Smoleńsk. Rosjanie nie zgodzili się na wymianę danych o pogodzie

REKLAMA

Brak dokładnych danych o pogodzie był jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej. To chyba jedyny punkt, w którym zgadzają się raporty MAK i komisji Millera oraz „Biała Księga” przygotowana przez zespół Antoniego Macierewicza. Z dokumentów, do których dotarł „Najwyższy CZAS!”, wynika, że była szansa, by pełne informacje trafiły do załogi Tu-154M. 18 dni przed feralnym lotem Rosjanie nie zgodzili się jednak na zawarcie porozumienia, które by to umożliwiało.

Dotarliśmy do protokołu przesłuchania komandora Jacka Ochmana, który w 2010 roku był zastępca szefa Oddziału Planowania Strategicznego Sztabu Generalnego WP. Na kilka tygodni przed katastrofą doszło do spotkania polskich i rosyjskich wojskowych. Tematem rozmów było zawarcie porozumienia o współpracy w dziedzinie geografii wojskowej, w tym o pełnej wymianie danych meteorologicznych.

REKLAMA

Rosjanie nie podejmują tematu Przewodniczącym delegacji z ramienia Sztabu Generalnego był admirał floty Tomasz Mathea. Komandor Ochman pełnił rolę jego faktycznego zastępcy. Jak zeznał w warszawskiej Prokuraturze Wojskowej: „W dniu 23 marca nasza delegacja spotkała się z m.in. z płk. A. Krzimowskim, Zastępcą Szefa Głównego Zarządu Współpracy Międzynarodowej Ministerstwa Obrony Narodowej Rosji. W czasie rozmowy przekazano na jego ręce projekt komunikatu dotyczącego współpracy pomiędzy Siłami Zbrojnymi RP a Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej. Następnie przedstawiłem listę propozycji zapoczątkowania lub rozwoju obszarów współpracy wojskowej, wśród których znajdowała się geografia wojskowa. Strona rosyjska przyjęła do wiadomości treść projektu komunikatu oraz przedstawione przeze mnie propozycje, z informacją, że zostaną one przedłożone Szefowi Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i poddane analizie. Szczegółowych rozmów co do przedstawionych propozycji z przedstawicielami rosyjskimi nie prowadzono, nie były rozwijane żadne z zagadnień, które są opisane w projekcie komunikatu, nie było więc mowy o wymianie informacji meteorologicznych z lotnisk wojskowych”.

Szczegółowych rozmów rzeczywiście nie prowadzono, ale nie z polskiej winy. Nasza delegacja była gotowa zawrzeć porozumienie niemalże od ręki. „Byłem przygotowany na to, by przy prowadzeniu szczegółowych rozmów ze stroną rosyjską przedstawić w ramach współpracy w obszarze geografii wojskowej możliwości wymiany wydawnictw geograficznych oraz danych meteorologicznych. Ze względu na niepodjęcie tematu przez stronę rosyjską nie wypowiedziałem się na ten temat” – zeznał dalej Ochman. Podpisanie porozumienia spowodowałoby, że nasze siły powietrzne otrzymywałyby na bieżąco dokładne dane o warunkach atmosferycznych panujących nad rosyjskimi lotniskami. Takie dane byłyby tym samym w posiadaniu pilotów z 36. specpułku, który obsługiwał lot prezydenta.

Według Bartosza Kownackiego – adwokata części rodzin ofiar katastrofy i posła Solidarnej Polski – był to jeden z czynników, które zadecydowały o fatalnym przebiegu tego feralnego lotu.

„Gdybyśmy mieli od Rosjan pełną wiedzę o warunkach pogodowych, to być może w ogóle nie doszłoby do wylotu z Warszawy. Piloci mieli wiedzę, że będą mogli bezpiecznie wylądować” – mówi w rozmowie z nami

