Mazur: Jak Piłsudski wojował z katolickim klerem

REKLAMA

Wspominając o konfliktach Piłsudskiego z klerem katolickim, najczęściej podaje się przykład słynnego konfliktu wawelskiego, który to przykład jest o tyle nietrafiony, że Piłsudski już wtedy nie żył, aczkolwiek źródeł tego konfliktu szuka się we wcześniejszej niechęci kardynała Adama Sapiehy do sanacji i uosabiającego ten system marszałka. Tymczasem przykładów takich konfliktów jeszcze za życia Piłsudskiego było znacznie więcej. Dużo one mówią nie tylko o polityce tamtego okresu, ale o ideologii sanatorów i osobowości samego Piłsudskiego.

Arcybiskup Kakowski, będący członkiem Rady Regencyjnej, która 11 listopada 1918 roku przekazała zwierzchnictwo nad polskimi siłami zbrojnymi właśnie Piłsudskiemu, zanotował w swoich wspomnieniach pt. „Z niewoli do niepodległości”, że Piłsudski „nosił głęboko w sercu żal do księdza, który tłumacząc się względami formalnymi, nie chciał pójść z olejami świętymi do konającej jego matki. To było przyczyną jego niechęci do duchowieństwa”.

REKLAMA

Prywatnych urazów na pewno nie można lekceważyć przy szukaniu przyczyn pewnych zachowań, natomiast w przypadku Piłsudskiego wydaje się, że sprawa jest jeszcze bardziej złożona. Pisząc o kardynale Sapieże, nie można pominąć biskupa kieleckiego Augustyna Łosińskiego, którego antypiłsudczykowskie manifestacje były na pewno o wiele bardziej wyraziste niż w przypadku ówczesnego biskupa krakowskiego. Manifestacje te zaczęły się jeszcze wraz z wkroczeniem Pierwszej Kadrowej do Kongresówki i trwały do śmierci biskupa Łosińskiego, którego odwołania ze stanowiska domagał się minister Beck, interweniując w tej sprawie w Stolicy Apostolskiej.

Powodem tej interwencji była odmowa biskupa manifestowania żałoby po śmierci marszałka, w tym odmowa bicia w dzwony kościelne. Podobne interwencje w Watykanie miały zresztą miejsce także w wypadku biskupa Sapiehy. Polska plotka głosi, że arcybiskup Sapieha nie otrzymał kardynalskiego kapelusza ze względu na afront, jaki miał uczynić papieżowi Piusowi XI, kiedy ten, jeszcze jako Achille Ratti, był nuncjuszem apostolskim w Polsce. Sapieha miał wtedy zarzucić nuncjuszowi, a przyszłemu Piusowi XI, że popiera w Polsce interesy niemieckie. Natomiast w niedawno opublikowanej w Polsce biografii Piłsudskiego autorstwa niemieckiej historyczki Heidi Hein-Kircher (książka pt.„Kult Piłsudskiego”) można znaleźć sugestię, że to właśnie konflikt wawelski zaszkodził abp. Sapieże w uzyskaniu tej godności, gdyż „dla Watykanu oznaczało to, że nie działał on w interesie Kościoła i w przyszłości także nie mógłby zapewnić zachowania spokoju”, toteż „prawdopodobnie dlatego nie otrzymał oczekiwanej godności kardynalskiej”.

Wszyscy wrogowie marszałka

Politycznym przeciwnikiem Piłsudskiego był biskup poznański Stanisław Kostka-Łukomski, z ruchem endeckim związany był także późniejszy biskup poznański Walenty Dymek. Z pewnością do politycznych przeciwników ideologii piłsudczykowskiej należał także abp Józef Teodorowicz, który nawet w okresie, gdy duchowieństwo aktywnie uczestniczyło w polityce, należał do klubów sejmowych reprezentujących prawicę proendecką. Nawet prymas Hlond – uznawany za człowieka środka, dążącego do ułożenia poprawnych stosunków z ówczesną władzą świecką, reprezentowaną przez sanatorów – uznał za stosowne ogłoszenie w 1932 roku listu pasterskiego „O chrześcijańskie zasady życia państwowego”, w którym dobitnie piętnował nieetyczne zasady panoszące się w życiu publicznym.

Natomiast mniej znany jest fakt zdecydowanej antypiłsudczykowskiej postawy arcybiskupa metropolity wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego. To właśnie z osobą arcybiskupa wileńskiego wiąże się dość wymowny, a mało znany epizod świadczący nie tylko o stosunku Piłsudskiego do tego hierarchy, ale przede wszystkim o pewnej stronie osobowości Naczelnika. Epizod ten opisuje w swoich wspomnieniach ppłk. Adam Ludwik Korwin-Sokołowski, który nie był przeciwnikiem Piłsudskiego, ale wprost przeciwnie – pełnił obowiązki szefa gabinetu ministra spraw wojskowych w okresie, gdy funkcję tę sprawował właśnie Piłsudski (po 1935 r. Sokołowskiego zrobiono wojewodą nowogródzkim). Historia wydarzyła się podczas rautu z okazji defilady zarządzonej nagle przez Marszałka w Wilnie. Jak pisze Korwin-Sokołowski, na raucie był także abp Romuald Jałbrzykowski, który „jest wrogo usposobiony do Marszałka (…). Był inteligentny, o bardzo silnym charakterze, twardy i nieustępliwy”. Piłsudski, wchodząc do sali, „Przywitał się z większością obecnych (…). Idąc środkiem sali, demonstracyjnie wyminął abp. Jałbrzykowskiego i przywitał się ze stojącym tuż za nim czołowym wileńskim rabinem. Naturalnie zwróciło to uwagę wszystkich obecnych”.

