System się obroni

REKLAMA

Już tylko dni dzielą nas od wyborów parlamentarnych, którymi wszyscy się szalenie ekscytują – oczywiście z wyjątkiem tych, którzy się nie ekscytują. Ekscytują się nimi zarówno ultrasi demokracji, jak i ci, którzy żadnymi ultrasami demokracji nie są, ale w wyborach biorą udział, więc trudno, żeby też się nie ekscytowali. Rezultat jest oczywiście wielką niewiadomą, ale jak czegoś o naszej młodej demokracji nie wiemy, to warto odwołać się do klasyków demokracji, a zwłaszcza jednego, mianowicie Józefa Stalina. Wśród spiżowych sentencji, jakie Józef Stalin wygłaszał na temat demokracji, jest i ta, że jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest przygotowanie wyborczej alternatywy.

Prawidłowo przygotowaną alternatywę możemy poznać po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane. Patrząc z tego punktu widzenia na tegoroczną polityczną alternatywę, możemy powiedzieć, że została ona przez reżysera politycznej sceny przygotowana prawidłowo – podobnie zresztą jak alternatywy polityczne w wyborach poprzednich. Przynosi to zaszczyt generałowi Czesławowi Kiszczakowi, który nie tylko wszystko przewidział, ale w dodatku zabezpieczył się na wszelkie możliwe sposoby – to znaczy nie tyle albo nie tylko „się”, ale również tak zwany układ, którego oczywiście „nie ma”, podobnie jak Wojskowych Służb Informacyjnych i izraelskiej broni jądrowej. W jaki sposób?

REKLAMA

Ano – wypada przypomnieć ściśle tajną wiadomość specjalnego znaczenia zawartą w „Informacji o stanie zasobów archiwalnych MSW”, jaką 4 czerwca 1992 roku minister Antoni Macierewicz dostarczył posłom i senatorom. Chodziło o to, że przed rozpoczęciem operacji niszczenia akt MSW wszystkie dokumenty zostały zmikrofilmowane co najmniej w trzech kompletach, z których dwa są „za granicą”, a trzeci – „w kraju”. Ta okoliczność nie tylko wpływa dyscyplinująco na uczestników tubylczej sceny politycznej, ale również na zagranicznych partnerów tubylczych Umiłowanych Przywódców.

Uchodząca za jeden z „rządów światowych”, założona w 1973 roku przez Dawida Rockefellera tzw. Komisja Trójstronna zaprosiła do swego grona również Polaków. Poza dwoma finansistami i jednym dyplomatą, wśród polskich obywateli uczestniczących w tej Komisji jest co najmniej trzech tajnych współpracowników RAZWIEDUPR-a. Najwyraźniej kierujący Komisją Trójstronną, którzy przecież coś tam muszą o świecie wiedzieć, wiedzą, z kim należy – jak to ujął pan dr Andrzej Olechowski podczas sławnej konferencji „Forum Dialogu” w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie – „współdecydować o naszych sprawach”.

Czyż nie w następstwie właśnie tego splotu okoliczności ustanowiony w naszym nieszczęśliwym kraju przez generała Kiszczaka w gronie osób zaufanych, które zaprosił on do Magdalenki, ekonomiczny model państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego nawet nie drgnął, chociaż odbywały się u nas wybory, w następstwie których u steru rządów zmieniały się polityczne ekipy? Może nie jest to informacja użyteczna dla niezależnej prokuratury, ale czyż tylko prokuratura ma prawo wyrabiać sobie pogląd na różne sprawy? Myślę, że nie tylko, że własny pogląd na różne sprawy mogą wyrabiać sobie również rozmaici cywile, również na podstawie łańcucha poszlak, a czyż to nie jest poszlaka wskazująca, że za każdym razem alternatywa polityczna została przygotowana prawidłowo?

Tak jest i teraz, kiedy Prawo i Sprawiedliwość, udrapowane w kostium płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, rozpiera się na prawej stronie politycznej sceny, skutecznie blokując dostęp formacjom narodowym. Platforma Obywatelska, utworzona w celu blokowania dostępu do politycznej sceny ugrupowaniom wolnorynkowym i zarazem konserwatywnym, zdążyła się zdegenerować w bezideową, skorumpowaną do szpiku kości partię władzy i jej użyteczność w tym względzie znacznie zmalała, toteż reżyser politycznej sceny na poczekaniu wykreował partię – jakże by inaczej! – „Nowoczesną” pana Ryszarda Petru, klona pana prof. Leszka Balcerowicza. Kiedy pan prof. Balcerowicz pisał felietony, prezentował tam nieubłaganie wolnorynkowy punkt widzenia – ale kiedy zostawał ministrem finansów i wicepremierem albo prezesem NBP, natychmiast o tamtym zapominał i rządził zgodnie z oczekiwaniami beneficjantów kapitalizmu kompradorskiego.

Tym też tłumaczę sobie fakt, że zanim jeszcze pan Petru zdążył otworzyć usta, jego partia już cieszyła się wśród ludu pracującego miast i wsi popularnością na poziomie 11 procent – a i jej szeregi napęczniały w błyskawicznym tempie. Pewne światło na to stachanowskie tempo rzuca audycja radiowa, jakiej przypadkowo wysłuchałem, z udziałem członkini tej partii. Elokwentna i rezolutna pani pochwaliła się, że w poprzednim wcieleniu należała do Twojego Ruchu, czyli dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa, a w jeszcze wcześniejszym etapie reinkarnacji była ozdobą Samoobrony. Domyślam się tedy, że konfidenci RAZWIEDUPR-a musieli dostać rozkaz: „W prawo zwrot! Do Nowoczesności – odmaszerować!” – podobnie jak bywało w okresach poprzedzających poprzednie kampanie wyborcze.

Dochodzi do tego ZLEW, w który zlały się popłuczyny po poprzednich wynalazkach, no i nieśmiertelne Polskie Stronnictwo Ludowe, które w poświęcaniu się dla Polski nie zna granic ni kordonów. Oprócz tego są stachanowcy z Partii Razem („precz z rządem, wiwat KPP i półgodzinny dzień roboczy!”), skupiającej i panią Agatę Kuleszę, znaną z filmu „(GN)Ida”, i tłumacza z hebrajskiego, i panią zajmującą się „tworzeniem zapachów” – cokolwiek miałoby to znaczyć, no i Wolność i Równość – stworzona na poczekaniu w odpowiedzi na sukces Pawła Kukiza, o którym jeszcze może nie wiedziano, że jest wypadkiem przy pracy, a jeśli nawet wiedziano, to pamiętano, że i wypadki mogą zacząć żyć własnym życiem. Tedy na wszelki wypadek, jako że strzeżonego Pan Bóg strzeże, zmobilizowani zostali nawet professores w charakterze „antysystemowców”. W rezultacie autentyczna formacja antysystemowa, KORWiN, została zmarginalizowana i desperacko poszukuje, czy nie udałoby się jej wcisnąć w jakąś szczelinę. Wygląda na to, że i tym razem system się obronił, podobnie jak i na Białorusi, gdzie prezydentem po raz kolejny został Aleksander Łukaszenka. Wprawdzie Aleksander Łukaszenka ma w środowiskach postępowych reputację sukinsyna, w dodatku jakiegoś takiego nie naszego, ale nie da się ukryć, że jest politykiem skutecznym, tak samo jak zwycięzcy wyborów w naszym nieszczęśliwym kraju.

REKLAMA