Prezydentowi Rodrigo Duterte nie spodobały się domniemane groźby unijnych dyplomatów, którzy jakoby ostrzegli, iż mogą doprowadzić do wykluczenia Filipin z ONZ. Tymczasem to nie unijni dyplomaci grozili wykluczeniem Filipin.
Brukseli miał się nie spodobać ostry sposób prowadzenia walki narkotykowymi gangami i zapowiedź prezydenta przywrócenia na Filipinach kary śmierci. Przywódca Filipin we właściwy sobie sposób po hiszpańsku i łamaną angielszczyzną odpowiedział europejskim dyplomatom.
– Wy k*rwy to sobie możecie – zagaił wdzięcznie prezydent mieszanką hiszpańskiego i angielskiego. – Wtrącacie się w nasze sprawy. Chcecie dyktować nami jak mamy zajmować się naszymi sprawami.
– Zapominacie, że epoka kolonializmu już dawno minęła, wy posr*ńcy Nie dopierdal*jcie się do nas. Kraje azjatyckie mogą handlować pomiędzy sobą, możemy znieść taryfy celne – mówił Duterte, który uważa, że Filipiny znakomicie sobie poradzą bez handlu z Europy, gdyż są jeszcze Chiny, Rosja, kraje azjatyckie.
– Wy macie problem z terroryzmem. Sprowadziliście go do swoich krajów. Swoje bogactwo, przewagę technologiczną zbudowaliście przez kradzież Arabom ich największego dobra – ropy. Myślicie, że my jesteśmy bandą durni.
– To wy jesteście – kontynuował prezydent, po czym zagroził zerwaniem stosunków dyplomatycznych z krajami UE i wyrzucenie ich ambasadorów z Filipin.
– Ambasadorowie tych krajów (krajów UE- przyp. red) słuchajcie teraz. Możemy jutro zerwać stosunki dyplomatyczne. Jutro wy wszyscy możecie opuścić nasz kraj. Wszyscy.
Jak się okazało unijni dyplomaci byli jednak całkiem niewiini. To członkowie ONZ-owskiego Komitetu Ochrony Praw człowieka zagrozili, że usuną Filipiny z szeregów tej agencji.