Skuteczna szykana

Ale najwyraźniej konflikty na linii Piłsudski – biskupi katoliccy obrazuje sprawa biskupa Stanisław Galla (faktycznie z domu biskup nazywał się Gała), który przez wiele lat, do 1933 roku, pełnił funkcję biskupa polowego Wojska Polskiego. W tym to 1933 roku doszło do pewnego incydentu, który zaowocował odwołaniem biskupa z zajmowanego stanowiska biskupa polowego. Pretekstu dostarczyły wydarzenia z pogrzebu ministra oświaty Czerwińskiego, oficjalnie ewangelika i masona, kiedy to biskup odmówił uczestnictwa w kondukcie żałobnym, chociaż uczestniczył we wcześniejszym nabożeństwie. Sprawę tę bardzo szczegółowo relacjonuje wspomniany wcześniej pułkownik Sokołowski, który z poruczenia Piłsudskiego kilkakrotnie nagabywał biskupa, aby sam zrzekł się swojej funkcji, gdyż „Marszałek w praktyce już go nie uznaje na tym stanowisku”. Gdy po kolejnej odmowie stanowisko bp. Galla zostało zakomunikowane Piłsudskiemu, ten bez ogródek powiedział:

„No, to zastosujemy z konieczności skuteczną szykanę”. Jak pisze Sokołowski we „Fragmentach wspomnień 1910-1945”: „Otrzymałem polecenie wstrzymania wypłaty uposażenia dla całej Kurii Polowej i dla bp. Galla. (…) Wkrótce po wstrzymaniu uposażenia otrzymałem telefoniczną informację od min. Becka, że właśnie otrzymał od nuncjusza zgodę na odwołanie z wojska ks. bp. Galla, mogę więc już wstrzymać stosowanie dalszych kroków i nacisków”.

Takie to były okoliczności odwołania biskupa Galla i skutkiem tego powołania na jego miejsce księdza, a późniejszego biskupa Gawliny. Opisując bp. Galla, mówił Piłsudski do nuncjusza Francesco Marmaggiego: „on był nierobem. Był on buveur et mangeur. Pełen intryg i świństw”, zaś przemawiając do księdza Galla przed jego powołaniem, wystawił poprzednikowi taką oto rekomendację: „Muszę też księdzu jako następcy parę słów i moją opinię powiedzieć o poprzedniku księdza. Nazywam go świnią – i to plugawą”.

Kościół, pomimo że ustąpił w tej sprawie Piłsudskiemu, wynagrodził biskupowi Gallowi jego upokorzenia, nadając mu natychmiast arcybiskupstwo tytularne.

Fluidy niewiedzy

Piłsudski ewidentnie lubił wchodzić z butami w kompetencje władz kościelnych, gdyż jeszcze w 1919 roku, przed powołaniem bp. Galla, sugerował na to stanowisko bp. Bandurskiego, jednego z nielicznych biskupów sympatyzujących z piłsudczykami (chociaż w latach późniejszych i jego stosunek do sanacji stawał się coraz bardziej krytyczny), ale wtedy nie czuł się jeszcze na tle mocny politycznie, by silnie akcentować swoje zachcianki. Później było już inaczej. Zanim doszedł do porozumienia ze stroną kościelną w sprawie obsady stanowiska biskupa polowego (jak wiadomo, ostatecznie stanęło na księdzu Gawlinie), „Marszałek zastosował taktykę odrzucania kolejno wszystkich kandydatów, póki nie wpłynie kandydatura ks. Mauersbergera”, gdyż właśnie tego księdza upatrzył sobie na wymienione stanowisko. Nawet jak zgodził się już na księdza Gawlinę, robił zastrzeżenia w sprawie miejsca konsekracji, podporządkowując cały czas tę sprawę swoim małostkowym rozgrywkom personalnym. Gdy Piłsudski zapytał ks. Gawlinę, gdzie będzie sakra, a ten odpowiedział, że w Warszawie, Piłsudski odrzekł: „No, na Warszawę nie mógłbym się zgodzić, to złe miejsce. Ja myślałem, że sakra będzie w Rzymie. Mógłbym się zgodzić na przykład na Łuck, na Warszawę nie. (…) w Warszawie ja bym nie dał honorów wojskowych (…) chyba żebym dopilnować miał gwarancje, iż nie będzie księdza Galla, ale to musiałbym mieć zapewnione”.

Przypominanie tych faktów będzie na pewno przez wielbicieli marszałka poczytane jako jeszcze jedno obrzucanie błotem ich idola. Ale jakby nie było, od opisywanych wydarzeń minęło kilkadziesiąt lat i jakieś fluidy spowodowały, że nastąpiła diametralna zmiana w ocenie Piłsudskiego przez współczesnych księży – wobec krytycznych opinii i co najmniej rezerwy prezentowanej przez duchowieństwo czasów II RP. Obecnie słychać w większości same zachwyty nad życiem i zasługami marszałka, zachwyty te nagłaśnia także katolicka prasa, zapominając przy tym o ludziach często naprawdę oddanych sprawom wiary i sprawom narodu. Może warto zastanowić się, czy powodem tego nie są zmieszane fluidy niewiedzy i fluidy relatywizmu.

REKLAMA