Zamach na prezydenta Dudę?

REKLAMA

Na autostradzie A4 pomiędzy Wrocławiem a Katowicami w pancernej limuzynie BMW, w której jechał prezydent Andrzej Duda, pękła opona i tylko dzięki umiejętnościom kierowcy nie doszło do poważnego wypadku.

– Wpadliśmy w poślizg, ale bardzo przytomnie i superfachowo zachował się kierowca z Biura Ochrony Rządu. Oficer zdołał opanować to auto i nie uderzyliśmy ani w bariery, ani w samochody jadące na pasie obok – powiedział prezydent Andrzej Duda.

REKLAMA

Jak napisał na Facebooku Witold Jurasz, którego pasją – jak sam stwierdził – jest motoryzacja, wszyscy czołowi producenci aut opancerzonych oferują opony z wkładką z kompozytów, które pozwalają na kontynuowanie jazdy nawet po ich przestrzeleniu czy też po przejechaniu przez kolczatkę bez utraty kontroli nad samochodem i zmiany kierunku jazdy. Opona taka ma wewnątrz tak jakby felgę nałożoną na felgę. Cechą takich opon jest dużo szybsze ich zużywanie – oznacza to konieczność ich regularnej wymiany nawet co 10 000 km, a jej koszt przekracza koszt zwykłej kilkunastrokrotnie.

Jurasz wyjaśnia, że prezydent jechał autem marki BMW, serii 7 poprzedniej generacji. W autach tych wspomniane opony montowano jako standard. Pisze, że z zasady nie lubi teorii spiskowych, ale auto nie zachowało się tak, jak powinno się zachować auto opancerzone, wyposażone w opisane wyżej opony. Przyczyną takiego zachowanie opony mogło być niewymienianie opon na czas, zamienienie ich na zwykłe czy też nieprzetaczanie auta, co jest konieczne, gdyż opona może ulec odkształceniu z powodu dużej masy samochodu.

Inni eksperci mają podobne zdanie na temat zdarzenia.

– To faktycznie bardzo dziwna sytuacja, biorąc pod uwagę typ opony, jaka uległa według przekazów medialnych zniszczeniu. Samochód powinien nawet przy braku powietrza w oponie przejechać jeszcze przynajmniej kilka kilometrów – powiedział portalowi niezalezna.pl Piotr Trzaska, biegły rzeczoznawca sądowy.

REKLAMA