Pomnik ofiar operacji polskiej w Moskwie

REKLAMA

Z nasilającej się wojny pomnikowej, jaką wydała nam Rosja, proponując wybudowanie pomnika żołnierzy sowieckich zmarłych w polskich obozach internowania na początku lat dwudziestych minionego wieku, jest wiele śmiechu, choć tak naprawdę sprawa jest śmiertelnie poważna. Bo tylko osoby nie posiadające żadnej wiedzy, bardzo naiwne albo po prostu głupie nie rozumieją, że walka na poziomie symboli jest w pewnym sensie nawet ważniejsza niż walka na realnym polu bitwy.

Bo wojny, na szczęście, zdarzają się „tylko” od czasu do czasu, a pojedynek na symbole trwa bez przerwy. I – co wiadomo od wieków – ten ma prawdziwą władzę, kto przejął sferę symboliczną i o niej decyduje.

REKLAMA

Tymczasem w wojnie symbolicznej z Rosją jesteśmy na razie w głębokiej defensywie. Rosjanie zadbali, żeby zniszczyć niemal całkowicie ślady polskości na zajmowanych przez siebie niegdyś polskich terytoriach, doprowadzili też do niemal całkowitej likwidacji rosyjskich Polaków. W dodatku wskutek tego, że Polska przez dziesięciolecia była wasalem Moskwy, także obecne terytorium naszego kraju jest upstrzone sowiecką symboliką, a swoistym centrum tego symbolicznego systemu jest stojący w samym środku Warszawy Pałac Kultury. Obiekt ten już dawno powinien zostać zrównany z ziemią, a działki pod nim – oddane prawowitym właścicielom, ale niestety nikt takiego pomysłu w ogóle na poważnie nawet nie rozważał.

Warto dodać, że gdy poprzedni raz odzyskiwaliśmy niepodległość, to takich skrupułów nasi pradziadowie nie mieli – Warszawa została wyczyszczona z rosyjskiej symboliki całkowicie.

A teraz Rosjanie znów przechodzą do symbolicznego ataku. Polskie władze nie wiedzą, jak się zachować. Tymczasem tak się składa, że przecież mamy świetną broń. Co więc trzeba zrobić? Zgodzić się na rosyjską propozycję. Ale pod jednym warunkiem: że Rosjanie w zamian zaczną stawiać pomniki ofiar operacji polskiej z lat 1937-1938. Przypomnijmy, że było ich między 150 a 200 tys. i że mordowano je w każdej stolicy sowieckich republik, krajów i obwodów. Takich podmiotów terytorialnych, gdzie doszło do rzezi naszych rodaków, było ok. 40. Ponad połowa leży na terytorium obecnej Rosji. Niech więc powstaną tam pomniki polskich ofiar. A na początku w Moskwie i Petersburgu, gdzie było ich stosunkowo najwięcej. Chyba rosyjskie władze staną na wysokości zadania?

REKLAMA