Wojna o sumienia. Nie tylko w Polsce

REKLAMA

W czasie kiedy w Polsce trwa wściekła kampania medialna skierowana przeciw lekarzom, którzy podpisali klauzulę sumienia, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał, że przekonania religijne pracodawców mogą być brane pod uwagę przy wyborze finansowania środków wczesnoporonnych i aborcji w ubezpieczeniu zdrowotnym.

Orzeczenie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 30 czerwca i 4 lipca br. w sprawie dwóch spółek komercyjnych – Conestoga Woods z Pensylwanii, prowadzonej przez mennonitów, i Hobby Lobby, należącej do jednej rodziny sieci sklepów opartej na fundamentach biblijnych – oraz Wheaton College z Illinois jest największym ciosem w dotychczasowy kształt ustawy Affordable Care Act. To sztandarowe osiągnięcie administracji Baracka Obamy narzuciło amerykańskim pracodawcom obligatoryjność wykupienia takiego ubezpieczenia dla pracowników, które obejmowałoby opłatę za usługi aborcyjne oraz antykoncepcję.

REKLAMA

Mimo nacisków wielu środowisk religijnych, w tym największego obok rządu pracodawcy amerykańskiego, jakim jest Kościół katolicki, nie udało się powstrzymać prac nad dyskusyjnym aktem prawnym. Co prawda dwa lata temu Sąd Najwyższy USA uznał ostatecznie, że Affordable Care Act jest zgodny z konstytucją, ale nie zamknął drogi do skarżenia poszczególnych fragmentów tej ustawy.

Czy prywatne firmy mogą wyznawać religię?

Już w listopadzie zeszłego roku doszło do ostrego starcia między rządem a środowiskiem chrześcijańskich pracodawców i biznesmenów. Nowemu obowiązkowi ubezpieczenia pracowników sprzeciwił się jako pierwszy 73-letni David Green, właściciel sieci Hobby Lobby. Urodzony w stanie Kansas syn i wnuk kaznodziei jest właścicielem majątku o wartości 3 miliardów dolarów. Słynie ze szczodrych dotacji dla amerykańskich uniwersytetów oraz hojnego finansowania misji chrześcijańskich w 100 krajach świata. O jego wielkodusznym charakterze świadczy fakt, że jako jeden z pierwszych miliarderów na świecie przystąpił wraz z żoną Barbarą do kampanii „The Giving Pledge”, której celem jest zachęcenie najbogatszych ludzi świata do przekazania części swojej fortuny na ważne cele społeczne.

David Green uznał, że przepisy Obamacare zmuszają go jako pracodawcę do udziału w finansowaniu rzezi tysięcy amerykańskich dzieci. W 2013 roku zaskarżył do sądu stanowego przepisy, które uznał za restrykcyjne i ograniczające jego prawa obywatelskie. Dopiero sąd drugiej instancji uznał słuszność argumentacji właściciela sieci Hobby Lobby i wydał orzeczenie zwalniające jego korporację od wykupu ubezpieczeń zapewniających dostęp do środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych oraz usług aborcyjnych.

To pierwsze orzeczenie w sprawie Hobby Lobby spowodowało lawinę pozwów sądowych przeciw przepisom reformy zdrowotnej Obamy. Tuż po sukcesie Davida Greena z podobnymi skargami wystąpiło 40 innych pracodawców. Niestety kompetentne w tej sprawie sądy stanowe wydawały różniące się od siebie wyroki. Wśród wielu orzeczeń sądowych znalazło się i takie, że „prywatne firmy nie wyznają żadnej religii” i dlatego nie mogą zasłaniać się klauzulą sumienia w przypadku obowiązku wykupu świadczeń antykoncepcyjnych i aborcji. Wobec odmiennych orzeczeń sądów stanowych pracodawcy chrześcijańscy uznali, że jedyną metodą uzyskania zwolnienia od obowiązku zapewnienia ubezpieczonym pracownikom dostępu do środków antykoncepcyjnych może być tylko ostateczna decyzja Sądu Najwyższego.

30 lat bestialstwa

Mimo sukcesu z orzeczeniem sądu stanowego drugiej instancji David Green nie spoczął na laurach. Postanowił doprowadzić dzieło zniszczenia ,,grzesznej ustawy” do końca. Pomogli mu w tym jego pracownicy, którzy stworzyli specjalną stronę internetową z przesłaniem: „Wysławiamy Boga we wszystkim, co robimy, i prowadzimy firmę zgodnie z zasadami biblijnymi”. Ta deklaracja nie mogła przejść bez echa, ponieważ sieć rozsianych po całej Ameryce 578 sklepów Hobby Lobby zatrudnia aż 13 tys. ludzi. Roczne przychody tej korporacji przekraczają 2 miliardy dolarów, z czego aż 10 procent jest przeznaczane na cele charytatywne. Hobby Lobby miało więc warunki, aby wywalczyć prawa dla mniejszych podmiotów.

