Urzędnicy ukarali właścicieli baru za… samoobsługę

REKLAMA

Właściciel francuskiej knajpy Café-Concert chez Mamm Kounifl musi zapłacić 9 tys. euro grzywny (wraz z odsetkami) za klienta, który ośmielił się samodzielnie oddać na zmywak naczynia! Praktykowana w pubie tradycja odstawiania przez klientów na barowy blat pustych kufli po piwie i opróżnionych z drinków kieliszków nie spodobała się inspektorom URSSAF (Unions de Recouvrement des Cotisations de Sécurité Sociale et d’Allocations Familiales). Urząd pełni funkcję podobną do polskiego ZUS (m.in. pobiera składki na ubezpieczenie społeczne) i Państwowej Inspekcji Pracy. Nalot na knajpę miał miejsce w tygodniu poprzedzającym święta Bożego Narodzenia.

– Około 23:30 klientka idąca do łazienki odstawiła na bar tacę po drinkach. Wtedy naskoczyło na nas dwóch kontrolerów. Wylegitymowali się i dobitnie oznajmili, że zostaliśmy przyłapani na korzystaniu z „niezarejestrowanej pracy” – opisała w lokalnej gazecie „Le Télégramme” Markya Le Floch, współwłaścicielka lokalu.

REKLAMA

Zdaniem kontrolerów, taka forma samoobsługi jest niedopuszczalna. Sytuacja, w której „klient zachowuje się jak kelner”, jest w ocenie urzędników URSSAF pogwałceniem prawa pracy. Zamiast „wysługiwać się” gośćmi, państwo Le Floch powinni zwiększyć zatrudnienie. Teoretycznie, aby postąpić zgodnie z prawem, z panią, która miała czelność odstawić do baru pustą tacę po napojach, należało podpisać umowę o pracę. Równocześnie właściciele Mamm Kounifl powinni niezwłocznie złożyć w URSSAF deklarację zatrudnienia pracownika (tzw. déclaration unique d’embauche). Dopiero po otrzymaniu potwierdzenia rejestracji (accusé de réception) mogliby z czystym sumieniem wyczekiwać kontroli urzędu.

– Jesteśmy zszokowani tą sytuacją. Z całą pewnością nie zapłacimy grzywny. To, co się stało, jest kompletnie surrealistyczne. Całe szczęście klienci stoją po naszej stronie. W ostatnich dniach otrzymaliśmy od nich ogromne wsparcie – zapewnili państwo Le Floch w rozmowie z dziennikarzem „The Independent” (historią zainteresowała się brytyjska prasa!). Sprawa znajdzie swój finał w sądzie pracy.

REKLAMA