Niemiecki rząd zatwierdza projekt karania „mowy nienawiści”

fot. Wikipedia, Sandro Halank
REKLAMA

Rząd Niemiec zatwierdził projekt znacznie większego niż dotychczas prawnego i finansowego karania „mowy nienawiści” i wpisów w internecie. Projekt odpowiedniej ustawy, autorstwa federalnego ministra sprawiedliwości Heiko Maas z SPD, ma zostać rozpatrzony i przyjęty przez parlament RFN do początku lipca br. Ta ustawa przewiduje między innymi karanie wielkich czy mniejszych firm internetowych i tzw. mediów społecznościowych grzywnami w wysokości od 5 do aż 50 milionów euro za dopuszczanie obecności „nienawistnych”, „obraźliwych” czy politycznie niepoprawnych wpisów lub komentarzy użytkowników ich portali.

W myśl projektu ustawy, te firmy i media mają szybko, w ciągu kilku godzin lub maksymalnie jednej doby, usuwać owe niepoprawne czy „obraźliwe” wpisy i komentarze, groźby czy „kłamliwe treści” lub wręcz wcześniej blokować ich zamieszczanie w sieci – pod rygorem nałożenia na nie wyżej wymienionych i innych kar.

REKLAMA

Do usunięcia czy zablokowania danego wpisu lub komentarza ma wystarczyć złożenie skargi przez jakiegoś indywidualnego użytkownika, przez policję lub państwowy urząd. Ustawa zobowiązuje też internetowe firmy do instalacji łatwych w obsłudze systemów składania tych skarg, zażaleń czy też raczej donosów. Zobowiązuje je także do składania, regularnie co kwartał, odpowiednich sprawozdań ze swoich przewidzianych ustawą działań i podawania stosownych liczb rozpatrzonych skarg odpowiednim urzędom. Wunderbar!

Niemieccy krytycy tego ustawowego projektu podnoszą przede wszystkim kwestię zagrożenia podstawowych wolności wyrażania opinii. Niektórzy z nich, jak np. związek firm internetowych Bitkom, publicznie uznali, że ustawa przyniesie „więcej szkód niż pożytków”. Również Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV) dostrzegł w tym rządowym projekcie znaczne zagrożenie wolności prasy i wyrażania opinii. Związek skrytykował także między innymi zbyt krótki czas dawany przez ustawę firmom, aby usuwać czy blokować inkryminowane wpisy i wypowiedzi internautów. Podobnie krytycznie o tym projekcie wypowiedziały się między innymi związki niemieckich wydawców prasy – VDZ i BDZV. Według doniesień dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, obawiają się one przede wszystkim powstania w internecie, i to już za kilka miesięcy, jakiejś „prywatnej policji opinii”. Słusznie!

Jak realizacja tej ustawy, te przewidywane skargi, donosy i ich konsekwencje będą wyglądały w praktyce, przekonamy się jednak zapewne najwcześniej w sierpniu i wrześniu br. Jednak już dziś wydaje się niemal pewne, że urzędowe ograniczanie wolności wypowiedzi i opinii w Niemczech (a także w biurokratyczno-socjalistycznej Francji i innych krajach Unii Europejskiej) poczyni niestety dalsze i znaczące postępy.

REKLAMA