Lenin wraca do stoczni!

REKLAMA

Już za niebawem na historyczna bramę nr 2 gdańskiej stoczni powróci imię Wielkiego Wodza Światowego Proletariatu, Włodzimierza Iljicza Lenina. Stanie się tak mocą decyzji prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza z PO, który w ten sposób chce, aby goście, którzy w czerwcu br. przyjadą na gdańską część Euro 2012, mieli okazję zetknąć się z żywą historią.

Zrekonstruowana brama ma wyglądać tak, jak w Sierpniu 1980, kiedy po obu jej stronach gromadziły się tłumy – z jednej strajkujących stoczniowców, z drugiej zaś ich rodzin, mieszkańców Gdańska i licznych o tej porze roku turystów, wyrażających swe poparcie dla strajku i oczekujących na nowe informacje. A zatem – tonący w kwiatach portret Jana Pawła II, transparent „Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się!”, tablica z 21 postulatami, a nad wszystkim nazwa: „Stocznia Gdańska im. Lenina”. Pozostawienie bramy w obecnej postaci utrwaliłoby fałszywy przekaz, że strajk miał miejsce w Stoczni Gdańskiej SA – argumentują zwolennicy pomysłu. A przecież patronat Lenina – którego wielki biust asystował podpisaniu historycznego porozumienia – nadawał strajkowi specjalnego wydźwięku: dumne imię wodza rewolucji nosiły w Polsce zaledwie trzy zakłady – huta, kopalnia i stocznia; wszystkie trzy reprezentowały umiłowany przez komunistów „przemysł ciężki”. W Gdańsku protestowała więc elita robotników, w myśl oficjalnej ideologii – klasa rządząca, budująca pod przewodem Partii swą świetlaną przyszłość.

REKLAMA

Przeciwko pomysłowi Adamowicza ostro protestuje PiS i „Solidarność”. Jej były przewodniczący, a od niedawna poseł i szef gdyńsko–słupskiego okręgu PiS, Janusz Śniadek ironizuje, że idąc tokiem rozumowania gdańskiego włodarza można np. zrekonstruować pomnik Lenina w Nowej Hucie. Inny działacz „S”, organizator antyplatformerskich zadym pod Stocznią, Karol Guzikiewicz idzie jeszcze dalej – dla niego to tak, jakby głównej arterii Gdańska „przywrócić” nazwę Adolf–Hitler–Strasse. Jeszcze inni podkreślają, że „Lenin nie był stoczniowcem i nigdy nie był w Gdańsku”. A trójka gdańskich posłów PiSu, Anna Fotyga, Andrzej Jaworski i Maciej Łopiński złożyła w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa gloryfikacji komunizmu i propagowania jego zakazanych symboli.

Działacze partii Jarosława Kaczyńskiego zdążyli już jednak nieraz udowodnić, że na każde posunięcie prezydenta Gdańska reagują jak modelowy pies Pawłowa.

To radni PiS wespół z przeciwną Adamowiczowi antyklerykalną frakcją PO Sławomira Nowaka i Agnieszki Pomaskiej zablokowali (i wciąż blokują) budowę świątyni bł. Jana Pawła II, którą w gdańskiej dzielnicy Łostowice usiłuje wznieść abp Głódź z poparciem Adamowicza. A kiedy prezydent Gdańska z początkiem ub.r. wprowadził tzw. Kartę Dużej Rodziny, uprawniającą m.in. do darmowych przejazdów komunikacją miejską – szef Klubu Radnych PiS publicznie oświadczył, że spowodowało to wzrost cen biletów, chociaż nie kto inny, tylko radni PiS w poprzedniej kadencji wprowadzenie takiej Karty postulowali (w Gdyni przywileju takiego nie ma, a ceny biletów też wzrosły).

Argument z Adolf–Hitler–Strasse jest zresztą nie do końca trafiony: gdyby na takiej ulicy wydarzyłoby się dla Polaków coś ważnego, jej ówczesna nazwa weszłaby do historii. Wszak mówimy o bitwie pod Grunwaldem, nie – jak Litwini – pod Zielonym Lasem (Żalgiris), o obronie Westerplatte i nie traktujemy tego jako pochwały germanizacji. Domagamy się też, by nie pisać o „obozie w Oświęcimiu”, tylko o KL Auschwitz – a niedawna kradzież z jego bramy prowokacyjnego, gloryfikującego hitleryzm napisu „Arbeit macht frei” spotkała się z powszechnym potępieniem. Przełomowa bitwa II wojny światowej wciąż nosi nazwę „bitwy pod Stalingradem” i chociaż miasto to od dawna nazywa się inaczej, nikt nie mówi o propagowaniu stalinizmu.

Fakt faktem, wskutek decyzji Adamowicza i protestów PiSu „poszło w Polskę” przesłanie, że gdańska Stocznia znów będzie nosić imię Lenina; w ten sposób powróciło ono do „obiegu publicznego”. Tymczasem tego zakładu już nie ma: Stocznia Gdańska, po swoim spektakularnym upadku i połączeniu z gdyńską, od której – już jako Stocznię Gdańsk SA – oddzielił ją premier Marcinkiewicz, wycofała się za Wisłę. Trwa tam „bezimiennie” na wyspie Ostrów wespół z Gdańską Stocznią Remontową, z inicjatywy „S” noszącą imię Józefa Piłsudskiego, który stoczniowcem też nie był, ale z czerwonego tramwaju wysiadł na przystanku „Niepodległość”.

Lewy brzeg Martwej Wisły powoli przekształca się w przestrzeń publiczną. Jej „agorą” ma być Plac Solidarności z Pomnikiem Poległych Stoczniowców (słynne trzy krzyże) – pamiątką Grudnia 1970. Tuż za nim wyrasta gigantyczna bryła Europejskiego Centrum Solidarności, mającego w zamyśle projektantów stanowić „dynamiczne tło” dla Pomnika. Wznoszony kosztem 293 mln zł (z tego 140 mln z funduszy unijnych) obiekt ma być gotowy w sierpniu br. Niektórzy żartują, że imię Lenina znakomicie pasowałoby właśnie do ECSu – jego sztandarowa impreza, filmowo – muzyczny festiwal All About Freedom zajmuje się głównie nieskrępowaną „wolnością” dla gejów, feministek itp. postępowców. Pod tym względem współgra on doskonale z organizowanym przez Miasto Gdańsk co dwa lata konkursem pn. Europejski Poeta Wolności. Jurorami jego właśnie zakończonej drugiej edycji byli: Krzysztof Pomian (przewodniczący), Krzysztof Czyżewski, Agnieszka Holland, Paweł Huelle, Andrzej Jagodziński, Zbigniew Mikołejko, Stanisław Rosiek i Anda Rottenberg. Główną nagrodę (100 tys. zł i tytuł Europejskiego Poety Wolności) zdobył niemiecki poeta Durs Grünbein.

W tym kontekście nie powinien już dziwić fakt, że autorką projektu rekonstrukcji bramy jest osławiona gdańska artystka, Dorota Nieznalska. Istnieją poważne obawy, że zamiast portretu błogosławionego papieża umieści tam swoją słynną „Pasję”, czyli rozpięte na krzyżu męskie genitalia, które – jak swego czasu orzekł najpierw duszpasterz gdańskich środowisk twórczych, ks. Krzysztof Niedałtowski, a w drugiej instancji niezawisły sąd – nie obrażają niczyich uczuć religijnych.

REKLAMA