Wyborczy maraton. Gdzie jesteśmy?

REKLAMA

Nieco ponad rok temu rozpoczął się wyborczy maraton, który dla środowiska wolnościowego już okazał się przełomem. W wyborach europarlamentarnych na wiosnę 2014 roku udało się uzyskać rekordowy wynik – 7,34 proc. – i wprowadzić czterech europosłów. Niestety to zwycięstwo okazało się początkiem kłopotów. Bo organizacja, zamiast je wykorzystać do wewnętrznej profesjonalizacji, w jego wyniku wpadła w wir gorszących sporów. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był niestety błędny dobór części kandydatów, którzy nie stanęli na wysokości zadania, tylko na wysokości swojego znacznie podwyższonego ego.

Potem przyszedł czas wyborów samorządowych. Organizacja weszła w nie w stanie wewnętrznych sporów, co było zapewne jedną z przyczyn słabego wyniku, który jednak i tak był rekordowy zarówno pod względem liczby wystawionych kandydatów, jak i uzyskanych głosów. Następnie doszło do organizacyjnego przesilenia. Janusz Korwin-Mikke został usunięty z własnej organizacji. Następstwem tego było założenie partii KORWiN, do której przeniosła się znaczna część środowiska KNP, oraz poparcie elektoratu.

REKLAMA

W oczyszczonej atmosferze z dużymi nadziejami przystąpiliśmy do wyborów prezydenckich. Kampania układa się początkowo znakomicie, niestety sztab nie docenił Pawła Kukiza oraz przeoczył moment, w którym wyszedł on na prowadzenie w stawce wyborców antysystemowych. Efektem był wynik poniżej oczekiwań oraz obiektywny fakt, jakim było zaistnienie nowego lidera antysystemowców w postaci Pawła Kukiza.

Kukiz szybko jednak przystąpił do popełniania samobójstwa politycznego na raty poprzez wykazanie absolutnej nieumiejętności przybrania postawy przywódczej, wewnętrzne awantury oraz rosnącą arogancję, przeradzającą się w coraz bardziej karykaturalną butę.

Gdzie więc jesteśmy przed ostatnim odcinkiem maratonu? Niemal dokładnie w punkcie wyjścia. Mądrzejsi jesteśmy o tyle, że wiemy, ile możemy wygrać, ile możemy przegrać i jak wielki jest potencjał antysystemowego elektoratu. Czas więc na konsolidację, czas na przeprowadzenie decydującej batalii, która doprowadzi wolnościowców do polskiego parlamentu. I to takich wolnościowców, którzy gwarantują rozpoczęcie zmian, które tylekroć prezentowaliśmy i uzasadnialiśmy na łamach „NCz!”.

I na koniec w telegraficznym skrócie: wiemy, że elektorat antysystemowy to ok. 30 procent wyborców. Udowodniliśmy empirycznie, że możemy wziąć z tego ponad 7 procent. Teraz musimy pokazać, że weźmiemy jeszcze więcej.

REKLAMA