David Green jest pracodawcą z zasadami. W przeciwieństwie do innych wielkich sieci sklepowych, jego pracownicy zarabiają na starcie już o 5 dolarów na godzinę więcej niż u konkurencji. Personel sklepów oferujących klientom szeroki asortyment wszystkiego, co wiąże się z zamiłowaniami hobbystycznymi, jest traktowany jak jedna wielka rodzina. Dlaczego? Ponieważ Green uważa swoją korporację za opartą na zasadach biblijnych. Walka z Obamacare jest kontynuacją prywatnej wojny rodziny Greenów z przemysłem aborcyjnym, prowadzonej od 1973 roku, kiedy to Sąd Najwyższy uznał aborcję za dopuszczalną przez konstytucję.

Do kampanii prowadzonej przez Hobby Lobby dołączył w listopadzie zeszłego roku inny wielki pracodawca amerykański – Conestoga Wood Specialties z Pensylwanii, prowadzony przez potomków kongregacji protestanckiej założonej w XVI wieku przez holenderskiego reformatora religijnego Menno Simmonsa z Fryzji. Właściciele tej korporacji postanowili połączyć siły z rodziną Greenów w walce o prawo do życia i prowadzenia biznesu zgodnie ze swoim sumieniem i przekonaniami religijnymi. Wbrew zaszłościom historycznym, obie firmy otrzymały potężne wsparcie ze strony mediów katolickich, niezależnie od tego, że sam Kościół katolicki został jako organizacja i pracodawca zwolniony z kontrowersyjnych przepisów Obamacare. Instytucje katolickie nieustannie wspomagają wszelkie poważne ruchy chrześcijańskie walczące z przemysłem aborcyjnym.

22 stycznia 1973 roku Sąd Najwyższy USA uznał ostatecznie aborcję za zgodną z konstytucją. To orzeczenie pozwoliło na zabicie ponad 50 milionów dzieci. Pisząc o „świadczeniach” antykoncepcyjnych i aborcyjnych, nie sposób używać innego określenia jak „masowe ludobójstwo” lub „zorganizowany przemysł przestępczy”.

W 2011 roku Guttmacher Institute ogłosił, że liczba aborcji spadła do 1,06 miliona, czyli do najniższego poziomu od 1973 roku. Ta liczba obrazuje skalę zagłady nienarodzonych lub rodzących się dzieci. Amerykańskie prawo dopuszczało bowiem jeszcze do niedawna jeden z najbardziej krwawych i barbarzyńskich procederów jakie wymyśliła ludzkość – aborcję w czasie porodu (ang. partial-birth abortion). Ta szczególnie bezduszna i zwyrodniała metoda uśmiercania zdrowych, rodzących się dzieci mogła zostać zakazana już w 1995 roku i 1997 roku. Za każdym jednak razem przegłosowywane przez republikańską większość zmiany legislacyjne były skutecznie wetowane przez prezydenta Billa Clintona. Dopiero dzięki 218 Republikanom, 63 Demokratom oraz podpisowi prezydenta George’a W. Busha to szczególne bestialstwo zostało zakazane 5 listopada 2003 roku.

Najbardziej przerażający jest fakt, że zaledwie 63% respondentów, którzy wzięli tego dnia udział w sondażu telewizji ABC, uznało partial-birth abortion za metodę niedopuszczalną. 37% ludzi było przekonane, że zabijanie zdrowych, rodzących się dzieci jest dopuszczalną metodą kontroli urodzin. Niestety po wyborze Baracka Obamy na prezydenta upiory ożyły, na nowo pojawiły się apele środowisk lewackich i feministycznych o przywrócenie tego barbarzyństwa.

Zobacz, zanim usuniesz

Chociaż w 2008 roku Amerykanie wybrali na prezydenta człowieka o radykalnie lewicowych poglądach w podejściu do kwestii aborcji, to liczba tego typu zabiegów zaczęła dość istotnie spadać. Dzięki zmasowanej kampanii informacyjnej środowisk obrońców życia do amerykańskiej opinii publicznej przedostało się wiele informacji na temat samego „zabiegu” usuwania ciąży. Dzięki udoskonaleniu technik USG do szerokiej opinii publicznej dotarł oczywisty fakt, że płód ludzki nie jest jedynie bezkształtną papką komórek, ale w pełnym tego słowa znaczeniu istotą ludzką o bardzo indywidualnych cechach.

