Lex Wyszynski. Morawiecki uderza w przedsiębiorców

fot. Wikipedia / CC BY-SA 3.0
REKLAMA

Złowieszczym deklaracjom Mateusza Morawieckiego o „uszczelnianiu” kolejnych obszarów poboru podatków towarzyszy zmasowana kampania medialna wymierzona w tzw. oszustów podatkowych. Ma ona usprawiedliwić bandyckie niszczenie polskich przedsiębiorców nawet za działania zgodne z prawem. Wszyscy stajemy się podatkowymi przestępcami! Urzędnicy Ministerstwa Finansów czerpią wzorce z prokuratora generalnego ZSRS Andrieja Wyszynskiego.

10 lat więzienia – taka kara grozi Robertowi K., warszawskiemu przedsiębiorcy, który trzeci już tydzień siedzi w areszcie śledczym. K. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w połowie maja „na gorącym uczynku” narażania skarbu państwa na ogromne straty. K założył firmę w kraju zaliczanym do rajów podatkowych. Nie musiał tam płacić podatku dochodowego. Wymyślił więc prosty trik, aby pomagać swoim kolegom prowadzącym w Polsce działalność gospodarczą: sprzedawał im faktury na wysokie kwoty, umożliwiając im w ten sposób udokumentowanie kosztów firmy i zmniejszenie należności wynikającej z podatku dochodowego. Aby nie wzbudzać podejrzeń fiskusa, K. wystawiał faktury, które podatku dochodowego nie redukowały całkowicie, lecz umożliwiały zmniejszenie go do kwoty kilku lub kilkunastu złotych. Za tę usługę Robert K. pobierał oczywiście pieniądze w wysokości 10% od kwoty zaoszczędzonego podatku. Proceder wyszedł na jaw, bo pokłócił się z jednym z kontrahentów, a ten doniósł na niego do CBA. N. został zatrzymany w Warszawie, gdy przekazywał kolejne faktury. Sąd nie miał wątpliwości, że dowody są jednoznaczne, szkodliwość czynu duża, a zagrożenie karą wysokie – i posłał Roberta K. do aresztu, czym CBA natychmiast pochwaliło się na swojej stronie internetowej.

REKLAMA

Legalne, czyli zakazane

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że Robert K. de facto nie robił niczego, co byłoby zakazane. Firmę w raju podatkowym założył w pełni zgodnie z prawem i w zgodności z tamtejszymi procedurami. Również polskie prawo nie zakazuje (jeszcze) zakładania firm poza granicami naszego kraju ani wzajemnych przelewów między tymi firmami. K. i jego kontrahenci wykorzystali po prostu lukę w systemie poboru podatku dochodowego. Faktury umożliwiły bowiem zaniżenie wartości podatku.

To nie pierwszy taki przypadek. W czwartek 11 maja Prokuratura Krajowa pochwaliła się sukcesem „śledztwa przeciwko handlarzom nierzetelnymi fakturami”. Jej komunikat opisuje Tomasza S., który zorganizował sieć spółek – m.in. na Cyprze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – i poprzez nią wystawiał faktury, które umożliwiały zaniżenie wartości zobowiązania podatkowego. Prokurator wyliczył, że narazili skarb państwa na stratę w wysokości 7 milionów złotych. To oczywiście nadużycie. Aby stracić, trzeba coś mieć, a skarb państwa tych 7 milionów złotych nie miał. Nie stracił ich więc, tylko nie zyskał, a to zasadnicza różnica.

Lawina zarzutów

Kilka tygodni temu Prokuratura Krajowa odtrąbiła wielki sukces: zatrzymano byłych szefów mafii pruszkowskiej, którzy zajęli się „przestępczością w białych kołnierzykach” (m.in. „Słowika” i „Wańkę”). Zarzucono im przestępstwa podatkowe. Prokuratorzy i policjanci pochwalili się, że materiał gromadzono przez kilka miesięcy. To o tyle zaskakujące, że 20 i więcej lat temu, gdy bossowie Pruszkowa zabijali ludzi, wyłudzali haracze i popełniali zbrodnię za zbrodnią, państwo okazywało się bezsilne. Gdy jednak zaczęli „wyłudzać VAT”, cała państwowa machina ruszyła do ataku i byłych hersztów mafii aresztowano. To oznacza, że złotówka, która nie trafiła do skarbu państwa, jest dla organów ścigania ważniejsza niż poważna zbrodnia kryminalna.

Po zatrzymaniu „pruszkowiaków” media zalała fala informacji o sukcesach organów ścigania w walce z „oszustami podatkowymi”. 26 maja CBA pochwaliło się, że udaremniło próbę wyłudzenia 100 mln złotych z VAT. Dwa dni wcześniej rozbito „szajkę”, która wprowadzała na rynek „nierzetelne faktury”, przy czym zatrzymano aż 27 osób. 10 maja ukazał się ciekawy komunikat: „7 zatrzymanych w sprawie lewych faktur na miliony złotych”. Również strona internetowa Centralnego Biura Śledczego pełna jest komunikatów o sukcesach polegających na „zatrzymaniu oszustów podatkowych”, którzy poprzez różne sztuczki nie wpłacali do skarbu państwa tyle, ile życzyliby sobie pracownicy fiskusa.

