zacząłem nabierać coraz większych wątpliwości, czy zwycięstwo Karola Młota było trwałe. Północne przedmieścia Paryża od dawna zamieszkane są w większości przez kolorowych imigrantów, jednak to, co zobaczyłem – po 15 latach od ostatniej wizyty – przeszło moje wyobrażenie. Po wyjściu z RER-a, jeszcze na dworcu, poczułem się, jakbym był w Senegalu lub Kongu. Nie jestem rasistą, więc czarny kolor skóry nie robi na mnie niesympatycznego wrażenia ani nie wywołuje alergii. Atmosfera kongijsko-senegalska wynikała z faktu, iż nie miałem wrażenia, że to są przedmieścia europejskiego miasta, które nie tak dawno było kulturową stolicą świata. Autochtoni nosili stroje mało przypominające Europę, a przed wejściem na dworzec stało kilkanaście „stoisk” (?), w postaci (najprawdopodobniej) ukradzionych z supermarketów wózków na kółeczkach, w których stały małe koksowniki, na których umieszczono ruszty, na których grillowano kukurydzę.

REKLAMA

Dobrze, zaciskam zęby i idę dalej, zmierzam wszak do bazyliki-nekropolii arcychrześcijańskich monarchów Francji i nie będę się zrażał wyglądem i zachowaniem tutejszych mieszkańców. Po drodze spotykam właściwie tylko ludność pochodzenia afrykańskiego, zamieszkującą cały ten rejon. Mijam knajpy, a na każdej z nich – obok reklam produktów – widnieje napis „Halal”, czyli oznaczenie, że mięso pochodzi ze zwierząt zabitych w sposób rytualny, wedle zasad ortodoksyjnego islamu. Na ulicach walają się tony śmieci: torebek, papierków, rozdeptanych owoców etc. Mijam sklepy. Wiele z nich oferuje ciekawe produkty: Koran po francusku, poradniki „Koran dla średniozaawansowanych”, „Wypisy z Koranu”, Koran na kasetach wideo lub płytkach CD, Koran z komentarzem, Koran bez komentarza, ciekawe filmy o męczennikach islamu, książki wywiady-rzeki ze znanymi mułłami etc. Był nawet Koran w puzzle.

Lekko zdziwiony ideę dalej, gdyż bazylika-nekropolia monarchów Francji wyłania się na końcu ulicy. I wtedy dochodzi mnie wesoła muzyka. Oto przed bazyliką-nekropolią stoi mała karuzela, gdzie małe islamskie dzieci jeżdżą sobie na konikach. Obok karuzeli, na ławkach siedzą sobie rodzice owych islamskich dzieci; czasami nie tyle siedzą, co wręcz leżą pomiędzy ławkami. Obok są wrota bazyliki, w której pochowano 42 arcykatolickich królów Najstarszej Córy Kościoła, a także i Karola Młota, któremu wydawało się (naiwnie), że skutecznie i raz na zawsze powstrzymał inwazję islamistów na Państwo Franków.

Zderzenie pomiędzy islamską dzielnicą a wnętrzem bazyliki jest absolutnie piorunujące. W środku znajduje się wielki pomnik katolickiego charakteru kraju, podczas gdy na zewnątrz – wielki dowód na to, że współczesna Francja nie ma z tradycją i wiarą w Chrystusa już nic wspólnego. Problem w tym, że po wchłonięciu atmosfery wewnątrz bazyliki – stanowiącej znakomitą odtrutkę na demoliberalne multi-kulti – ponownie trzeba wyjść na zewnątrz, spojrzeć na karuzelę (nie da się wyjść tak, aby tego paskudztwa nie zobaczyć) i raz jeszcze przejść przez islamsko-afrykańską dzielnicę. I znowu pojawia się to pytanie: czy Karol Młot rzeczywiście zatrzymał arabską inwazję? Co zrobili z Francją jego potomkowie?

REKLAMA