Dzięki filmom dokumentalnym przedstawiającym w sposób nowatorski rozwój istoty ludzkiej w okresie prenatalnym wiele osób radykalnie zmieniło poglądy na aborcję. Jeszcze w 2008 roku liczba tego typu „zabiegów” przekraczała 1,21 miliona. Obecnie spadła do 800 tysięcy. Kampania oświatowa, rozwój nauki, większy dostęp do wiadomości – wszystkie te czynniki uratowały ponad 200 tysięcy dzieci.

Sukces kampanii oświatowej był tak wielki, że środowiska obrońców życia doszło do wniosku, iż najlepszą metodą obrony przed aborcją nie jest argumentacja religijna, ale rozpowszechnienie techniki USG 4D. Parlamentarzyści stanowej legislatury Teksasu wpadli nawet na doskonały pomysł, żeby każda kobieta zamierzająca usunąć ciążę miała obowiązek zobaczenia płodu na monitorze i wysłuchania bicia jego serca (odbywa się to w obecności lekarza).

Podobne procedury przed aborcją wprowadzono wcześniej w Alabamie, Luizjanie, Missisipi i Oklahomie. Tam jednak lekarze mają obowiązek jedynie zasugerować obejrzenie obrazu z aparatu USG.

Oczywiście procedura ta została nazwana przez lewaków i feministki „znęcaniem się nad kobietą”. Wiliam Saletan, felietonista portalu Slate.com, napisał nawet, że w takim razie „każdy klient kupujący mięso w sklepie czy w restauracji powinien obejrzeć relację z rzeźni. A każdy sędzia, który zastanawia się nad wyrokiem śmierci – transmisję egzekucji”. Kto wie, może to też dobry pomysł? Niezależnie jednak, jak bardzo środowisko „obrońców wolności wyboru” drwi sobie z procedur stanowych Teksasu, w procesie ratowania życia przyniosły one wymierne efekty. Liczba aborcji spadła o kilkanaście tysięcy.

Najlepiej podsumował procedury teksańskie republikański senator z Oklahomy Todd Lamb: „To prawo jedynie uświadamia świętość ludzkiego życia. Być może niektóre z dzieci, które dzięki niemu się urodzą, zostaną oficerami policji i będą aresztować złych ludzi. Albo wymyślą lekarstwo na raka”.

Bitwa wygrana

Dla zadeklarowanych przeciwników aborcji, takich jak David Green czy Todd Lamb, 30 czerwca 2014 roku stał się datą przełomową. Dzięki decyzji pięciu sędziów konserwatywnych przeciw czterem liberałom (w znaczeniu amerykańskim) firmy rodzinne nastawione na zysk nie będą musiały wykupywać swoim pracownikom ubezpieczeń zdrowotnych Obamacare pokrywających antykoncepcję i aborcję, jeśli jest to sprzeczne z przekonaniami religijnymi ich właścicieli.

Od tej pory spółka nastawiona na zysk (for-profit) może powoływać się na prawo do wolności religijnej, które pozwoliłoby na wyłączenie jej spod mocy Affordable Care Act. Powołując się na zapisy Religious Freedom Restoration Act – ustawy zakazującej rządowi „znaczących interwencji w osobiste wyznawanie religii” – adwokaci obrońców życia doprowadzili także do tego, że użycie pewnych środków antykoncepcyjnych zostało uznane przez Sąd Najwyższy za aborcję, ponieważ niszczą one już zapłodnione jajeczka. Z tego powodu pracodawca powołujący się na klauzulę sumienia nie będzie zmuszony do ich refundacji w ramach ubezpieczenia na życie.

Należy podkreślić, że choć orzeczenie Sądu Najwyższego z 30 czerwca br. jest wielkim przełomem w sprawie obligatoryjności reformy służby zdrowia, to niestety skorzysta z niego jedynie kilkadziesiąt potencjalnych podmiotów prawnych kwalifikujących się jako „małe, oparte na religijnych podstawach spółki rodzinne”. Orzeczenie sądu ma jednak inny istotny walor. Otwiera nowe możliwości prawne dla osób fizycznych. Jeżeli bowiem sąd uznał uzasadnienie osób prawnych, to równie dobrze może rozpatrzyć indywidualne skargi skierowane przeciw Obamacare.

REKLAMA