Korwin-Mikke: Cenzura, którą popieram

REKLAMA

Jak większość P.T. Czytelników „Najwyższego CZAS!”-u zapewne wie, jestem zwolennikiem Cenzury. Z tym, że nie prewencyjnej (nie lubię prewencji!) lecz represyjnej – i nie państwowej, lecz prywatnej, nie centralnej lecz zdecentralizowanej i nie aplikowanej przez egzekutywę (zwaną dziś z amerykańska „administracją”) lecz przez Władzę Sądowniczą.

Ludzie czasem pytają, jak ja to sobie konkretnie wyobrażam?

REKLAMA

Bardzo prosto. Ustawa o Cenzurze zakazuje głoszenia wiadomości fałszywych – na piśmie, w pismach udostępnianych publicznie (a więc nie np. w prenumeracie do określonego odbiorcy, nie w Internecie – z wyjątkiem SPAM-ów, czyli wiadomości rozsyłanych na oślep i prasy z ekranu – i nie w telewizji, gdzie pojęcie prawdy nie ma sensu, gdyż 90% widzów i tak nic nie rozumie; problem telewizji jest osobny i tu jestem za cenzura prewencyjną. Nie można dopuścić, by jakiś nawiedzony krasomówca czy inny narwaniec świetnie umiejący wyczuć nastroje 60% publiki wezwał ją nagle do marszu na Warszawę!).

Nawet w pismach byłaby szeroka brama dla szerzenia kłamstwa. Jeśli u góry strony byłby napis na co najmniej 10% strony: „Ta strona może zawierać kłamstwa i nieścisłości” – to niech sobie dziennikarze pomieszczają na niej informacje, że oto w Pcimiu Średnim urodziło się cielę z dwiema głowami.

Można by też – pod warunkiem zamieszczenia dwa razy większą czcionką odpowiedniego ostrzeżenia – zamieszczać informacje, że „The Daily Worker” napisał, iż kapitaliści posiadają 99% wszystkich dóbr w USA. Jest to bowiem wiadomość jak najbardziej prawdziwa – tyle że nie mówiąca nic o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej – lecz o stanie umysłów redakcji „Daily Workera”. Na co trzeba zwrócić uwagę czytelnika.

Oznacza to bardzo poważne traktowanie słowa pisanego – i tych, którzy umieją czytać i pisać. Z tymi zastrzeżeniami każdemu wolno byłoby pisać, co chce – pod warunkiem, że jest to prawda.

Tymi, którzy pilnują Prawdy, byliby po prostu czytelnicy. Jestem pewien, że tysiące emerytów, a także młodych ludzi nie mających dziś akurat nic lepszego do roboty, obecnie siedzących i marzących o wzięciu udziału w teleturnieju – z wywieszonym językiem leciałoby co rano do kiosków sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie napisał, że w Warszawie jest więcej mostów, niż w Królewcu. I od razu z tym do sądu…

Od razu – bo biura podawcze sądów notowałyby dokładną godzinę, minutę i sekundę zgłoszenia: kto pierwszy – ten lepszy. No i procesik przeciwko redakcji…
Rzecz jasna, nie karny – tylko cywilny. O co?

Aaaa – to już sprawa sądów! Jedne kłamstwa uznawałyby za groźniejsze – drugie za błahe (100 złotych plus minimalne koszty: ile może kosztować 15 minut pracy sędziego plus wynajęcie sali z protokolantem na ten sam czas?). Wyroki byłyby wydawane na miejscu. Czym innym byłoby odwołanie. Wtedy stawka byłaby o wiele większa, zaangażowanie sądów większe, a i ekspertyzy, nieraz od wysokiej klasy specjalistów, kosztowniejsze.

