Koniec kryzysu? Podwyżka dla posłów (aktualizacja)

REKLAMA

Posłowie walczą z kryzysem, który ich samych nie dotyczy. Ich finanse zostaną wzmocnione o 400 zł brutto (około 350 zł netto) miesięcznie.

[nice_alert]Dodatkowe pieniądze mają pochodzić z funduszu remontowego sali obrad, stracą także inni pracownicy Sejmu. Szef biura prasowego Sejmu Krzysztof Luft podkreśla: – To nie decyzja posłów, to automatyczny mechanizm ustalony z jednej strony przez prezydenta, z drugiej przez ministra finansów. Wzrost cen nie bierze się z powietrza, to wynik decyzji o waloryzacji wynagrodzeń wyższych urzędników – dodaje.[/nice_alert]

REKLAMA

Od stycznia wzrosły zarówno wynagrodzenia posłów, jak i wydatki na ich biura. W ubiegłym roku poseł zarabiał 9892,20 złotych brutto (prawie 7 tys. netto). W tym roku kwota ta wzrośnie do 10278,10 złotych brutto (około 7200 zł netto). Do tego dochodzi miesięczna dieta, w wysokości 25 proc. wynagrodzenia, otrzymywana nawet podczas wakacji. Na utrzymanie biura poseł otrzymywał w ubiegłym roku 10150 zł brutto (około 7100 netto) miesięcznie, w tym roku dostanie tysiąc złotych miesięcznie więcej.

Polityk lewicy Ryszard Kalisz – który kiedyś deklarował, że „serce ma po lewej stronie” – otwarcie przyznaje, że wciąż zarabia za mało. „Koszty funkcjonowania biura poselskiego są o wiele wyższe niż ryczałt, który otrzymuję na jego pracę. A każdego miesiąca otrzymuję 300 listów z prośbą o interwencję” – żali się w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Ryszard Kalisz dodaje, że niskie wynagrodzenia parlamentarzystów doprowadziły do tego, że w Sejmie brakuje wybitnych prawników. „Ja, rezygnując z adwokatury, straciłem na tym kilkakrotnie. Być może należy zmienić system wynagradzania posłów i uzależnić go od wysokości pensji, jakie otrzymywała dana osoba, zanim jeszcze zasiadła w parlamencie” – uważa polityk SLD.

O podwyżki zapytaliśmy także wicemarszałka Sejmu Jarosława Kalinowskiego z PSL. Obcięcie poselskich pensji jest dla niego ostatnim punktem w planie oszczędności.

[nice_info]”Najpierw trzeba szukać środków w administracji publicznej. Gdy to nie przyniesie efektu, trzeba będzie zatrzymać zaplanowane inwestycje, potem zwiększyć deficyt budżetowy, a dopiero potem ruszać waloryzację” – powiedział DZIENNIKOWI.[/nice_info]

Tadeusz Cymański z PiS podkreśla, że posłowie nie powinni być szczególnie krytykowani za podwyżki.

[nice_info]”Ja zawsze liczę dochód na osobę w rodzinie. Mam siedmioosobowa rodzinę na utrzymaniu, więc wydaje mi się, że krzywdzące jest to, że tylko posłów piętnuje się za wyższe płace. Przecież nie jesteśmy jakimiś wyjątkowymi krezusami” – podkreśla polityk PiS.[/nice_info]

Na pytanie, czy jest gotów zrezygnować z podwyżki, niechętnie przyznaje, że tak, ale koniecznie pod pewnymi warunkami:

„Jeśli mój dochód na osobę w rodzinie będzie zdecydowanie wyższy niż przeciętne zarobki ludzi w moim wieku, po studiach, na podobnych stanowiskach i jeśli ci, co zarabiają więcej, oddadzą pieniądze, by zrównać pensje z moimi. Nie sądzę, by ktoś na to się zdecydował, i to jest moja odpowiedź na propozycję, by zrzec się podwyżki na cele charytatywne” – deklaruje Cymański.

REKLAMA