Z JOW-ami nie wiążę przesadnych nadziei ale…

REKLAMA

Pan Paweł Kukiz to porządny chłop i patriota – bardzo miło mi się z nim rozmawia i współpracuje. P. Paweł ma przy tym w zasadzie jeden cel polityczny: wprowadzić w Polsce jednomandatowe okręgi wyborcze – i resztę już d***kratycznie zrobią Wyborcy. Ja już ze dwadzieścia lat temu obiecałem, że poprę wprowadzenie JOW-ów – po prostu dlatego, że obecny system wyborczy jest znacznie głupszy. Natomiast nie wiążę z tym żadnych przesadnych nadziei.

Warto sobie przypomnieć, że Amerykanie – naród dość elitarny, bo złożony z bardziej energicznych niż przeciętna emigrantów – od 1828 roku (likwidacja wyborów pośrednich do Senatu) zdołali przerobić całkiem porządną republikę na obecną d***krację; cały czas mając JOW-y. A Brytyjczycy potrafili to samo zrobić z całkiem przyzwoitą monarchią.

REKLAMA

Mamy też przykład naszego Senatu: są tam JOW-y – i Senat rzeczywiście jest rozsądniejszy od Sejmu, ale nie na tyle, by wiązać z tym większe nadzieje – tym bardziej że wszystko to są nominaci partyjni.

Zwolennicy JOW-ów twierdzą, że to dlatego, iż okręgi wyborcze są za duże – i wyborcy nie znają swojego kandydata. Z tym bym mocno dyskutował. Przede wszystkim dlatego, że ludzie niekoniecznie wybiorą mądrego człowieka – raczej kumpla umiejącego dobrze wypić. Czasem nawet gorzej: gdy zakładałem koło UPR w Ostrołęce, zgłosiło się bodaj 11 porządnych Kurpsiów – i jeden były prokurator. Tak ich omotał uczoną gadką składającą się z bezsensownych zbitek trudnych słów, że – wpatrzeni weń jak w tęczę – wybrali go na szefa. I koło zdechło.

Na Ukrainie było gorzej. U nas samodzielnie zdołał wchodzić do Senatu p.Henryk Stokłosa – tam, przy mniejszych właśnie okręgach, do parlamentu wchodzili po prostu miejscowi mafiosi. Ci jednych potrafili przekupić, drugich zastraszyć…

Inna sprawa, że nie wiadomo, czy mafiosi nie są lepszymi posłami od ludzi wybieranych w wyborach proporcjonalnych. Nie wiem natomiast, czy koncepcji p. Kukiza nie dałoby się ożenić z naszą. Ja bowiem uważam, że Sejm powinien zajmować się (co najwyżej raz w roku!) wyłącznie uchwalaniem wysokości podatków. Posłowie nie powinni przebywać w Wieży z Kości Słoniowej przy ul. Wiejskiej – lecz wśród ludzi, by czuć, ile jeszcze chcą oni i mogą płacić.

Posłowie mieliby immunitet, bardzo niską pensję (rzędu 300 zł miesięcznie – plus raz w roku 500 zł na pokrycie kosztów wyjazdu i pobytu na sesji!), prawo do kontrolowania urzędów państwowych – i to wszystko. W takiej koncepcji istotnie można by wybierać po jednym pośle z gminy lub osiedla w dużych miastach. Byłoby to jak najbardziej właściwe.

REKLAMA