Sommer: Jak państwo morduje dzieci?

REKLAMA

W Dzienniku Ustaw nr 149, poz. 887 opublikowana została ustawa z 9 czerwca 2011 roku o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. To właśnie na podstawie tej ustawy zabrano mieszkance Pomorza dzieci, które następnie zostały zabite przez rodziców zastępczych.

Kto poparł wprowadzenie tych przepisów? Niemal cały Sejm, a Senat wprowadził mało istotne poprawki, które zostały prawie w całości przyjęte. Skąd w ogóle ta ustawa się wzięła? Została wylobbowana m.in. przez Fundację Świętego Mikołaja, Fundację Ernst & Young, Fundację Przyjaciółki, Krajowy Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy TPD oraz szereg innych „prodziecięcych” organizacji, które przed pięciu laty podjęły nawet „inicjatywę zebrania podpisów pod petycją o pilne przyjęcie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej”.

REKLAMA

Skąd w ogóle pomysł takiej ustawy? Otóż w Polsce rokrocznie z różnych powodów, ale przede wszystkim z powodu biedy, zabiera się rodzicom ok. 15 tys. dzieci. Trafiają one na garnuszek państwa, które pod ich pretekstem doi podatnika na ok. 7 tys. zł miesięcznie od dziecka. Jak łatwo policzyć, do podziału z tego tytułu rocznie jest ok. 100 milionów złotych i tak naprawdę o te pieniądze toczy się gra. Dotąd szły one głównie na system domów dziecka. Ktoś jednak wpadł na pomysł, by ten rodzaj działalności nieco „sprywatyzować” – oczywiście w taki sposób, że gros pieniędzy wydawane jest teraz na państwowy nadzór, a mniejsza część na dopłaty dla rodziców zastępczych. Przy czym nikt nawet nie pomyślał, że cały system jest w zasadzie od początku do końca absurdalny, bo za jedną dziesiątą tych pieniędzy – jeśliby je tylko pozostawić w kieszeni tych „zbyt biednych” rodziców – problem sam by się przecież rozwiązał.

Ale przecież chodzi o to, by to państwo miało władzę nad ludźmi i sprawowało ją za zabrane im pieniądze. W efekcie ruszył system, który w skrócie polega na tym, że wybrani (ciekawe, czy przypadkiem nie jest tak, że wybrano samych fachowców z PO) zawodowi „rodzice zastępczy” żyją z tego, że innym rodzicom odbiera się ich potomstwo. Ponieważ czynnik ekonomiczny wychodzi tu na pierwszy plan, nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że życie tych zabranych dzieci zamieni się w gehennę.

Niestety racjonalna ocena sytuacji zmusza do wniosku, że i te dziecięce ofiary tak naprawdę wpisane są w logikę systemu. Jak mawiają socjaliści: gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Po raz kolejny szlachetne pobudki, do których zaprzęgnięto aparat przymusu, doprowadziły do tragedii. Tylko czy one rzeczywiście były szlachetne, czy po prostu głupie?

REKLAMA