Ten prezydent nie przebiera w słowach o Unii Europejskiej. „Wy ku*wy, posr*ńcy, możecie wypi****lać” [WIDEO]

Rodrigo Duterte. / fot. Wikipedia
Rodrigo Duterte. / fot. Wikipedia
REKLAMA

Prezydentowi Rodrigo Duterte nie spodobały się domniemane groźby unijnych dyplomatów, którzy jakoby ostrzegli, iż mogą doprowadzić do wykluczenia Filipin z ONZ. Tymczasem to nie unijni dyplomaci grozili wykluczeniem Filipin. 

Brukseli miał się nie spodobać ostry sposób prowadzenia walki narkotykowymi gangami i zapowiedź prezydenta przywrócenia na Filipinach kary śmierci. Przywódca Filipin we właściwy sobie sposób po hiszpańsku i łamaną angielszczyzną odpowiedział europejskim dyplomatom.

REKLAMA

– Wy k*rwy to sobie możecie – zagaił wdzięcznie prezydent mieszanką hiszpańskiego i  angielskiego. – Wtrącacie się w nasze sprawy. Chcecie dyktować nami jak mamy zajmować się naszymi sprawami.

Zobacz też: Miliarderzy domagają się obalenia Donalda Trumpa. Wśród ich liderów „Król Pornografii”. Kto doniesie zarobi gigantyczną kasę

Zapominacie, że epoka kolonializmu już dawno minęła, wy posr*ńcy Nie dopierdal*jcie się do nas. Kraje azjatyckie mogą handlować pomiędzy sobą, możemy znieść taryfy celne – mówił Duterte, który uważa, że Filipiny znakomicie sobie poradzą bez handlu z Europy, gdyż są jeszcze Chiny, Rosja, kraje azjatyckie.

Wy macie problem z terroryzmem. Sprowadziliście go do swoich krajów. Swoje bogactwo, przewagę technologiczną zbudowaliście przez kradzież Arabom ich największego dobra – ropy. Myślicie, że my jesteśmy bandą durni.

– To wy jesteście – kontynuował prezydent, po czym zagroził zerwaniem stosunków dyplomatycznych z krajami UE i wyrzucenie ich ambasadorów z Filipin.

Ambasadorowie tych krajów (krajów UE- przyp. red) słuchajcie teraz. Możemy jutro zerwać stosunki dyplomatyczne. Jutro wy wszyscy możecie opuścić nasz kraj. Wszyscy.

Jak się okazało unijni dyplomaci byli jednak całkiem niewiini. To członkowie ONZ-owskiego  Komitetu Ochrony Praw człowieka zagrozili, że usuną Filipiny z szeregów tej agencji.

Zobacz też: Koreańczycy chcieli pobudzić gospodarkę dając wszystkim 10 dni wolnego. Skończyło się spektakularną klapą. Jak to się mogło stać?

REKLAMA