Wipler zastanawia się nad apelacją

REKLAMA

„Stało się. Prawda przegrała. Po raz kolejny dostaliśmy dowód, że żyjemy w kraju, w którym osoba spałowana, pobita i znieważona przez policjantów dostanie za to jeszcze wyrok” – napisał na Facebooku Przemysław Wipler, były poseł i wiceprzewodniczący partii KORWiN, po wyroku sądowym w jego sprawie.

Przez sąd w Warszawie Wipler został uznany winnym naruszenia nietykalności i znieważenia policjantów oraz skazany na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Ponadto ma przeprosić policjantów w miesięczniku wydawanym przez Komendę Główną Policji, zapłacić 10 tysięcy złotych grzywny oraz pokryć koszty obrony policjantów, oskarżanych przez polityka o pobicie.

REKLAMA

„Cała ta sprawa pokazuje w jakiej kondycji jest państwo polskie, policja, prokuratura, ‘wymiar sprawiedliwości’. Od początku media zaatakowały mnie opierając się jednostronnie o relacje rzeczników policji i ‘świadka TVN’. Od początku żądałem ujawnienia zapisów z monitoringu (…). Od początku wszystkiego mi i opinii publicznej odmawiano. Ponad rok czekałem na postawienie mi zarzutów, bo bez nich ja sam nie miałem dostępu do monitoringu i akt sprawy. Później sprawa trwała kolejne dwa lata” – napisał Wipler.

Polityk podkreślił, że najbardziej żałuje, iż proces utajniono przed opinia publiczną: „sędzia Emrich (zapamiętajcie to nazwisko) zabronił mediom nagrywania rozpraw, zabronił też nagrywania zeznań świadków nawet dla celów obrony! Podczas zeznań jednych policjantów na sali jako widzowie siedzieli inni policjanci, którzy też byli świadkami w tej sprawie i zeznawali później… Podczas przesłuchań dowiedzieliśmy się, że bijący mnie policjant (starszy sierżant Jakubowski) został ukarany za pobicie tamtego wieczoru mojego kolegi pałką policyjną śmieszną karą służbową, czyli ‘naganą z wpisem do akt na rok’ (!)”.

Jak stwierdza Wipler, „podczas rozpraw zeznania świadków (policjantów) radykalnie rozchodziły się z nagraniem, a wyrok pokazuje, że przy rozejściu się nagrań video z zeznaniami sąd uznał za prawdziwe zeznania policjantów. Policjanci twierdzili, że jechali pod prąd na sygnale na ulicy Mazowieckiej do bójki 10 mężczyzn, której nie było. Ochotnik który społecznie mnie pałował i gazował okazał się być warszawskim strażnikiem miejskim dorabiającym na drugi etat jako taksówkarz. Policjanci zeznali, że nie użył on wobec mnie gazu, a jedynie ‘wykonał gest ręką z miotaczem gazu, jakby go użył…’. Szeroko znany ‘świadek TVN’ okazał się konfabulantem nawet dla oskarżającego mnie prokuratora (nota bene – podczas studiów prawniczych zaangażowanego w działalność w SLD…)”.

Przemysław Wipler zastanawia się nad złożeniem apelacji, bo ta „potrwa co najmniej pół roku, może nawet ponad rok”, a „jeśli się odwołam, a w apelacji sąd podtrzyma obecny wyrok, nie będę mógł kandydować ani w wyborach do Parlamentu Europejskiego ani w wyborach do sejmu RP. Jeśli przyjmę wyrok, będę mógł kandydować”.

REKLAMA