Prawicowa legenda Białej Gwardii

REKLAMA

W rosyjskiej idei państwowej tradycja carska i białogwardyjska oraz tradycja bolszewicka i sowiecka, reprezentujące dwie strony wojny domowej z lat 1918-1920, od dawna współistnieją ze sobą. Można wręcz zaobserwować, że gęsto się ze sobą przeplatają.

Przekonanie o ich fundamentalnej przeciwstawności – formułowane zarówno z pozycji antykomunistycznych, jak i filokomunistycznych – jest anachronizmem. Aleksandr Kołczak, Anton Denikin, Nikołaj Judenicz i Piotr Wrangel stoją dziś w tym samym panteonie narodowym co ich dawni adwersarze na polach bitew – Michaił Frunze, Siemion Budionny, Wasilij Blücher, Kliment Woroszyłow i Aleksandr Jegorow. Może to najlepszy sposób na zakończenie domowej waśni i wygaszenie jej reperkusji. Dziedzictwo polityczne obu stron znalazło miejsce we wspólnej tradycji rosyjskiego patriotyzmu państwowego. Najprostszego i najłatwiej dostrzegalnego dowodu tej jedności dostarcza widok pochodów ciągnących w narodowe święta ulicami Rosji, gdzie symbole i barwy carskie sąsiadują z sowieckimi.
Połączenia tradycji „białej” i „czerwonej” w rosyjską syntezę narodowo-państwową dokonał Józef Stalin. Być może nowy, sowiecki porządek polityczny przetrwał dłużej niż dwadzieścia lat tylko dlatego, że Stalin umiał zakorzenić go mocno w rodzimym gruncie.

REKLAMA

„Białogwardyjskość” polityki Stalina

Stalinowski powrót do więzi z ojczystą historią uwidocznił się najpierw w sferze wojskowej, tradycyjnie sprzyjającej nacjonalizmowi, by następnie rozprzestrzenić się na inne dziedziny życia. W 1935 roku przywrócono korpus oficerów, stopnie oficerskie i epolety na mundurach – skasowane za Lenina w ramach „demokratyzacji” i walki z „kastowością” w armii. Zrehabilitowano tradycje militarne carskiej Rosji, czego symbolicznym wyrazem było ustanowienie w 1942 roku Orderu Kutuzowa jako wysokiego odznaczenia wojskowego. W 1946 roku sowieckie siły zbrojne przestały nosić ideologiczną nazwę Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. W tym samym roku Stalin zlikwidował komisariaty ludowe, przywracając urzędom odpowiedzialnym za poszczególne piony administracji państwowej nazwę ministerstw, noszoną przez nie w czasach carskich.

Jak zwrócił uwagę ojciec polskiej sowietologii (i niedoszła ofiara mordu katyńskiego) Stanisław Swianiewicz (1899-1997), nawet NKWD, stworzony przez Stalina na miejsce leninowskiego OGPU, otrzymał niebieskie wyłogi i otoki na czapkach na wzór dawnej cesarskiej żandarmerii.

Tendencja do kontynuowania tradycji carskiej Rosji rozciągała się również na sferę personalną. Mniej istotne są tu okoliczności w rodzaju faktu, iż – jak pisze Wiktor Suworow – „jedyny sowiecki marszałek, któremu Stalin ufał bez zastrzeżeń” (przeł. Piotr Halbersztat, Andrzej Mietkowski) to Borys Szaposznikow (1882-1945), wykształcony w przedrewolucyjnej Akademii Sztabu Generalnego były pułkownik cesarskiej armii. Nie od dziś bowiem wiadomo, że nowe rządy bez zastrzeżeń przejmują fachowców z epoki starych rządów. Obok nich znajdujemy jednak decyzje personalne o charakterze czysto honorowym, symboliczne gesty skierowane ku przeszłości.

W grudniu 1944 roku generał Alphonse Juin, francuski szef sztabu generalnego i jeden z najbliższych współpracowników generała de Gaulle’a, udał się z oficjalną wizytą do Moskwy. Stalin osobiście podejmował gości znad Sekwany przyjęciem w Sali św. Jerzego na Kremlu. Wśród obecnych uwagę Juina przykuł starszy mężczyzna z baretką francuskiej Legii Honorowej na generalskim mundurze. Jakież było jego zdumienie, gdy nieznajomy przedstawił się nienaganną francuszczyzną: „Jestem generał hrabia Ignatiew”. Pochodzący z arystokratycznego rodu pułkownik Aleksiej Ignatiew (1877-1954), w 1917 roku awansowany na generała, był ostatnim attaché wojskowym carskiej Rosji w Paryżu (1912-1917). Po wybuchu rewolucji nad Newą i zdobyciu władzy przez bolszewików pozostał we Francji. W 1919 roku był aktywny w białogwardyjskich kręgach politycznych na paryskim kongresie pokojowym. Po latach zdecydował się jednak wrócić do kraju i został dobrze potraktowany przez Stalina. Opowiadał Juinowi, że żyje zupełnie w dawnym stylu: ma daczę, konie i ordynansów.

