Tusk: „Teraz, k****, to paliwo może być nawet i po 7 zł”

REKLAMA

– Teraz, kurwa, to paliwo może być nawet i po 7 zł – miał powiedzieć Donald Tusk po wygranych wyborach parlamentarnych w 2011 roku. Tak wynika z relacji Dariusza Jacka Krawca, prezes zarządu i dyrektora generalnego koncernu PKN Orlen, którego nagraniem rozmowy z m.in. Włodzimierzem Karpińskim (PO) ma dysponować tygodnik „Wprost”.

Jak czytamy na stronie internetowej tygodnika „Do Rzeczy”, również wydawanego przez Platformę Mediową Point Group, pełny zapis rozmowy zostanie opublikowany w poniedziałek (23.06). Poniżej kluczowy fragment:

REKLAMA

Dariusz Jacek Krawiec: Ale słuchajcie, nie chciałem przy nim /kelnerze/ gadać. Jak była ta kampania 2011 r. i oni tam z cenami jechali cały czas, że paliwo po 6 zł PiS napierdalał. No i jest ta impreza w Focusie, już wiadomo, że wygraliśmy. Z Donaldem się spotykam i on: Teraz, kurwa, to paliwo może być nawet i po 7 zł [śmiech]

Włodzimierz Karpiński: Nie no, tak było, nie? (…) Były rozmowy inne i nie. Ja w tych finalnych nie uczestniczyłem. Wszystkie chwyty dozwolone!

O możliwym dogadaniu się PO z kierownictwem PKN Orlen można było przeczytać bezpośrednio po wyborach.

– Obniżenie cen na państwowych stacjach było ewidentnie zagraniem wyborczym. Nie miało to żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Orlen zrezygnował bowiem z marży i sprzedawał na swoich stacjach paliwo w cenie rafineryjnej. Według moich szacunków w ciągu dwóch miesięcy koncern mógł stracić nawet 200 milionów złotych. To niejedyne negatywne konsekwencje tej przedwyborczej obniżki cen benzyny – piał w październiku 2011, w „Polska The Times”, Andrzej Szczęśniak. Ekspert rynku paliw i gazu w rozmowie z Paulina Korbut wyjaśnił także pozostałe negatywne skutki wymuszonej przez rząd obniżki cen benzyny:

„W ten sposób Orlen ewidentnie wyniszczał konkurencję. Trzeba pamiętać, że ponad 60 procent paliw sprzedawanych w kraju, w tym na innych stacjach, pochodzi z orlenowskiej rafinerii. I ich właściciele muszą nałożyć potem swoją marżę, aby ta transakcja im się opłacała. A tu nagle Orlen zaczyna sprzedawać na swoich stacjach paliwo w tej samej cenie, którą proponują w rafinerii właścicielom innych punktów. Nic więc dziwnego, że ci przedsiębiorcy uznają to za praktykę niezgodną z zasadami zdrowej konkurencji. BP już zaskarżył Orlen do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i pewnie szybko się posypią inne protesty. Ta kiełbasa wyborcza może więc słono kosztować”

Cztery dni przed wyborami w 2011 roku za litr benzyny (popularna PB 95) kierowcy płacili 5,09 zł. Tuż po wyborach ceny zrosły o 10 groszy! Chwilową obniżkę paliwa koncern tłumaczył „obserwowanym ostatnio spadkiem notowań ropy i gotowych paliw na giełdach oraz realizacją strategii wzmacniania popytu na paliwa”. Podwyżkę uzasadnił oficjalnie „wzrostem zarówno notowań ropy naftowej, jak i gotowych produktów na giełdach europejskich”.

REKLAMA