REKLAMA

Stałeś się celem zastępczym zarażonych wścieklizną polskich feministek. O co im tak naprawdę chodzi?

– Nieprawdą jest, że walka toczy się o zachowanie kompromisu z 1993 roku, którego większość Polaków nie chce naruszać. Protest szedł w kierunku zmiany na rzecz pełnej dopuszczalności aborcji. Wszystko to sprawiło, że osoby z pierwszego protestu, które nazywam normalnymi, głęboko się zniechęciły i już na kolejne demonstracje nie przychodziły. Dodatkowo twarzami protestu stały się takie panie, jak nieszczęsna Bakuła, która opowiadała, że będą się rodzić kaleki, bękarty i dzieci z wadami. I jeszcze „Gazeta Wyborcza” wylansowała na ikonę protestu panią, która wyskrobała się, bo ma tylko sześćdziesiąt metrów kwadratowych mieszkania. Stać ją na inne, ale pomyślała, że szukanie większego lokum, przenoszenie tych wszystkich książek, jest tak upierdliwe, że lepiej się pozbyć dziecka. To wszystko razem wzięte sprawiło, że protest dość szybko się rozpłynął. Miał jednak dość duży wpływ na politykę.

REKLAMA

Jaki?

Feministkom, jak ktoś ładnie powiedział, udało się skutecznie wyabortować Komitet Obrony Demokracji. Na ostatnich protestach mieliśmy tę samą publiczność, która przychodziła na marsze KOD-u, ale tym razem pod zupełnie innym kierownictwem i sztandarami. Udało się także przesunąć oś sporu politycznego na spór ideologiczny. To przesunięcie jest bardzo korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości. Nagle okazuje się, że to PiS jest reprezentantem jakiegoś rozsądku i utrzymania polityki z dala od tematu ideologicznego, jakim jest aborcja. Z kolei postulatem opozycji jest aborcja na życzenie takich pań, które uważają, że mają za małe mieszkanie i nie chce im się szukać większego.

Odpuścisz feministkom?

Nie mam wrażenia, żeby to był dla mnie jakiś stały front. W tym miesiącu udało mi się trafić koronę debaty publicznej. Kilkanaście organizacji homoseksualnych aktywistów wystosowało wspólny list protestacyjny przeciwko mojemu felietonowi, domagając się zakazu publikacji. Potem feministki z „Gazetą Wyborczą” rozpętały histerię, że jestem jakimś straszliwym wrogiem kobiet, faszystą i nie wolno mnie wpuszczać na targi książki. Jeszcze dołożyła się do tego kampania, że jestem antysemitą, bo w kontekście domniemanego skąpstwa George’a Sorosa, który nie wspiera „Gazety Wyborczej”, aby mogła funkcjonować bez zwalniania pracowników i restrukturyzacji, użyłem przysłówka „parchato”, co zostało w „Gazecie Wyborczej” odczytane jako deklaracja antysemicka. Trudno nie być zadowolonym z tej sytuacji. Od czasu do czasu piszę o wariactwach feminizmu, jak o wielu innych wątkach. Jeżeli będzie powód nie ominę tematu w przyszłości, ale nie zapominajmy, że jest wiele zagadnień, którymi się zajmuję.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym – 45-46 numerze tygodnika „Najwyższy CZAS!”

REKLAMA