Dostęp do broni gwarantem bezpieczeństwa

REKLAMA

O socjalistycznych rządach Baracka Obamy w USA można mówić wiele złego. Cztery lata przywództwa pierwszego czarnoskórego prezydenta charakteryzują się niespotykaną dotychczas w Ameryce ingerencją państwa w życie obywateli. Zadziwiające jest jednak, że właśnie w czasie tej prezydentury, po raz pierwszy od wielu dekad, Amerykanie mają całkowicie wolny dostęp do obrotu i posiadania broni palnej, a wskaźnik przestępczości wyraźnie maleje.

W ostatnich tygodniach amerykańskie media dwukrotnie donosiły o przestępstwach ulicznych z użyciem broni palnej. 10 czerwca w 53-tysięcznym Auburn w Alabamie napastnik zastrzelił co najmniej trzy osoby, a ciężko ranił dwie w studenckiej dzielnicy University Heights. 31 maja w Seattle zginęło pięć osób, a dwie zostały ciężko ranne w strzelaninie. Podobnie jak większość sprawców tego typu przestępstw, tak i tym razem domniemany przestępca został osaczony przez policję i strzelił sobie w głowę. Lewicowe media od razu wszczęły dyskusję nad koniecznością wprowadzenia surowych ograniczeń w dostępie obywateli do zakupu broni palnej. W Europie tego typu doniesienia są miodem na serce dla lewackiej propagandy, która propaguje mit ukazujący Amerykę jako dziki kraj o powszechnej ulicznej przestępczości. Jest to świadome fałszowanie obrazu Stanów Zjednoczonych. Wbrew pozorom, to nie stałe ograniczanie wydawania pozwoleń na broń, ale właśnie swobodny dostęp do broni, który od lat postuluje Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki (NRA – National Rifle Association of America), przyczynił się do radykalnego spadku przestępczości za oceanem.

REKLAMA

Według niedawnych badań Instytutu Gallupa, Amerykanie są w 55 proc. zwolennikami zachowania status quo lub nawet ułatwienia dostępu do broni palnej. Dzieje się tak dlatego, że statystyki wskazują, iż uzbrojone społeczeństwo jest bezpieczniejsze. Zgodnie z danymi Bureau of Justice Statistics (odpowiednika polskiego GUS-u), największy wzrost liczby przestępstw z użyciem broni palnej wystąpił w latach 1992-2000, czyli w okresie rządów Billa Clintona, który był najbardziej zadeklarowanym w historii amerykańskiej prezydentury przeciwnikiem swobodnego dostępu obywateli do broni palnej.

W 1993 roku w USA popełniono 14 tys. przestępstw z użyciem pistoletu, strzelby, shotguna czy broni automatycznej, mimo że był to okres, w którym pod wpływem federalnych propozycji ustawodawczych Billa Clintona większość stanów wprowadziła daleko idące ograniczenia w sprzedaży pistoletów i broni automatycznej. W 2001 roku, kiedy pod rządami George’a W. Busha nastąpił powrót do swobodnego dostępu do broni palnej, liczba przestępstw spadła o 30 proc. (do 8 tys. rocznie). Inne badania Instytutu Gallupa dowiodły, że w stanach, które dopuszczają całkowitą (Vermont) lub uwarunkowaną pozwoleniami swobodę noszenia przy sobie broni ukrytej, zdecydowanie zmniejszyło się poczucie bezpieczeństwa wśród przestępców. Potencjalny napastnik zdaje sobie sprawę, że każdy obywatel może mieć przy sobie pistolet, którym w dodatku całkiem sprawnie potrafi się posłużyć.

Spadek bezprawia na amerykańskich ulicach jest w ostatnich latach tak wyraźny, że wiele legislatur lokalnych namawia wręcz do zakupu i posiadania broni palnej w domu. Parlament Wirginii zezwolił nawet na wnoszenie broni do barów i jest bliski zniesienia limitu sprzedaży jednego pistoletu na miesiąc. Niektóre miasta i hrabstwa USA rozwiązały swoje problemy z przestępczością, wprowadzając nie tylko swobodny obrót bronią, ale wręcz obowiązek posiadania broni palnej w domu, wzorując się na władzach miasta Kennesaw (Georgia), które w 1982 roku nakazały swoim mieszkańcom posiadanie broni wraz z amunicją przez każdą głowę rodziny. Pierwotnie nawet media lokalne uznały decyzję ratusza za absurdalną i wręcz niecywilizowaną.

