Okrągły Stół i sześciolatki na sejmowej tapecie

REKLAMA

Przypominając słowa Marka Twaina, który zwracał uwagę, że nikt nie może być pewien swego życia, zdrowia i majątku, gdy obraduje parlament, należy stwierdzić, że na ostatnim posiedzeniu Sejmu nie było z tym specjalnie źle.

Najbardziej burzliwa dyskusja na tym posiedzeniu Sejmu toczyła się wokół uchwały SLD w sprawie uczczenia 25. rocznicy obrad Okrągłego Stołu. Okrągły stół wg SLD, czyli dzieło „politycznych mędrców i patriotów”. To dość symptomatyczne, że projekt w tej sprawie złożył właśnie SLD. Patrząc na jego treść, przestajemy się dziwić: „W 25. rocznicę obrad Okrągłego Stołu Sejm RP wyraża podziękowanie wszystkim, którzy przyczynili się do realizacji koncepcji porozumienia narodowego. Sejm RP uznaje to porozumienie za przykład politycznej mądrości i dowód patriotyzmu jego twórców. Oceniając z perspektywy ćwierćwiecza polskie, pokojowe przemiany, Sejm RP – świadom nieuchronnych różnic – uważa, że polskie doświadczenie może być uwzględnione przez społeczeństwa i siły polityczne innych głęboko zróżnicowanych politycznie państw”.

REKLAMA

Tak więc 25 lat po tych wydarzeniach dogadanie się przez część liderów opozycji z władzą i zapewnienie komunistom i esbekom miękkiego lądowania w nowej rzeczywistości, a co szczególnie istotne – zapewnienie im bazy majątkowej do dalszego pasożytowania na Polakach w polityce i uprzywilejowanego startu na postkomunistycznym „wolnym rynku”, Sejm uznał za „porozumienie narodowe”.

Biorący w nim udział komuniści i wybrani przez nich i doproszeni do stołu „przedstawiciele opozycji” to „mądrzy politycznie patrioci”. Uchwała to również jasny sygnał dla Ukrainy („głęboko zróżnicowane politycznie państwo”): zróbcie ukraiński „okrągły stół”!

Co ciekawe: jako że uzasadniając potrzebę przyjęcia tej uchwały, SLD przypomniał, że „W pracach Okrągłego Stołu uczestniczyli czołowi przedstawiciele polskiego życia politycznego po 1989 roku, w tym: trzej prezydenci RP (Lech Wałęsa, Aleksander, Kwaśniewski, Lech Kaczyński) oraz późniejsi premierzy (Tadeusz Mazowiecki, Jan Olszewski, Leszek Miller, Jarosław Kaczyński)”. Z uwagi na przypomnienie udziału w tych zdarzeniach śp. Lecha Kaczyńskiego i jego brata Jarosława klub PiS podjął decyzję o wstrzymaniu się od głosu! Tylko najbardziej lewicowy w wymiarze gospodarczym poseł tej partii, będący wielkim fanem Edwarda Gierka prof. Jerzy Żyżyński, poparł tę uchwałę; zaledwie 17 posłów PiS zagłosowało przeciw (w tym prof. Pawłowicz i Jan Dziedziczak), a 102 wstrzymało się. Dodatkowo niektórzy z nich, choć byli na sali, wyjęli karty na głosowanie, by nie łamać dyscypliny klubu i nie wstrzymywać się – zrobili tak m.in. Antoni Macierewicz i Piotr Naimski. Ja oczywiście zagłosowałem przeciw tej uchwale.

Sześciolatki przymusowo do szkół, dzieci dla państwa – kolejna odsłona.

Druga sprawa, która budziła dużo emocji, a która niestety realnie wpływa na nasze życie, to głosowanie dotyczące wniosku o zarządzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, przygotowanego przez Kazimierza Ujazdowskiego (PiS). Podobnie jak w przypadku wniosku przygotowanego przez komitet obywatelski w ramach akcji „Ratujmy Maluchy”, i tym zrazem rząd uznał, że „wszystkie dzieci jego są” i był zarówno przeciw referendum, jak i po prostu przeciw wycofaniu się ze zmuszania rodziców do posyłania maluchów do nieprzygotowanych do tego szkół. Dyskusja w tym zakresie przypomniała, jak bardzo trafionym i potrzebnym postulatem jest zarówno zniesienie przymusu szkolnego (zapisanego obecnie w Konstytucji RP), jak i wprowadzenie bonu edukacyjnego i zabranie szkół rządowi i samorządom oraz oddanie tak dzieci, jak i szkół rodzicom jako klientom.

Niestety, znów byłem w mniejszości i rząd wyszedł na swoje. Zresztą znów w dyskusji przewijał się wątek, że sześciolatki posłano do szkół, by… utrzymać miejsca pracy nauczycieli (!), zwalnianych na potęgę w czasach niżu demograficznego.

Dwie łyżki miodu w beczce dziegciu

I na koniec trochę optymizmu. Po pierwsze – było to pierwsze w tym roku posiedzenie Sejmu, na którym nie był omawiany żaden projekt podnoszący daniny publiczne – ani na posiedzeniu plenarnym, ani w komisji finansów (!). Po drugie – odbyło się drugie czytanie drugiej ustawy otwierającej szerzej lub całkowicie dostęp do 91 zawodów (dziewięciu z rynku finansowego oraz 82 technicznych, pozostających w gestii Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej). Poświęciłem pracom nad nią bardzo wiele czasu i wysiłku i gdy tylko ostatecznie zostanie uchwalona, poświęcę jej odrębny tekst.

Była też głosowana ustawa „O ratyfikacji Umowy między Rzecząpospolitą Polską a Baliwatem Guernsey w sprawie unikania podwójnego opodatkowania niektórych kategorii dochodów osób fizycznych”. Jako jedyny poseł głosowałem przeciw niej – pewnie dlatego, że jako jedyny ją przeczytałem i w dodatku ze zrozumieniem. Głosowania w sprawie tych umów to też temat na odrębny artykuł, bo pokazują jak w soczewce, co nie działa w państwie polskim i współczesnym parlamentaryzmie. Spróbujcie znaleźć posła, który Wam wytłumaczy, o co chodzi w tej konkretnie umowie – każdemu, komu się uda, ufunduję atrakcyjną nagrodę…

REKLAMA