Można by nawet przyjąć, że sądy orzekałyby, że „bieżący stan nauki nie pozwala stwierdzić, czy zdanie to jest prawdziwe, czy nie”. Bo też i w fizyce, i w historii, i w ekonomii, a nawet w matematyce (!) i w każdej prawie dziedzinie istnieją tezy nie udowodnione i nie obalone. W matematyce istnieje nawet słynne Twierdzenie Gödla mówiące, że w każdym systemie aksjomatycznym dostatecznie rozbudowanym (na pewno już od arytmetyki poczynając!) muszą takie twierdzenia istnieć. Np. nie wiemy nawet, czy par bliźniaczych liczb pierwszych (oddzielonych tylko o 2: 1–3, 5–7, 11–13, 29–31, 41–43… …1427–1429… …7757–7759 itd) jest ilość skończona – i nie wiemy, czy twierdzenie to kiedyś zostanie udowodnione obalone czy też jest właśnie w ogóle nierozstrzygalne na gruncie arytmetyki!

Tym niemniej w większości przypadków sądy będą mogły wydawać jasne i proste orzeczenia. W wyniku tego radykalnie zniknie z prasy zalew kompletnej bzdury, z którą nieliczni ludzie rozsądni nie mają siły walczyć.

Tragedią bowiem dnia dzisiejszego nie są proleci; Orwell ma rację: co sobie myślą proleci jest bez najmniejszego znaczenia. Tragedią jest ogromna liczba półinteligentów i ćwierćinteligentów, z powodu panujących w XX wieku przesądów nauczonych czytać i pisać – i wykorzystujących tę umiejętność w sposób taki, w jaki berserker wykorzystuje umiejętność władania mieczem: wali nim na oślep na lewo i prawo, dumny, że to potrafi i ślepy na wszystko.

Społeczeństwo stać na kilku berserkerów, a może nawet na 1% berserkerów. Natomiast nie stać na to, by na jednego inteligenta przypadało 10 półinteligentow i 100 ćwierć-inteligentów – a głoszone przez nich „prawdy” były uważane za „równie ważne” i poddawane powszechnemu głosowaniu!

Czym innym jest głoszenie postaw. Tu nie może być żadnych ograniczeń. Każdy obywatel powinien mieć prawo mówić głośno, co mu się podoba albo nie podoba. Należy to jednak odróżnić od nawoływania; nawoływanie; „Daloj pomieszczikow!” nie jest ani postawą, ani twierdzeniem. Tym niemniej uważam, że powinno być dopuszczone i nie cenzurowane. Poza, przypominam, telewizją – gdzie mogłoby to zachwiać systemem w sposób absolutnie nieprzewidziany.

W telewizji mogą się jeszcze zdarzyć występy, w których jakiś geniusz np. zahipnotyzuje 15 milionów obywateli – i nie da się ich potem odhipnotyzować bez wstrząsu psychicznego. Tak samo jak jestem zwolennikiem powszechnego dostępu do broni (ale nie atomowej!), tak samo jestem przeciwko cenzurze prewencyjnej (ale nie w telewizji!). Bądźmy realistami!

Przykłady rządów posierpniowych pokazały, że po zniesieniu cenzury można wprawdzie mówić prawdę – jednak ginie ona w natłoku kompletnej bzdury. Jeśli nie pozbędziemy się większości tego szumu informacyjnego, ludzkość nie będzie w stanie wrócić do zdrowia psychicznego. Umysł człowieka jest bowiem przystosowany do odbioru znacznie mniejszej liczby informacji niż ta, jaką bombarduje nas prasa. Jeśli 90% tego to fałsz lub bezsens – to jak umysł człowieka ma się kształcić?

Głupiejemy. I trzeba temu położyć kres.

W 1984 roku napisałem tekst odważnie broniący istnienia Cenzury. Został on zdjęty przez Cenzurę! Tym razem przynajmniej mogę to wydrukować spokojnie!

(źródło: NCZ!, 23-02-2002; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują „ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów; przedruk tylko za zgodą redakcji)

REKLAMA