Korwin-Mikke: Tak, chcę rozbić ruch narodowy!

REKLAMA

Tak, podtrzymuję swoje zdanie: chcę rozbić ruch narodowy – bo jeśli nie powstaną partie: narodowo-liberalna (jak przedwojenne Stronnictwo Narodowe, ze śp. Romanem Dmowskim i takimi tuzami ekonomii jak śp. Adam Heydel, śp. Roman Rybarski i śp. Edward Taylor) i narodowo-socjalistyczna – niech będzie „Narodowo-Radykalna”… (jak przedwojenne ONR-ABC, ONR-„Falanga” czy „Grupa Kowalskiego-Giertycha”, z hasłami populistycznymi) – to ruch narodowy będzie sparaliżowany, jak przed wojną, wewnętrznymi zasadniczymi sporami, a skończy się i tak (jak przed wojną….) zmarginalizowaniem i rozpadem.

Zresztą nie wiadomo, czy w ogóle powstanie. Ruch narodowy to wielka siła. I musi być zagospodarowana z sensem. Jeśli w Sejmie będą dwie partie narodowe – w sprawach gospodarczych głosujące często przeciwnie, ale w zasadniczych dla Narodu kwestiach głosujące razem – będzie to rozwiązanie sensowne. „Partia Narodowa” głosująca raz tak, raz tak, w zależności od siły poszczególnych frakcyj, partia głosująca niespójnie, a często bezradnie wzywająca do kompromisu – to kompromitacja. Nieunikniona.

REKLAMA

Wątpiącym, czy może istnieć partia o nazwie „narodowo-liberalna”, przypominam, że było ich w historii pełno. Np. mało kto pamięta, że taka partia istniała w Anglii. Wyłamała się z Partii Liberalnej w 1931 roku, gdy Wigowie zaczęli ostro skręcać w lewo (śp. Winston Churchill, który karierę rozpoczął, przechodząc od Konserwatystów do Liberałów, wrócił wtedy do Torysów). Startowała w ramach Partii Konserwatywnej – i w 1968 roku połączyła się z nią. Istniała więc 37 lat – w d***kracji to cała epoka! Można o tym poczytać np. tutaj.

To tylko tak, by nie mówiono, że liberalizm jest sprzeczny z konserwatyzmem czy nacjonalizmem. Zdrowym oczywiście. Zresztą: jak zwał – tak zwał. Chodzi o program – a nie o nazwę!

REKLAMA