Testament Białej Gwardii

Równolegle ze zmianami w sferze symbolicznej nastąpiła reorientacja polityki realnej. W polityce zagranicznej Stalin zerwał z rewolucyjnym kosmopolityzmem i przestawił ją ponownie na tory narodowe. Hasła „eksportu rewolucji” wyrzucono z państwa razem z Trockim; zastąpił je Bucharinowski „socjalizm w jednym kraju”. Rozpoczęta 17 września 1939 roku aneksja „Zachodniej Białorusi” i „Zachodniej Ukrainy”, czyli wschodnich województw Polski, choć otrąbiona obrzędowo jako wyzwolenie ludu pracującego miast i wsi, była już tylko wyrazem rosyjskiego imperializmu narodowego (państwowego), który uznawał „ruskie” narody słowiańskie za młodszych krewnych narodu rosyjskiego, przynależnych wraz z nim do jednej rodziny etnicznej, językowej, kulturowej i historycznej, a sztucznie wydzielonych z jej ram państwowo-politycznych w 1917 roku. Nie przez przypadek lud roboczy i chłopski epatowano sloganami uwolnienia od ucisku polskich panów, a nie panów jako takich, pozbawionych narodowości niczym Marksowski kapitał.

17 września to w istocie realizacja przez Stalina testamentu Białej Gwardii. Przypomnijmy, że choć w 1919 roku generał Denikin próbował pozyskać wsparcie zbrojne Polski przeciw bolszewikom, to jednocześnie sam pozbawił się szans na jego uzyskanie, powtarzając za każdym razem swoją maksymę „za pomoc – ani piędzi rosyjskiej ziemi”. „Rosyjską ziemię” definiowano zaś w jego otoczeniu jako terytorium nieistniejącego już cesarstwa, czyli wszystko na wschód od granic Królestwa Polskiego z 1914 roku. Białogwardyjskie kręgi polityczne uznały prawo Polski do niepodległego bytu państwowego, ale ścieśnionego do dawnej Kongresówki. Dalej na wschód miała być Rosja. Znamienne, że linia rozgraniczająca obszary okupacji niemieckiej i sowieckiej na ziemiach polskich, ustalona w tzw. II pakcie Ribbentrop-Mołotow z 28 września 1939 roku, w przybliżeniu odpowiadała wschodniej granicy Kongresówki (Grodno, Białystok i Brześć po stronie rosyjskiej). W 1939 roku Stalin dokonał rewindykacji granic, której równo 20 lat wcześniej chciał, lecz nie zdołał przeprowadzić Denikin. Wziął także odwet za upokarzającą klęskę militarną poniesioną z rąk Polaków w 1920 roku, zaspokajając poczucie dumy narodowej.

W sprawie polskiej Stalin postąpił zgodnie z wytycznymi odziedziczonymi po Białej Gwardii nie tylko na początku, ale również pod koniec II wojny światowej. Podczas wojny domowej w Rosji rząd admirała Kołczaka opracował własny projekt pożądanej reorganizacji Europy Środkowej. W jego planach większość obszaru kontrolowanego wówczas przez polskie władze miała zostać wcielona do państwa rosyjskiego. Dla Polaków postulowano utworzyć państwo z ziem oderwanych w tym celu od Niemiec. Miało to wytworzyć w Niemczech długotrwały rewanżyzm zwrócony przeciw Polsce i zmusić ją do szukania zabezpieczenia swego bytu w sojuszu z Rosją. Ćwierć wieku później Stalin zrealizował koncepcję Kołczaka na konferencjach w Jałcie i Poczdamie.

Opisana powyżej „białogwardyjskość” polityki Stalina każe się sceptycznie zastanowić nad pewną prawicową legendą, zapoczątkowaną przez powieść Józefa Mackiewicza „Lewa wolna” (1965). Od tego dzieła bierze swój początek popularne wśród narodowców i „antykomunistów” obwinianie marszałka Piłsudskiego o to, że podczas rosyjskiej wojny domowej w imię walki z komunizmem powinien był wesprzeć „białych” przeciwko „czerwonym”, a tego nie zrobił (Mackiewicz sugeruje: bo jako rzekomy socjalista sympatyzował raczej z bolszewikami niż z siłami kontrrewolucji) – w wyniku czego bolszewicy wygrali, utrzymali władzę w Rosji i zaraz potem napadli na Polskę, o mało nie zajmując Warszawy.

Nie dysponujemy przekonującym sposobem uprawiania historii alternatywnej. Należy jednak co najmniej wątpić, by w wypadku zwycięstwa Białej Gwardii w wojnie domowej, wyłoniona z niej „biała” Rosja postąpiła w 1920, 1939 czy 1945 roku inaczej niż Rosja „czerwona”.

REKLAMA