Jednak po roku statystyki zmieniły opinię prasy. Przed wprowadzeniem „prawa pistoletowego” Kennesaw zamieszkiwało 5242 mieszkańców, a poziom przestępczości był o 10 proc. wyższy niż średnia krajowa. 17 lat później liczba ludności miasteczka wzrosła ponad czterokrotnie, a poziom przestępczości spadł o ponad 53 procent. Zwolennicy swobodnego obrotu bronią palną porównują ten wynik do przykładu z drugiego krańca stołu. Rok wcześniej zanim Kennesaw wpadło na swój kontrowersyjny pomysł, władze miasta Morton Grave w stanie Illinois wydały bezwzględny zakaz posiadania broni przez wszystkich obywateli z wyłączeniem policji. W analogicznym roku 2005 przestępczość w tym mieście wzrosła o 15,7 proc. przy jednoczesnym niewielkim spadku liczby ludności miasta. Te dwa skrajne przykłady dowodzą, że władze miasta Kennesaw mogą być wzorem dla reszty Ameryki.

Najlepszy środek samoobrony

Profesor Michael Huemer z Wydziału Filozofii Uniwersytetu Kolorado w Boulder uważa, że „zwolennicy ograniczenia dostępu do broni palnej często zakładają, iż prawo to ustalane jest na podstawie wskaźników przestępczości. To, że przepis może naruszać czyjeś prawa – niezależnie, czy skutkuje zmniejszeniem przestępczości – jest rzadko kiedy poruszane. Racje właścicieli broni palnej także są pomijane”. Jednym z najczęściej stosowanych argumentów przeciw swobodnemu trzymaniu broni palnej w domu była sformułowana przez La Folette’a zasada „Statystyki 43 do 1”, głosząca, że zawsze „istnieje 43 razy większe prawdopodobieństwo, iż broń trzymana w domu zostanie użyta do samobójstwa, zabójstwa lub przypadkowego zabicia niż do uśmiercenia intruza w samoobronie”. Problem jednak w tym, że opis La Follette’a dotyczy 37 z 43 przypadków śmierci zbadanych przez Kellermana i Reaya, które okazały się samobójstwami. Poza tym – jak dowodzi wspomniany profesor Huemer: „Badania pokazują, że znacząca mniejszość przypadków wykorzystania broni w celach obronnych nie wiąże się wcale ze strzelaniem do przestępcy, nie mówiąc już o zabijaniu. Przeważnie już samo grożenie bronią kryminaliście wystarczy”! Ale dane statystyczne policji nie obejmują czynności „grożenia bronią” i nie kategoryzują tego czynu jako samoobronę. Dlatego statystyki opisane przez Kellermana i Reaya, które były podwaliną pod „statystykę 43 do 1”, dotyczyły tylko tych przypadków, które policja i lokalna prokuratura zakwalifikowała jako samoobronę. Grożenie pistoletem przestępcy zostało całkowicie pominięte przez policję i prokuraturę jako metoda samoobrony, chociaż wiele wskazuje, że jest to najskuteczniejsza metoda obrony życia i mienia. Wspomniani badacze zignorowali także fakt, że grożenie bronią mogło zostać określone jako samoobrona dopiero w sądzie, a nie w czasie śledztwa policji.

Jednym z najczęstszych argumentów przytaczanych przez zwolenników radykalnego ograniczenia odstępu obywatela do broni palnej jest porównanie wskaźnika morderstw w USA do analogicznych wskaźników w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Australii. Jest to najbardziej ordynarnie naciągany argument, ponieważ nie uwzględnia różnic kulturowych, etnicznych i ekonomicznych społeczeństw wymienionych krajów. Profesor Huemer dowodzi, że wyższy wskaźnik przestępczości występuje w tych krajach i regionach, gdzie prawo do posiadania broni jest bardziej restrykcyjne. Znamienne, że w Kanadzie do prywatnego posiadania broni palnej potrzebne jest zezwolenie. Na dodatek musi ono zawierać dodatkowe upoważnienie, jeżeli chce się jej użyć w sytuacjach koniecznych do ochrony życia. Otrzymanie takiego pozwolenia graniczy w zasadzie z cudem. Czy jednak takie rozwiązanie pomaga w ograniczeniu przestępczości? Bynajmniej! Jedna trzecia kanadyjskich morderstw dokonywana jest z pomocą broni palnej, co oznacza, że mimo niezwykle restrykcyjnego systemu zakazów na rynek przestępczy trafia co roku kilkaset sztuk pistoletów karabinków automatycznych. Kanadyjski bandzior zaopatruje się na czarnym rynku, natomiast szanse obrony zwykłego obywatela kanadyjskiego przez mordercą uzbrojonym w pistolet lub karabin są niemal zerowe. Restrykcyjne prawo kanadyjskie czy podobne prawo w większości krajów europejskich sprzyja rozwojowi czarnego rynku broni palnej.