Ostentacyjne lekceważenie

Stosunek Rosjan do rozmów z naszymi wojskowymi doskonale oddają rangi przewodniczących delegacji. Z naszej strony trzygwiazdkowy admirał, zastępca szefa sztabu generalnego i jeden z najwyższych rangą polskich wojskowych. Ze strony rosyjskiej – zwykły pułkownik. To zastanawiające. Regułą w dyplomacji jest, że spotykają się osoby o równej randze. Przysłanie kogoś niższego szczebla jest zwykle odbierane jako celowy afront. Z pytaniami o przyczyny takiego zachowania rosyjskich wojskowych i możliwy wpływ na katastrofę smoleńską zwróciliśmy się do Sztabu Generalnego. Ten jednak był oszczędny w słowach: „Nie komentujemy niczyich wniosków oraz nie odnosimy się spekulacji. Celem polsko-rosyjskich rozmów sztabowych było przygotowanie spotkania szefów Sztabów Generalnych Sił Zbrojnych Polski i Rosji w Polsce. Cel został osiągnięty” – napisał w przesłanym do nas mailu pułkownik Andrzej Wiatrowski.

Jeszcze mniej rozmowna była Marynarka Wojenna: „Uprzejmie informuję, że Biuro Prasowe Marynarki Wojennej nie jest adresatem pytań dotyczących działalności Sztabu Generalnego Wojska Polskiego” – stwierdził kapitan marynarki Piotr Wojtas. Prośbę o skontaktowanie się z admirałem Matheą pominął milczeniem.

Wszyscy się zgadzają

Wpływ braku właściwych danych meteorologicznych na katastrofę tupolewa zaznaczają wszystkie raporty. Nawet ten opracowany przez MAK stwierdza, że „prognoza i faktyczna pogoda na lotnisku lądowania Smoleńsk Północny nie zostały przekazane załodze w otrzymanej przez nią dokumentacji meteorologicznej. Prognoza lotniska zapasowego Witebsk była przeterminowana”. To oczywiście niewiele. Nigdzie bowiem w całym dokumencie nie można doszukać się, jakie były tego powody ani po której stronie leży wina za taki stan rzeczy. Szerzej o tym można przeczytać w polskich uwagach do raportu stworzonego przez Tatianę Anodinę. „Strona polska przed wylotem Tu-154M z Warszawy nie posiadała dostępu do danych meteorologicznych lotniska Smoleńsk Północny, które były dostępne jedynie w rosyjskiej wojskowej służbie meteorologicznej i u kontrolerów na lotnisku Smoleńsk Północny oraz w biurze meteorologicznym bazy lotniczej w Twerze”.

Kilka zdań dalej znajdujemy wskazanie przyczyny: „Wynikało to z bardzo dużych istniejących braków w wymianie międzynarodowej informacji meteorologicznych z Rosji, a szczególnie z lotnisk wojskowych”. To pierwsza wzmianka wskazująca, jak bardzo naszym pilotom (i to nie tylko w feralnym locie z 10 kwietnia) brakowało współpracy ze stroną rosyjską w tym zakresie. Kolejne akapity pokazują, czego dokładnie zabrakło załodze: „Kontroler lotów nie informował załóg Iła-76 i Tu-154M o podstawie chmur niskich (a w zasadzie o widzialności pionowej) po wylądowaniu Jaka-40, kiedy dokładnie wiedział, że jest poniżej 50 m. Była to informacja dla załóg mówiąca, że na wysokości decyzji ziemia nadal nie będzie widoczna. Nie podał także załodze samolotu Tu-154M prognozy pogody dla lotniska. Zgodnie z prognozą przekazaną załodze innego samolotu, która na prośbę Kontroli Moskwa o godz. 06.10 UTC zapytała Kontrolera Lotów o warunki atmosferyczne, podał, że mgła będzie jeszcze występować przynajmniej przez godzinę. Prognozę przekazał wcześniej załodze Iła-76, który już odchodził na zapasowe lotnisko (05.42 UTC). Taka prognoza mogła dodatkowo pomóc załodze samolotu Tu-154M podjąć decyzję odejścia na lotnisko zapasowe”.

Na koniec wprost stwierdzono, że była to jedna z głównych przyczyn katastrofy, choć nie wymieniona jako taka w raporcie MAK: „strona polska stwierdza, że zaproponowane przyczyny i okoliczności wypadku samolotu Tu-154M nie obejmują wszystkich czynników mających wpływ na jego zaistnienie. W szczególności dotyczy to: (…) – braku danych ze strony rosyjskiej o faktycznych i prognozowanych warunkach atmosferycznych na lotnisku Smoleńsk Północny przed wylotem Tu-154M – nieprzekazania do Polski ostrzeżenia o wystąpieniu o godz. 05.09 UTC warunków atmosferycznych poniżej minimum lotniska Smoleńsk Północny (przed startem samolotu Tu-154M z Okęcia)”.

