Cenckiewicz: Wałęsa jest agenturalnym słupem, za którym chowają się o wiele poważniejsi gracze

REKLAMA

Z doktorem habilitowanym SŁAWOMIREM CENCKIEWICZEM rozmawia Rafał Pazio. Cały wywiad w e-wydaniu (tutaj) oraz dostępnym od dziś (środa) w kioskach NCZ! 05/2013.

REKLAMA

NCZAS: Stwierdził Pan w jednym z wywiadów, że wraca Pan do wystąpień dotyczących Wałęsy, żeby ująć się za skrzywdzonym Krzysztofem Wyszkowskim (został skazany za skrzywdzenie Lecha Wałęsy poprzez nazwanie go „Bolkiem”). Polskie tzw. elity, które trzymają władzę, nie są zainteresowane tym, aby ująć się za Krzysztofem Wyszkowskim. Jak więc naprawić tę krzywdę?

CENCKIEWICZ: Wałęsa jest agenturalnym słupem, za którym chowają się o wiele poważniejsi gracze, których łączy bezpieczniacka przeszłość i wspólnota interesów polityczno-finansowych w III RP. To nie jest przypadek, że Wałęsy bronią najwięksi bolszewicy – Jaruzelski i Kiszczak z całą armią funkcjonariuszy SB, WSW, Zarządu II i PZPR, nie mówiąc już o agenturze. Jestem zapewne jednym z niewielu stałych czytelników bloga Wałęsy na którym zamieszcza on od lat wiele listów z poparciem od tego typu towarzystwa. Kiedyś Wałęsa zamieścił skan dwustronicowego listu poparcia dla prowadzonej walki z Wyszkowskim, który przesłał mu szefa Biura Śledczego MSW z lat 80., kursant KGB, płk Henryk Starszak, który jest symbolem niebywałych wręcz represji dekady Jaruzelskiego, a po 1989 roku był wydawcą tygodnika „Nie”.

O czym świadczy to, że Lech Wałęsa mimo wielu zapowiedzi nie wytoczył Panu procesu? Do dziś panuje takie przekonanie, że jeśli ktoś będzie mówił, iż Wałęsa był zarejestrowany jako „Bolek”, to znajdzie się w sądzie.

Wałęsa wielokrotnie zapowiadał, iż będzie wytaczał procesy każdemu, kto choćby pomyśli, że był on w przeszłości agentem SB. Myślę jednak, że zarówno ukazanie się książki „SB a Lech Wałęsa” autorstwa mojego i Piotra Gontarczyka, później kolejnej mojej książki, następnie pracy Pawła Zyzaka, a poza tym odkrycie wielu ważnych nowych źródeł i świadków, stanowi dla niego olbrzymie zagrożenie. On już dzisiaj wie, że nie warto swojej sprawy utrzymywać na stand by, bo zawsze może się wydarzyć coś nieprzewidywalnego. On wie, że mimo zorganizowanej akcji kradzieży i niszczenia dokumentów o jego współpracy z SB, dokonanej w latach 1992-1995, nie ma kontroli nad tym, co mają o nim i wiedzą o nim inni. Proszę pamiętać o notatce służbowej płk. Konstantego Miodowicza z 1992 roku, w której jest mowa o tym, że służby rosyjskie są w „posiadaniu materiałów świadczących o fakcie współpracy Lecha Wałęsy z b. SB, MSW i PRL”. Jest to najpewniej teczka personalna i teczka pracy TW ps. „Bolek”. Proszę także wziąć pod uwagę fakt również opisany przeze mnie i Piotra Gontarczyka w książce „SB a Lech Wałęsa”. Mianowicie w notatce z rozmowy przeprowadzonej pod koniec 1996 roku z gen. Gromosławem Czempińskim na temat zaginięcia dokumentów SB dotyczących Lecha Wałęsy oficer UOP zacytował znamienne słowa generała: „Prawdziwe dokumenty zniknęły w 1989 r. i ma je człowiek z SLD”. Nie mówiłem o tym nigdy publicznie, ale już po ukazaniu się „SB a Lech Wałęsa” pewien wysoki rangą funkcjonariusz gdańskiej SB opowiedział mi o swoim spotkaniu z Wałęsą z wiosny 2008 roku. Wystraszony zapowiedzią wydania przez IPN naszej książki Wałęsa miał błagać esbeka o pomoc, mówiąc m.in.: „bo wie pan, jak się budzę rano to nie wiem, z której strony mi przyp*****lą”. Nie wiem, czy to jest prawda, ale istnieje wiele zbieżnych z tą relacji, pokazujących żałosny stan emocjonalny człowieka, który mimo nagród, państwowej obrony i międzynarodowej sławy boi się swojej przeszłości, która go od czasu do czasu zwyczajnie dopada…

REKLAMA