Zapowiedź wielkiego wstrząsu

Na początku maja, na specjalnej konferencji prasowej minister finansów Mateusz Morawiecki dzielił się z dziennikarzami swoimi pomysłami na poprawę sytuacji finansowej Polski. Morawiecki zaczął od tego, że pochwalił się, iż wprowadzone przez niego procedury doprowadziły do „uszczelnienia systemu VAT”, i tłumaczył, że urzędnicy uniemożliwiają „wyłudzenia VAT”. To oczywiście prawda, ale jest też druga strona medalu: fala nadużyć ze strony urzędników odmawiających zwrotów VAT firmom, które nadpłaciły ten podatek. To zaś zakończyło się serią upadłości i bankructw (urzędnicy skarbowi w Białej Podlaskiej odmówili kilku przedsiębiorcom zwrotu ponad 100 milionów zł VAT i nie ma na nich sposobu).

Morawiecki zapowiedział również, że przyjdzie czas na „uszczelnianie” CIT i PIT, czyli podatków dochodowych od osób prawnych i fizycznych. Mają temu pomóc nowe deklaracje – takie same jak te, które dotyczą podatku VAT, zezwalające na wszczęcie postępowania egzekucyjnego w wypadku niezapłacenia odpowiedniej kwoty. Po drugie: większa kontrola przepływów pieniędzy (Morawiecki wpadł na pomysł, aby banki miały obowiązek codziennie informować fiskusa o transakcjach na rachunku każdej z firm!). Po trzecie w końcu: specjalny system komputerowy analizujący przelewy bankowe i uniemożliwiający przelewy do krajów uznawanych za „raje podatkowe”. Transakcja taka będzie mogła zostać uniemożliwiona, jeśli urzędnicy uznają, że może służyć optymalizacji podatkowej albo praniu pieniędzy.

Oczywiście przedsiębiorca dowie się o tym od sfrustrowanego kontrahenta, który będzie chciał wiedzieć, dlaczego nie dostał jeszcze pieniędzy. Ponieważ decyzja o zablokowaniu przelewu będzie podejmowana na podstawie widzimisię urzędników skarbowych, nietrudno sobie wyobrazić, do jakich nadużyć będzie to prowadzić.

A to jeszcze nie koniec. Od lat utrzymuje się tendencja do tego, aby rozszerzać kompetencje urzędów zajmujących się utrudnianiem życia polskim podatnikom. Tego, w którą stronę będą szły rozszerzenia dla KAS, można domyślać się, słuchając wypowiedzi Mateusza Morawieckiego. Zapowiadając „uszczelnienie” poboru podatku dochodowego, zapowiedział on, że urzędnicy będą mogli kontrolować wydatki każdej z firm i kwestionować te transakcje, głównie zagraniczne, które służą tylko temu, aby zmniejszać należności podatkowe. Doprowadzi to do sytuacji, jakiej jeszcze nie było: to urzędnik będzie decydował, czy nasz wydatek jest uzasadniony, czy też nie. I jeśli uzna, że nie jest uzasadniony, nie pozwoli nam go zaliczyć w koszty. A jeśli „niesłuszne” zaliczenie w koszty nastąpiło w przeszłości, urzędnik naliczy nam karę wraz z odsetkami. Taki scenariusz sprawi, że „nieodliczalny” VAT stanie się gigantycznym podatkiem obrotowym, a CIT – podatkiem od przychodu. Nietrudno przecież zgadnąć, że urzędnicy z czasem zaczną kwestionować coraz więcej wydatków, aby niczego nie można było traktować jako kosztu uzyskania przychodu zmniejszającego podatek dochodowy.

„Uszczelnienie”, czyli rabunek

Politycy PiS, przyjmując retorykę Mateusza Morawieckiego, już zaczęli mówić o „uszczelnianiu” – tym razem systemu poboru abonamentu RTV. Podnoszą bowiem, że mniej niż jedna czwarta Polaków płaci obowiązkową opłatę za radio i telewizję. „Uszczelnienie” ma służyć temu, aby płacili wszyscy. W ten sposób miliony Polaków zostaną zmuszone do płacenia kolejnego (po ZUS-ie i dziesiątkach innych opłat) haraczu, którego część zostanie przeznaczona na zapewnienie możliwości funkcjonowania propagandzistom i komisarzom politycznym ulokowanym w mediach. Mówienie tutaj o „uszczelnianiu” to jawne kłamstwo. Nie jest to żadne uszczelnianie, tylko zwykła, ordynarna kradzież, dokonana w majestacie prawa.

Lex Wyszynski

Andriej Januariewicz Wyszynski – owiany złą sławą prokurator generalny ZSRS w czasach stalinowskich (który zasłynął powiedzonkiem: „dajcie mi człowieka, a znajdę paragraf”) – wprowadził kiedyś do sowieckiego prawodawstwa osławiony artykuł 58, przewidujący „przestępstwa przeciwko rewolucji”. Znalazł się tam artykuł 10, penalizujący tzw. szpiegostwo niedowiedzione, to znaczy takie, którego nie udało się udowodnić w sądzie.

Tę samą logikę zaczynają stosować urzędnicy Mateusza Morawieckiego. Chcą „uszczelniać” system podatkowy, co w praktyce będzie karaniem podatników za „oszustwa niedowiedzione”. Przedsiębiorca przeprowadzi normalną transakcję, a urzędnik uzna ją za „podejrzaną” i bez żadnych dowodów, tylko na podstawie własnego mniemania, nałoży karę.

Podatnik będzie mógł oczywiście pójść do sądu, ryzykując nie tylko niepotrzebną stratę czasu i nerwów. Trzeba się przecież liczyć z tym, że po reformach Ziobry sądownictwo działać będzie według pomysłu Lenina. A ten zauważył, iż „sąd nie jest od tego, żeby zastanawiać się nad winą oskarżonego. Sąd jest od tego, żeby winę potwierdzić i wymierzyć karę”.

REKLAMA