Nawet krytykowany raport komisji Millera – choć znacznie łagodniejszy w wymowie niż polskie uwagi złożone do raportu MAK – podkreśla: „w służbie meteorologicznej Federacji Rosyjskiej obowiązuje przekazywanie i wymiana między biurami meteorologicznymi depesz STORM o wystąpieniu niebezpiecznych zjawisk pogody. Do takich zjawisk zalicza się wystąpienie mgły, czyli ograniczenie widzialności poniżej 1000 m na skutek kondensacji pary wodnej. Stacje synoptyczne położone na południowy wschód od Smoleńska podawały od godz. 00:10 depesze o występowaniu mgły. Na kolejnych, bliższych Smoleńska stacjach mgła pojawiała się później, co pozwalało wykreślić mapę izochron wystąpienia mgieł, która wyraźnie pokazała zbliżenie się mgły do Smoleńska od południowego wschodu. Informacja ta powinna być wystarczająca dla zmiany dyżurnej biura meteorologicznego w Twerze do opracowania prognozy i ostrzeżenia o niebezpiecznym zjawisku pogody zbliżającym się do lotniska. Takie działanie nie było możliwe w Polsce, ponieważ depesze STORM nie są przekazywane z Federacji Rosyjskiej poza jej granice”.

Niestety komisja powstrzymała się od wyjaśnienia, dlaczego nie udało się spowodować, by tak ważne dla bezpieczeństwa lotów informacje były przekazywane naszym lotnikom. Nie pokuszono się ani o stwierdzenie, kto za taki stan rzeczy odpowiadał, ani też, co należałoby zrobić, by taka sytuacja się już nie powtórzyła.

Wojsko alarmowało

Opublikowana przez komisję Antoniego Macierewicza „Biała Księga” skupia się przede wszystkim na brakach organizacyjnych i zaniechaniach rządu. Z tego względu wątek warunków pogodowych panujących 10 kwietnia nad lotniskiem Smoleńsk Północny nie jest dokładnie opisany. Wskazano jednak bardzo istotną rzecz. Już pół roku wcześniej odpowiednie służby Sił Powietrznych sygnalizowały problem, jakim jest brak rosyjskich depesz meteorologicznych: „Od jesieni 2009 r. jednostki organizacyjne Sił Powietrznych RP (w tym 36. specjalny pułk lotnictwa) sygnalizowały konieczność uzyskania danych meteorologicznych z rosyjskich lotnisk oraz danych adresowych właściwej rosyjskiej jednostki w celu otrzymania tych danych, zwłaszcza ze Smoleńska”.

Szczególnie ciekawe są w tym kontekście, przedstawione w załączniku nr 39, zeznania żołnierza z Centrum Hydrometeorologii, oznaczonego jedynie inicjałami M.K.: „Załoga samolotu Tu-154 M wiedziała, że biuletyn lotniczo- meteorologiczny nie zawiera depesz METAR i TAF. Ja z szefem Służby Meteorologicznej 36. splt omawiałem fakt braku depesz METAR i TAF z lotniska w Smoleńsku, problem ten ujawnił się w listopadzie 2009 r., CH [Centrum Hydrometeorologii] SZ nie miało możliwości uzyskać takich depesz lotnisk wojskowych z obszaru Federacji Rosyjskiej. W związku z powyższym P. sporządził pismo w tej sprawie do Szefa Oddziału Meteorologicznego SP. Wiem, że próbował on uzyskać dane z lotniska w Smoleńsku za pośrednictwem naszego attaché wojskowego w Moskwie, ale nie wiem, jak to ostatecznie się skończyło, w każdym razie do 10 kwietnia 2010 r. depesz METAR i TAF z tego obszaru nie było”.

Prowadząca sprawę przyczyn katastrofy tupolewa Prokuratura Wojskowa, ze względu na tajemnicę śledztwa, nie chce zdradzać, jaką wagę przykłada do zeznań komandora Ochmana ani też jaki wpływ na katastrofę miało niepodpisanie umowy z Rosjanami. Poinformowano nas tylko, że wątek pogody jest „bardzo istotny z punktu widzenia śledztwa”.

REKLAMA