Bezsens rozstrzygania sporów w „trybie wyborczym”

REKLAMA

Unii Polityki Realnej po raz kolejny nie udało się wygrać wyborów, ale odniosła w nich inny sukces, który warto odnotować. Zdołała mianowicie dokumentnie ośmieszyć instytucję rozstrzygania sporów przed sądem w tak zwanym „trybie wyborczym”. A szerzej − w ogóle pewien rodzaj coraz częściej wytaczanych procesów sądowych, w jakimkolwiek by się odbywały trybie.

[nice_info]Patent, na który UPR wpadł jako pierwszy, był genialnie prosty. Zamiast jednego, złożono cztery identyczne pozwy, każdy w innym mieście. Przypomnę − pozew, w każdej ze swych czterech kopii, wymierzony był przeciwko partii Libertas, która reklamowała się, że jako jedyna ze startujących w wyborach partii przeciwna jest walucie euro i Traktatowi Lizbońskiemu.[/nice_info]

REKLAMA

UPR poczuła się dotknięta pominięciem faktu, iż ona też jest im od dawna przeciwna, i zażądała, by sąd zabronił Libertasowi rozpowszechnianie nieprawdy. Na zdrowy rozum sprawa była więc prosta jak drut, wystarczyło zerknąć do paru starych numerów „Najwyższego Czasu”. A że UPR od lat jedzie tym samym patentem co Libertas i uporczywie prezentuje się we swoich materiałach jako jedyna w Polsce partia prawicowa, a nawet jedyna odrzucająca Okrągły Stół, to już zupełnie inna sprawa.

[nice_info]Mniejsza zresztą o to. Najważniejsze jest, że z czterech sądów, do których trafiła ta sprawa − z prawniczego punktu widzenia przecież nieskomplikowana − dwa orzekły tak, a dwa owak. Właściwie, jeśli przyjrzeć się konkretom, to jeszcze śmieszniej.[/nice_info]

Sąd Rejonowy w Poznaniu przyznał w całości rację UPR. Sąd w Warszawie przyznał UPR rację częściowo, to znaczy salomonowo zakazał Libertasowi powtarzać powyższe, ale odrzucił wniosek o zobowiązanie go do przeprosin. Sąd w Katowicach odrzucił pozew, uznając, że fakt, iż tak jak w pozwie mówili kandydaci Libertasu nie oznacza, iż jest to stanowisko ich Komitetu Wyborczego, zatem nie można kierować pozwu przeciwko temu ostatniemu. Sąd w Białymstoku natomiast odrzucił pozew w całości, uznając, że zacytowane w nim stwierdzenia wyrwane są z kontekstu, przez co sąd nie może ustalić, czy to, co w nich powiedziano, rzeczywiście z nich wynika.

[nice_info]By użyć ludowego porzekadła, każdy − powiedzmy − wuj na swój strój. Można domniemywać, że gdyby UPR złożyła nie cztery, a szesnaście pozwów, to mielibyśmy szesnaście rozmaitych wykładni.[/nice_info]

Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na to, że wyroki w trybie wyborczym wydawane muszą być „na cito”, co nie daje sędziemu czasu na zebranie myśli. Ale kto sądzi, że w „pyskówkach” toczonych latami element przypadkowości i sędziowskiego widzimisię jest mniejszy, ten się grubo myli. Nie wiem więc, skąd jeszcze biorą się ludzie, którzy argument że ktoś tam z kimś wygrał albo przegrał proces o słówka traktują poważnie. Wygrał proces? Może miał rację, może dobrego adwokata, a może sędzia miał zły dzień, albo był stronniczy, albo przekupiony, albo nie zajrzał nawet do akt. Wyrok jest taki, jaki się akurat wylosował, i nie stanowi nawet poszlaki pomocnej w ustaleniu, kto ma rację.

[nice_download]źródło: portal niezalezna.pl[/nice_download]

REKLAMA