Według statystyk kanadyjskich, w 2006 roku ze 190 ofiar przestępstw z użyciem broni palnej z pistoletów zabito 108. Spośród pozostałych 82 ofiar 36 zostało zabitych za pomocą shotguna, a pozostałe 46 osób straciło życie w wyniku postrzelenia z obrzyna lub strzelby. Skąd broń ta znalazła się wśród kanadyjskich przestępców? W 96 proc. jest szmuglowana ze Stanów Zjednoczonych. Kanadyjska Służba Graniczna odkrywa rocznie zaledwie od kilkunastu do kilkudziesięciu sztuk broni palnej. Przemyt systematycznie rośnie i korzystając z liberalnej kontroli granicznej między USA i Kanadą, staje się bardzo dochodowym interesem.

Noś ukrytą broń!

Od 1976 roku w USA opublikowano 15 znaczących prac socjologicznych dotyczących posiadania i użycia broni palnej. Ze wszystkich tych badań wynika, że broń palna w większości wypadków służy do samoobrony. Aż w 400 tys. przypadków była to obrona przed niebezpiecznymi zwierzętami. Od 1976 roku do 2012 roku użyto broni palnej do ochrony osobistej od 760 tys. do 3,6 mln razy rocznie. Średnia liczba przypadków zastosowania pistoletu czy karabinu w obronie własnej lub rodziny w ostatnich 36 latach wynosi około 1,8 mln razy rocznie. Przekłada się to na uratowanie życia średnio ok. 1 miliona osób rocznie, czyli ok. 38 milionów ludzi od 1976 roku. To są szacunki. Rzeczywiste wskaźniki mogą być znacznie wyższe, tym bardziej że wiele przypadków samoobrony za pomocą broni palnej nigdy nie zostało zgłoszonych na policję.

Za najbardziej wiarygodne uznaje się badania Klecka i Gertza prowadzone od 1993 roku, czyli pierwszego roku prezydentury Billa Clintona. Wynika z nich, że od 1993 roku przeciętnie 2,5 mln razy rocznie użyto broni w celach obronnych, wyłączając z tego czynności policji, ćwiczenia armii czy zastosowanie broni przeciwko zwierzętom. Z pracy Klecka i Gertza wynika jasno, że broń palna jest najskuteczniejszym środkiem do obrony.

Pistolet za każdą pazuchą

Powszechny dostęp do zakupu broni palnej wcale nie oznacza, że obywatel może ją nosić ukrytą w kieszeni i w dowolnym miejscu publicznym. Większość stanów zalegalizowała posiadanie przy sobie ukrytej broni palnej jedynie w domu lub w miejscach publicznych na określonych zasadach zawartych w pozwoleniu. Jedynie w stanie Vermont dorosły obywatel ma prawo nosić broń ukrytą bez żadnego pozwolenia. Natomiast stany Wisconsin i Illinois nadal utrzymują całkowity zakaz ukrywania noszonej broni.

Wbrew rozpowszechnionej w Europie opinii o amerykańskim liberalizmie w kwestii dostępu do broni palnej, tak naprawdę posiadanie broni palnej jest ograniczone różnymi warunkami. W większości wypadków spacer po mieście z pistoletem ukrytym za pasem lub w nogawce wymaga pozwoleń specjalnych lub warunkowych. Niektóre stany wprowadziły tzw. swobodne pozwolenie na broń ukrytą. W takich przypadkach urzędnik stanowy może na podstawie własnego widzimisię wystawić pozwolenie uprawniające do noszenia ukrytej broni przez obywatela. Taki urzędnik powinien zostać przekonany przez osobę zainteresowaną, że zasadne jest wydanie jej pozwolenia, np. z powodu zawodu wymagającego od niej posiadania przy sobie dużej ilości gotówki. Tego typu pozwolenia tworzą warunki sprzyjające korupcji. Zwolennicy ograniczenia dostępu do broni twierdzą od lat z uporem maniaka, że powszechny dostęp do narzędzia ułatwiającego popełnianie przestępstw powinien zwiększyć wskaźnik przestępczości. Tymczasem najbardziej kompleksowe badania związane z bronią, przeprowadzone przez Johna Lotta i Davida Mustarda w 3054 hrabstwach w całych Stanach Zjednoczonych w latach 1977-1992, wskazują że wskaźnik przestępczości wykazuje wartość o 55 proc. niższą w stanach, które zniosły ograniczenia dostępu do zakupu broni palnej, niż w stanach utrzymujących takie restrykcje.

Badania Lotta i Mustarda zadają kłam propagandzie traktującej dorosłych obywateli jak dzieci. To uzbrojone społeczeństwo jest gwarantem wzrostu praworządności.

REKLAMA