Krajobraz nad Sekwaną. Co dalej we Francji?

REKLAMA

Każdy, kto we francuskich wyborach kibicował Marine Le Pen, był świadomy, że na jej zwycięstwo wyborcze jest za wcześnie. Kryzys zaufania do republikańsko-establishmentowych elit jest daleko posunięty, ale nie aż tak bardzo, aby zostały one usunięte. Mimo to zwycięstwo Emmanuela Macrona jest zjawiskiem nowym.

Stary Marks wielokrotnie formułował tezę, że demokracja jest parawanem, za którym kryją się rządy finansistów i wielkiego kapitału, zarazem pisząc, że w sytuacji krytycznego zagrożenia dla dominacji kapitału jest on zdolny sięgnąć po władzę dyktatorską. W roli dyktatora kapitału widział najpierw Napoleona I, a następnie Napoleona III. Z tezy tej kilkadziesiąt lat później Klara Zetkin wyprowadziła teorię o faszyzmie jako o terrorystycznych rządach przerażonych kapitalistów. Marks i Zetkin okazali się ludźmi małej wyobraźni. Nie przewidzieli sytuacji, że w warunkach załamywania się establishmentu politycznego kapitał nie deleguje nikogo do sprawowania rządów politycznych, lecz przejmie bezpośrednie sterowanie państwem. To przykład Emmanuela Macrona – bankiera, który sięgnął po bezpośrednią władzę polityczną, aby ratować Unię Europejską, z której funkcjonowania wielka finansjera czerpie krociowe zyski.

REKLAMA

Wbrew wytworzonemu image’owi, Emmanuel Macron nie jest „człowiekiem znikąd”, nie jest „nowy” w polityce. Jest bardzo silnie powiązany z Partią Socjalistyczną. Tak naprawdę to zapewne został namaszczony na „niezależnego kandydata” wspólną decyzją środowisk wielkiej finansjery i wierchuszki francuskich socjalistów, aby ratować projekt zjednoczenia Europy. Sojusz bankierów, wielkiego kapitału i socjalistów (socjaldemokratów) nie jest niczym dziwnym. Finansistów i socjalistów łączą dwie wspólne fundamentalne idee: europejska i społeczna.

Finansiści i socjaliści są kosmopolitami. Wielki kapitał, tzw. nomadyczny, nie posiada ojczyzny. Chętnie przepływa z banku do banku, z giełdy na giełdę, z kraju do kraju w poszukiwaniu zysku. Granice narodowe, celne, różnice prawne i podatkowe stanowią dlań znaczący problem. Kapitał chce ogólnoświatowego wielkiego rynku, ogólnoświatowej struktury prawno-podatkowej, światowego państwa. Socjaliści chcą tego samego, ponieważ zioną nienawiścią do idei państwa narodowego. Państwo takie kojarzą z nacjonalizmem, nietolerancją, ksenofobią, antysemityzmem, zaściankowością, ciemnogrodem etc. Ich projekt zawsze był i pozostaje internacjonalistyczny. Są inżynierami społecznymi dążącymi do budowy nowego świata, nowej Europy, nowej rzeczywistości społecznej. Ten silny rys kosmopolityczny, połączony z nienawiścią do idei narodu i państwa narodowego, łączy jednych i drugich. Dlatego kandydat bankierów i socjalistów na prezydenta Francji jest symbolem poszerzania i pogłębiania integracji europejskiej, podczas gdy Marine Le Pen stanowiła śmiertelne zagrożenie dla tego projektu.

Finansiści i socjaliści mają też wspólnego wroga społecznego. Jest nim mieszczaństwo. Antypatia socjalistów do mieszczaństwa towarzyszy socjalizmowi od jego początku. Cnoty mieszczańskie (oszczędność, pracowitość, uczciwość, zapobiegliwość) i rodzina mieszczańska budzą w nich wstręt i pogardę. Socjaliści popierali mieszczan w walce ze światem ancien régime’u, w walce z „uprzywilejowanymi” w świecie zachowującym resztki systemu feudalnego – przemieniając się w ich zagorzałych wrogów, gdy mieszczanie bitwę tę wygrali. Ideał socjalistyczny zawsze opierał się na likwidacji klasy średniej (mieszczan), pauperyzacji wszystkich, zniesieniu własności prywatnej i ostatecznym uzależnieniu od wszechmogącego państwa. Marzenia finansistów po części szły w tym samym kierunku. Wielki kapitał także nie lubi mieszczaństwa, klasy średniej, ponieważ ta wymusza na nim zachowanie mechanizmów konkurencji. Kapitał szuka faktycznych monopoli, a nie wolnego rynku. Ideałem finansistów i wielkich kapitalistów była maksymalna komasacja kapitału w rękach wąskiej garści i proletaryzacja ogółu. Socjalistów i finansistów łączy fobia w stosunku do klasy średniej.

Czy socjaliści i finansiści mogą połączyć swoje siły przeciw światu mieszczańskiemu? Z komunistami sojusz taki nie był możliwy, gdyż skrajna lewica domagała się bezwzględnej nacjonalizacji wielkiej własności (wszelkiej własności), a więc i banków, i wielkich korporacji. Dlatego niemiecka finansjera w latach trzydziestych faktycznie poparła Hitlera przeciwko komunistom. Ale socjaldemokraci jeszcze pod koniec XIX wieku zaakceptowali własność prywatną („reformizm” i „rewizjonizm” E. Bernsteina). W tej sytuacji sojusz finansistów i socjalistów był możliwy, a jego ostrze było skierowane przeciwko klasie średniej.

Czym różni się pomysł socjalistów od koncepcji komunistów? Komuniści chcieli skasować wszelką własność prywatną i upaństwowić ją. Istotą socjaldemokracji jest odejście od idei upaństwowienia banków i wielkich korporacji. Zostają one w prywatnych rękach i żyją z socjaldemokratami w przyjacielskiej symbiozie, często wymieniając się z nimi personelem (casus E. Macrona). Za pomocą podatków socjaliści powoli likwidują klasę średnią, a za pomocą interwencjonizmu państwowego dobijają małe firmy, realizując cele i własne, i wielkiego kapitału. Finansistom i socjalistom chodzi o przemianę klasy średniej, posiadającej własność, w najemnych pracowników w wielkich koncernach. Aby zaś nie doszło do buntu, rozwinięto państwowy system opieki socjalnej (na koszt klasy średniej), usypiającej społeczne niezadowolenie. Oto projekt społeczny, na którym oparto Unię Europejską: rządzone przez socjalistów i sprzymierzone z nimi banki i koncerny superpaństwo bez klasy średniej, z wolnym przepływem kapitału.

Marine Le Pen reprezentowała projekt odbudowy państwa narodowego. Pomimo stosowanej przez nią demagogii socjalnej, jego istotą jest odzyskanie Francji przez klasę średnią, odbudowa klasy średniej kosztem internacjonalistów-bankierów. Państwo narodowe jest projektem klasy średniej. Jestem jej członkiem i dlatego się z nim całkowicie utożsamiam.

REKLAMA